Rozdział 19. Ten diabeł z powrotem odeśle Cię do piekła.

471 30 11
                                    

Nicolas

- Rozpieszczona, nieodpowiedzialna i bezmyślna gówniara. - uderzyłem ręką w kierownicę.

- Przestań. Sam taki byłeś w jej wieku. - Oliver zaczął ją bronić.

- Nie. Ja w jej wieku wykonywałem zadania od ojca, a nie uciekałem z domu i włóczyłem się po imprezach. - westchnąłem wściekły. - Gdzie była ostatnia aktywność?

- Na przystanku, poza miastem. Stamtąd zgarnąłem komórkę.

- Coś na niej było?

- W wiadomościach nic. Usunęła też dane przeglądania, ale zaraz będę je miał. - kątem oka spojrzałem jak pracuje. Wiedziałem, że jedna osoba do mojej siostry to za mało, ale nigdy w życiu bym nie przypuszczał, że odwali coś takiego. Czasami pilnował jej Rider, jednak głównie odpowiadał za nią Oli. - Mam. Szukała informacji o pubie Red Bird.

- Co to za gówno? - zmarszczyłem brwi. Kojarzyłem tę nazwę, ale nie pamiętałem skąd.

- To nora. Zbierają się tam największe gnidy. Pamiętasz Jake Lloyd'a? To jego miejsce.

- To on proponował małżeństwo z Serife. - skrzywiłem się. Nie lubiłem typa. Nie dość, że był bezczelny i szalony, to w dodatku lubował się w porwaniach. Z tego, co słyszałem był pieprzonym sadystą i psychopatą.

- Możliwe. Było ich chyba z trzydzieści. Pamiętasz wszystkich?

- Dokładnie trzydzieści siedem. Każdemu musiałem wyperswadować ten głupi pomysł z głowy. Jasne, że pamiętam.

- Dziwię się, że Ci się udało. Twój ojciec liczył na dobry kontrakt, a przez Ciebie wszyscy się wycofali.

- Miałem dobre argumenty.

- Prawy sierp i garść śrutu?

- Coś w tym guście. Serife to nie ryba na targu, gdzie mogą się licytować, kto da więcej. To moja siostra i niech to lepiej zapamiętają.

To był jeden z niewielu razy, kiedy działałem z braćmi w takim samym przekonaniu. Im też nie spodobał się pomysł ojca, więc zamiast go nakłonić do zmiany decyzji, zmusiliśmy tych parszywych gnoi do wycofania ofert. Byliśmy bardzo przekonywujący.

Wpisałem adres w nawigację i przyspieszyłem. Lepiej, żebym nie spotkał tego gnoja na miejscu.

- Dałem znać reszcie. Mikael i Rider będą niedługo po nas.

- Jak to się stało, że uciekła? - zapytałem, gdy byliśmy coraz bliżej.

- Mi powiedziała, że Rider podrzuci ją do Annie, a Riderowi, że to ja ją zabiorę. Gdyby nie to, że spotkaliśmy się w kuchni, żaden z nas nie zauważyłby jej zniknięcia. Dawno nic nie kombinowała, więc uwierzyliśmy jej na słowo. Wybacz stary, to nie powinno mieć miejsca. To moja wina.

- Przebiegła diablica.

Klub znajdował się w obskurnej dzielnicy, a okolica cieszyła się złą sławą. Wszystko, co można określić jako niebezpieczne lub nielegalne przesiąkło do ostatniej cegły. Od walk w klatkach przez handel bronią, narkotyki po prostytucję. Od wyboru do koloru. Nie przepadałem za takimi miejscami. Czułem się tutaj jakbym wchodził do bagna, a wszędzie leżała padlina. Dlaczego Rif wybrała takie miejsce?

Może nie zdecydowała o tym sama. Skoro miała spotkać się ze swoją przyjaciółką Annie, to pewnie razem wpadły na ten absurdalny pomysł.

Wszedłem do pubu, rozglądając się dookoła. Nie było tutaj nic interesującego. Tak jak powiedział Oliver, to była nora. Już na samym progu można było wyczuć smród taniego piwa i palonego tytoniu. Wnętrze ostatni raz było odnawiane prawdopodobnie w latach osiemdziesiątych. Nie przypadło mi do gustu, tym bardziej nie wiedziałem, po co przyszła tu Serife.

Lose Myself TOM II | ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now