Rozdział 26. Czy Ty zawsze musisz mnie ubrać jak dziwkę?

584 21 32
                                    

Layla

Siedziałam przy łóżku i trzymałam jego dłoń. Słyszałam tylko głuche pikanie urządzeń medycznych i jego płytki oddech. Właściwie nie powinnam tu być. Według lekarzy byłam dla niego obcą osobą, dlatego oprócz słów "Jego stan jest krytyczny." nie powiedzieli mi nic więcej. Nie byłam z nim spokrewniona, a tłumaczenia, że jestem jego dziewczyną, nie pomagały.

Łzy już dawno zaschły na mojej twarzy. Jak mantrę powtarzałam sobie w myślach, że wszystko będzie dobrze, że niedługo się obudzi i znowu ujrzę ten zadziorny uśmiech.

To było tylko pobożne życzenie, ale tak bardzo chciałam, żeby się spełniło.

Patrzyłam na twarz mężczyzny, którego kochałam, nie mogąc sobie wybaczyć, że ostatnia nasza rozmowa była kłótnią o jego pracę.

- Noah. Proszę, odezwij się. Zrób, cokolwiek. - wyszeptałam.

Nic.

Nie wiem jak długo już tutaj byłam. Ile czasu minęło od strzelaniny.

Mijały kolejne minuty, ale nic się nie zmieniało. Nadal mi nie odpowiadał.

Położyłam głowę na oparciu łóżka, ale równie szybko ją podniosłam. Urządzanie zaczęło wydawać dziwne dźwięki. Coś się działo i nie zwiastowało to niczego dobrego.

Po chwili wpadł do sali lekarz z pielęgniarkami. Mówili dużo i szybko przez co nie rozumiałam ich, a jedynie to, że Noah umierał.

Gdzieś pomiędzy całym zamieszaniem wychwyciłam "Proszę opuścić sale.", ale nie potrafiłam się ruszyć. Później poczułam jak jedna z kobiet prowadzi mnie na zewnątrz. Dopiero to mnie otrzeźwiło. Zaczęłam się wyrywać i krzyczeć.

- Wyprowadźcie ją. Natychmiast!

- Noah, walcz! Wiem, że potrafisz. Wróć do nas. - gdy zdołałam wypowiedziałam ostatnie słowa, wypchnęła mnie na korytarz i zamknęła za sobą drzwi.

- Proszę się uspokoić, inaczej wezwę policję.

- Jak mam być spokojna?! Tracę go z każdą minutą, a Pani każe mi się uspokoić?!

- Rozumiem co Pani przeżywa, ale lekarz nie może pracować w takich warunkach. - odwróciła się i weszła z powrotem do pokoju. Zostałam sama.



Otworzyłam oczy i podniosłam się do siadu, próbując zaczerpnąć trochę powietrza. Zdezorientowana rozejrzałam się po otoczeniu. Nadal byłam w tym samym miejscu, gdzie zasnęłam. W mieszkaniu, w Nowym Jorku. Jednak przez chwilę czułam jakbym miała po raz kolejny obudzić się w szpitalu, przy łóżku Noah. To nie był koszmar, a wspomnienie. Okropne i przerażające, a za każdym razem bolało tak samo. Dłonią otarłam pot z czoła. Skuliłam się, opierając brodę na kolanach i otaczając je ramionami.

Przez chwilę próbowałam uspokoić oddech, jednak kiedy i to nie pomagało, wzięłam telefon i wybrałam jego numer.

- Shadow. Słucham. - odebrał półprzytomny. Była trzecia w nocy, a ja zrywałam go ze snu.

- Noah, ja... - urwałam. Dobrze było słyszeć jego głos. Momentalnie odczułam ulgę.

- Layla? Coś się stało? - wyczułam zmianę w jego głosie. Był skupiony i gotowy do działania.

- Nie. Po prostu chciałam się przekonać, że nic Ci nie jest.

- Kolejny koszmar? - westchnęłam.

- Nie do końca.

- Jak się czujesz? Mam do Ciebie przyjechać?

- Nie. Myślę, że dam radę, tylko chwilę ze mną porozmawiaj. Byle nie o pracy.

Lose Myself TOM II | ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now