Epilog

269 21 14
                                    

Layla

Zbliżyłyśmy się do pasów. Zatrzymałam Kirę, kiedy nie spojrzała jaki kolor miało światło sygnalizacji. Ścisnęłam jej dłoń moją.

- Pszczółko, poczekaj. Przejdziemy na zielonym, dobrze? - przytaknęła.

Rozdzwonił się mój telefon, dlatego puściłam rękę Kiry, a zaczęłam poszukiwania urządzenia w torebce.

To była dosłownie chwila. Dziewczynka zniknęła.

Usłyszałam pisk opon. Krzyk i płacz Kiry.

- Kira! - krzyknęłam, choć wiedziałam, że to nic nie zmieni.

Pobiegłam na drugą stronę ulicy, prawie sama wpadając pod inne auto.

Z ulgą zobaczyłam moją dziewczynkę całą i zdrową. Cicho łkała, będąc w objęciach mężczyzny w czarnym garniturze.

- Kira.

- Mamo. - wzięłam ją na ręce i przytuliłam.

- Wiesz jak mnie wystraszyłaś? Nie rób tak więcej.

Serce waliło mi jak młotem. Ręce się trzęsły, ledwo trzymając dziecko przy sobie.

Wtedy przypomniałam sobie o osobie, która ją uratowała.

- Dziękuję. Nie wiem, co bym zrobiła gdyby coś jej się stało. Naprawdę... - spojrzałam na niego i zamilkłam.

Czułam jak coś mnie rozrywa od środka, szczęście pomieszane z frustracją. Cieszyłam się, że widziałam go, po takim czasie. Kilka lat starszego, ale niezmiennie przystojnego i w zupełności żyjącego. Z drugiej strony byłam wściekła. Dlaczego nie pojawił się wcześniej? Dlaczego nie dał chociaż jednego znaku życia? Dlaczego pozwolił mi żyć bez żadnej wiadomości, nikomu z nas. Nawet Mikael, czy Elijah, nic nie wiedzieli.

Jeden powolny wdech i wydech. Potem drugi i trzeci. Dopiero wtedy zdołałam, użyć głosu.

- Nicolas?

- Jest bardzo podobna do Noah. - kiwnął głową w stronę dziecka. - Widzę, że ułożyłaś sobie życie.

- O czym Ty bredzisz? Niby, co zrobiłam? Chyba sobie ze mnie żartujesz. Poczekaj sekundkę, kochanie. - zwróciłam się do Kiry i postawiłam ją na ziemię. - Zamknij oczy i zasłoń uszy dłońmi. - zrobiła to, o co ją prosiłam, ale z rezerwą. - Powtórz to. - skierowałam na niego wzrok.

- Ułożyłaś sobie życie po moim zniknięciu.

Czyli dobrze usłyszałam. Zacisnęłam dłoń w pięść i z całej siły zamachnęłam się, trafiając w szczękę mężczyzny. Zatoczył się lekko, ale utrzymał w pionie. Widocznie za słabo mu przyłożyłam.

- Cholera. - syknął, łapiąc się za bolące miejsce. - Dlaczego mnie uderzyłaś?

- Zasłużyłeś. Pieprzysz głupoty. - spojrzałam na dziewczynkę, która na powrót szybko zamknęła oczy. Mogłam się domyślić, że będzie ciekawa i mnie nie posłucha.

- Mogę już otworzyć?

- Nie. - zaprzeczyłam, na co nałożyło się z wypowiedzianym przez Nicka "tak".

Prawdopodobnie sądził, że nie zrobię mu większej krzywdy przy dziecku.

Oj, żeby się nie zdziwił.

- Porozmawiajmy. - nadal gromiłam go wzrokiem, jednak przytaknęłam głową.

- Mamo, kim jest ten Pan? - zapytała cicho. Przykucnęłam przed nią.

- Przyjacielem, kochanie. Nie musisz się go bać. - starłam ostatnie łzy z jej policzków i uśmiechnęłam się. Zauważyłam, że bardzo zwracała uwagę na to w jaki sposób rozmawiałam z innymi ludźmi lub obserwowała moje zachowanie względem nich. Przez to wyrabiała sobie opinię o danej osobie. Jeżeli nie była pewna, pytała, tak jak teraz. Jeśli Noah bądź ja nie byliśmy komuś przychylni, to ona też.

Lose Myself TOM II | ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now