5.

6.2K 430 66
                                    

„i'm always worried about you"

Kilka kolejnych dni, przewinęło się Lively między palcami. Nie otrzymała ani jednego tajemniczego telefonu i żadnej dziwnie przekazanej wiadomości. Chociaż musiała przejąć połowę zmian Boni, której powrót do kawiarni nie zapowiadał się szybko, miała w sobie wewnętrzny spokój. Wypełniony po brzegi grafik, oderwał jej głowę od niepotrzebnych myśli i zmartwień. Nie potrafiła jednak wyzbyć się myśli, które kotłowały się gdzieś z tylu jej głowy. Bała się, że te kilka dni względnego spokoju, mogą zwiastować coś złego, co może dopiero nastąpić.  Shanley nie wróciła do Sydney, na dobre zadamawiając się w jej mieszkaniu. Tak naprawdę Lively nie przeszkadzało to, czuła się o wiele bezpieczniej, mając blondynkę przy sobie. Gdzieś w tym wszystkim brakowało jej Calum'a, który nie odwiedzał jej już tak często. Nie mogła mieć brunetowi tego za złe, zajmowali się wszystkim co działo się w Sydney, dając jej tym samym możliwość, spokojniejszego życia w Newcastle.
   Wtorkowe popołudnie nie zapowiadało się być inne od reszt dni. Rozpoczynała już kolejną godzinę w kawiarni, która przeplatała się Lively pomiędzy realizowaniem zamówień a sprzątaniem małych stolików. Największy ruch miała już dawno za sobą, dzięki czemu mogła chwilę odpocząć, w między czasie czytając kupioną w pobliskiej księgarni książkę. Na sali znajdowało się zaledwie trzech klientów, z czego dwójką z nich była wyraźnie pochłonięta sobą para a trzecim miły staruszek, który zaczytany w codziennej gazecie, nie zwracała uwagi na otoczenie, upijając co kilka chwil po łyku kawy, z białej filiżanki. Lively lubiła właśnie takie popołudnia, dzięki nim ta praca nie wydawała się jej tak wyczerpująca. Niechętnie oderwała się od swojej lektury, gdy mały dzwoneczek umieszczony nad drzwiami, poinformował ją o nowym kliencie. Odruchowo wygładziła dłońmi czarny fartuszek i schowała książkę pod ladę, wcześniej zaznaczając w niej miejsce, w którym skończyła czytać. Była lekko zaskoczona, kiedy w progu dostrzegła sylwetkę Dallas'a, który zaledwie godzinę wcześniej poinformował ją, że nie będzie go do końca dnia. Z uśmiechem podszedł do jej lady i przystanął, wzmagając tym jej zaciekawienie.
- Mam dobrą wiadomość - zaczął jako pierwszy, widząc zaskoczony wyraz twarzy Lively, na jego obecność.
- Więc słucham - brunetka otarła dłonie w ściereczkę leżącą na drewnianym kontuarze, który oddzielał ją od chłopaka.
- Znalazłem na te parę tygodni zastępstwo dla Boni. Poznaj Elyas'a - dopiero w tym momencie, Lively dostrzegła za plecami swojego szefa drugą osobę. Chłopak był od niego niewiele wyższy, jego ciemne kasztanowe włosy zaczesane były lekko do tyłu, a niespokojne ciemne niebieskie oczy skanowały jej twarz. Na jego ustach pojawił się uśmiech, gdy wyciągnął w jej stronę dłoń, który przyprawił Lively o gęsią skórkę.
    - Elyas - przedstawił się, z wciąż nieznikającym uśmiechem.
    - Lively - delikatnie uścisnęła jego dłoń, lecz szybko zabrała swoją, czując się niepewnie w towarzystwie nowego członka ich zespołu.
   - Mam do ciebie ogromną prośbę Liv - zwrócił się do niej Dallas, próbując swoim wręcz błagającym spojrzeniem, przekonać ją do jej spełnienia. - Pokaż mu mniej więcej co będzie należało do jego obowiązków, a od jutra przejmie już zmiany Boni.
    - Liczę za to na jakąś premie - zaśmiała się cicho i skinęła głową na znak, że się zgadza.
    - Dla Ciebie wszystko - zawtórował jej Dallas i żegnając się z nimi, opuściła kawiarnie.
    Lively wpuściła Elyas'a za wysoki kontuar, po chwili wręczając mu czarny fartuch, taki sam jaki nosiła ona. Nie czuła się komfortowo w towarzystwie nowego chłopaka, z pozoru wyglądał jak każda inna mijana osoba na ulicy, jednak gdzieś w środku Lively czuła w sobie niepokój, spowodowany jego obecnością. Jak najszybciej się dało, wyjaśniła mu zasady panującyew kawiarni i oddaliła się do nowych klientów, którzy na jej szczęście pojawili się wewnątrz. Odbierając zamówienia i zapisując je w małym kremowym notesiku, nieustannie czuła wypalający dziurę w jej plecach, wzrok Elyas'a. Sytuacja była dla niej na tyle nowa i nieprzyjemna, że w środku jej głowy zapaliła się czerwona lampka, która kazała brunetce uważać na nowego pracownika. Wracając ponownie za kontuar, poczuła wibrujący telefon w kieszeni spodni, na znak otrzymanej wiadomości. Szybko wyciągnęła go z dziwnym niepokojem odblokowując ekran, jednak uśmiechnęła się do siebie, kiedy zauważyła imię Shanley przypisane do nadawcy. Blondynka informowała ją jedynie, że dziś odbierze ją po pracy. Lively była trochę zaskoczona ową wiadomości, przez ostatni tydzień wracała sama, jednak ucieszyła się gdyż nie chciała ryzykować powrotu z Elyas'em, który od momentu pojawienia się w kawiarni, nawet na minute nie spuścił z niej wzroku. Nie odpisując przyjaciółce, wsunęła telefon na jego poprzednie miejsce i bez dalszego rozmyślania zajęła się przygotowaniem zamówionych przez klientów kaw. 
    - Czy nie powinnaś pokazać mi, jak obsługuje się ekspres? - dziewczyna podskoczyła w miejscu, niemalże wypuszczając z dłoni białą filiżankę, słysząc tuż obok swojego ucha, niski głos Elyas'a. Czuła jego gorący oddech na swojej szyi, chłopak łamał wszelkie granice jej przestrzeni, do której nie miał prawa wchodzić. Lively odsunęła się od niego na tyle, na ile umożliwiał jej to ogromny ekspres i wolną ręką założyła kosmyk włosów za ucho, który opadł na jej czoło.
    - Stań obok i obserwuj, tak naprawdę to żadna filozofia - odparła, próbując zapanować nad swoim głosem, który drżał niesamowicie. W stu procentach mogła powiedzieć, że brunet od pierwszych minut, nie wywierał na niej dobrego wrażenia. Czuła dziwny niepokój, który nie mógł jej opuścić, jedynie nasilał się z każdym gestem bruneta.

Revenge | l.h (EIDS cz.II)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora