Rozdział 8. Nawet pech nie ma dla Ciebie aż tyle czasu.

765 43 9
                                    

Nicolas

Wieczorem musiałem pojawić się w Kręgu. Nadal nie wybrałem Lidera odpowiedzialnego za to miejsce i nie zapowiadało się, że zrobię to w najbliższym czasie. Nie miałem tyle zaufania do ludzi, co mój ojciec. Już nie raz bywały sytuacje, gdzie Liderzy poczuli za dużo władzy, która później przelewała się na ich pewność siebie i coraz częstsze błędy. Dlatego Podziemia były przenoszone przynajmniej raz na dwa lata, a Liderzy byli likwidowani. Tym razem chciałem to rozegrać inaczej. Krąg miał być nową, lepszą wersją poprzednika. Z zewnątrz wyglądało to na legalne walki, ale tak naprawdę wszystko rozgrywało się w sieci. To właśnie tam obstawiano niebotyczne sumy. Żyliśmy w czasach hazardu, a nie masakry, którą próbowali tworzyć w Podziemiach. Te czasy już dawno minęły.

Wszystko szło sprawnie. Pojawili się pierwsi zawodnicy. Zaraz po nich widzowie. Technik sprawdził sprzęt, ale nie znalazł żadnych niezgodności. Ostatnio ktoś próbował zagłuszać sygnał transmisji wideo, przez co nasi specjalni widzowie byli wściekli. Obstawiali znacznie większe pieniądze, grali o wyższą stawkę, więc było zrozumiałe, że nie byli zadowoleni.

Oni nie liczyli tylko na rzeź, ale na zarobek. W ten sposób trzymaliśmy rekinów rynku w całej Ameryce. Obracali wysokie sumy, ale to nie była ich kasa, a przedsiębiorstwa. W ciągu ostatniego roku upadło pięć znanych i szanowanych firm, a to za sprawą błędu oceny. Wybrali złego zawodnika i popłynęli.

- Jesteśmy gotowi, szefie. Mamy pełny skład. Dziesięciu zawodników, a to za sprawą niezawodnego Connora Wilsona. Chcesz mi coś powiedzieć, mój bracie z innej matki? - wszedł do sali z zadowolonym uśmieszkiem jakby był Panem całego świata.

- Tak. Jak to spieprzysz lądujesz w Moskwie szpiegować Siergieja, a Aleksiei wraca do domu. - uśmiechnąłem się, ale jemu najwyraźniej pomysł nie przypadł do gustu. Skrzywił się jakby właśnie zjadł plasterek cytryny.

- Nie umiem rosyjskiego. - zauważył trochę podbudowany. Niestety ta umiejętność była kluczowa w takim miejscu. - Od rana jesteś naburmuszony. Może jakaś piękna kobieta umili Ci czas? - objął moje barki ramieniem i zwrócił w stronę widowni. Przez szklaną ścianę mieliśmy idealny widok na całe trybuny i ring. - Nie znam panny, która by Ci odmówiła. Wystarczy się rozejrzeć.

- Zdziwisz się, ale seks nie jest odpowiedzią na wszystko. - spojrzałem na jego zadowoloną mordę, ale wątpiłem, czy jakiekolwiek słowa są w stanie go przekonać w tym aspekcie.

- Mam odmienne zdanie. Nawet Bonnie robi się potulna jak ktoś ją przeleci. - odchyliłem głowę zrezygnowany.

- Masz szczęście, że tego nie słyszała. - coraz bardziej czułem się jakbym miał grupę przedszkolaków na wychowaniu z dostępem do broni, a nie piątkę dorosłych osób, którzy mieli ubezpieczać moje tyły.

- Cała prawda. Mogę to powtórzyć jak przyjdzie. - uśmiechnąłem się. Miałem nadzieję, że to powie.

- A proszę bardzo. Dziury w ścianie od jej kul nadal czekają na załatanie. Możecie to zrobić za jednym zamachem. - nawet nie musiałem mu pokazywać, o co mi chodzi. Sam doskonale wiedział. Spojrzał w dane miejsce i sposępniał. - Szkoda, że ani jedna nie trafiła w Twój tyłek. - powiedziałem zawiedziony.

- Ta kobieta ma paskudny charakter. - zadrwił, aczkolwiek było w tym trochę prawdy.

- Po prostu nie podpuszczaj jej następnym razem. Proszę. - dodałem, ale wiedziałem, że ta dwójka nie znała umiaru, a takie słowa, nawet moje, spływały po nich jak woda po kaczce.

Ich batalie trwały od samego początku, odkąd Bonnie dołączyła do grupy. Jeszcze wtedy byłem przekonany, że z czasem im się to znudzi, ale przez kilka ostatnich lat one przybrały na sile. Raz Connor podpuścił dziewczynę, że nie da rady położyć na łopatki czterech dorosłych mężczyzn. Może i sam pomysł nie był najgłupszy, gdyby nie to, że owi mężczyźni byli policjantami. Bonnie trafiła za kratki za bezpodstawny atak na funkcjonariuszy, którzy byli na służbie. Natomiast Connor dostał ode mnie po mordzie. Oboje utrudniali sobie życie, ale przede wszystkim moje.

Lose Myself TOM II | ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now