Rozdział 35. Dziecinko, teraz jesteś jedną z nas!

359 23 9
                                    

Nicolas


Chodziłem po salonie wzdłuż szerokości pomieszczenia, od ściany do okna, co chwilę zerkając na Wilsona i Sherwooda, gdy ich mijałem. Podchodziłem do nich i odpuszczałem, próbując opanować wściekłość. Powinienem się uspokoić, ale za każdym razem, kiedy wyobrażałem sobie przerażoną Laylę, to jak poprosiła, żebym z nią został ostatniej nocy, gdy znaleźliśmy się w apartamencie, złość po prostu kipiała ze mnie. Choć, gdy ułożyłem ją na łóżku, od razu chciałem iść odszukać tego gnoja i złamać każdą kość w jego ciele. Pomimo wszystkich uczuć gniewu jakie przemknęły się przez mój umysł, zostałem z nią.

Z marsową miną stanąłem tuż przed Clydem.

- Spóźniłbyś się o pięć minut, a właśnie w tej chwili zbierałbyś swoje flaki z podłogi. Miałeś ją chronić, a co słyszę?! - w końcu wybuchłem. Cierpliwość nigdy nie była moją mocną stroną, jednak tym razem miałem ochotę coś, bądź kogoś rozszarpać.

- Szefie... - zaczął niepewnie.

- Zamknij się! - ryknąłem.

- Szczerze? Sama dałaby radę. Nie jest słaba, złamała gościowi nos.

- To nie jest ważne. Była w niebezpieczeństwie... - zamilkłem. - Serio? - czy to było dziwne, że byłem z niej dumny?

Z nas dwóch, Layla była tą, która przestrzegała reguł, przepisów i trzymała się sprawiedliwości... Gdyby chodziło tylko o pieprzoną moralność, nie miałbym nic przeciwko, jednak Layla wierzyła w organy ścigania i sądy. Dlaczego jakiś goguś w kiecce miał decydować o karze dla oprawcy, skoro w żaden sposób nie poczuł tego, co ofiara? Decydował na podstawie zebranych dowodów, które ani trochę nie odzwierciedlały wyrządzonej krzywdy. Tak, miałem na myśli sędziego, którego tak łatwo było przekonać za pomocą odpowiedniej kwoty. Nie wspominając już o niekompetencji adwokatów, którzy nie potrafili udowodnić winy przestępcy. Natomiast Layla była przekonana, że w takich chwilach, gdy cierpieliśmy, nie działaliśmy racjonalnie, dlatego była potrzebna opinia osoby trzeciej.

Bzdura. Czymś naturalnym była kara adekwatna do przewinienia, a do zasług - nagroda. Kto inny wiedział lepiej jaka kara powinna spotkać przestępcę jak nie ofiara? Właśnie wtedy mogła się w równym stopniu odpłacić.

- Czego się spodziewałeś? Może Ci się wydawać, że jest słaba i potrzebuje Twojej opieki. Prawda jest inna. Layla to twarda babka.

Może i tak. Jednak nadal chciałem ją chronić. Była moją kobietą. Pyskatą, przebiegłą i czasami złośliwą, małą żmiją. Tylko, że uwielbiałem ją taką i nigdy więcej nie miałem zamiaru oglądać jej takiej jak poprzedniego wieczoru.

- Powinna mu jeszcze zmiażdżyć krtań. - mruknąłem tonem niezadowolonego rodzica z dobrych ocen dziecka. Przecież zawsze mogło być lepiej. Mogła go od razu posłać w zaświaty, a znając jej umiejętności była do tego zdolna. Nawet przy najmniejszym wysiłku.

- W samochodzie masz dość małe pole manewru. - odpowiedział niewzruszony.

- Mam ochotę go zabić. - syknąłem.

- Nic nowego.

- Clyde, nie widziałeś jej później. Była cała roztrzęsiona.

- Może dlatego, że była przy Tobie i nie musiała udawać? Może dlatego, że Ci ufa i czuje się bezpieczna w Twoich ramionach? Czasami trzeba odpocząć, nawet od własnej determinacji.

Na to nie potrafiłem odpowiedzieć. Przecież do tego dążyłem, racja? Tylko dlaczego jego słowa wywołały gorzki posmak na języku?

Ponieważ, Ty też chcesz ją wykorzystać. Podsunął mi umysł.

Lose Myself TOM II | ZAKOŃCZONADove le storie prendono vita. Scoprilo ora