Michał, do kurwy nie dotykaj mnie. / 5.1

3.2K 65 41
                                    

Minęły trzy dni, i to jak bardzo Szczepan, Wygański i Matczak usiłowali się ze mną skontaktować dobijało mnie, nie odpisałam żadnemu ale zbierałam się do tego, a dom nie był pusty, ja owszem ale dom nie. Nie otwierałam drzwi a przez brak telewizora wyglądało to tak jakby mnie nie było, pasował mi taki stan rzeczy. Byłam wyczerpana i tęskniłam za nim...

Siedziałam na jakimś nudnym wykładzie na temat mechanizmów gospodarki rynkowej, miałam sesję za półtorej miesiąca ale nawet nie zaglądnęłam z czego będę ją mieć, miałam szczerą nadzieję że dwa tygodnie wystarczą mi na nauczenie się czegokolwiek byle by zdać. Podczas tego wykładu przybyło mi odwagi i samozaparcia, odpisałam każdemu po kolei.

Po niespełna godzinie usłyszałam pukanie do drzwi, czekałam na kuriera z paczką w której znajdowały się maski do włosów z anwen więc poszłam ucieszona do wejścia, kiedy otworzyłam wbiło mnie w ziemię, to nie kurier tylko on...

- Mogę wejść czy będziesz udawać że cię nie ma? - spytał zaciskając usta w cienką linię. Bez słowa otwarłam drzwi i kiedy wszedł zamknęłam je odwracając się jego stronę, cała drżałam a chęć pocałowania go rosła, wraz ze łzami w oczach. - Możesz mi wytłumaczyć ostatnią wiadomość?

- Nie mam ci nic do powiedzenia, za to ty pewnie byś sobie jeszcze trochę nakłamał. - ucięłam równając z nim zabójcze spojrzenie.

- Co kurwa? O czym ty gadasz? Odjebało ci czy co? - powtarzał chodząc w tą i z powrotem, podszedł do mnie koniec końców chwytając za barki. - Co się stało? - zapytał spokojnie.

- Michał, do kurwy nie dotykaj mnie. - odsunęłam się od niego znacznie, jego wyraz twarzy był coraz bardziej nie tęgi.

- Pokurwiło cię czy jak? - wydarł się. Nakrzyczał na mnie a ja powiedziałam że ma mnie nie dotykać, po moich polikach popłynęły łzy, kiedy to zauważył chwycił się za włosy ciągnąc je w geście bezradności.

- Twoja dziewczyna tu była a ty po czymś takim przychodzisz tu i jeszcze bezczelnie na mnie wrzeszczysz? To ciebie chyba pokurwiło. - stwierdziłam ostro.

- Jaka moja dziewczyna? Nie mam nikogo prócz ciebie! - ciągnął swoje włosy po czym puścił je i spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, jebany kłamca. Złość we mnie wzrosła.

- Nie masz już nikogo! - uderzyłam go w twarz, a on tylko chwycił się za to miejsce i popatrzył na mnie z obrzydzeniem. Miałam dość jego jak i tej sytuacji.

- Nie wiem co brałaś ale skończ. - wymamrotał masując polik, tego było za wiele.

- Wynoś się. - oznajmiłam. Spojrzał na mnie z oczami pełnymi niedowierzania, stał jak ja wcześniej, jak wryty. - Powiedziałam że masz się wynosić! - wypchnęłam go za drzwi a kiedy się obrócił zamknęłam mu je przed twarzą i znów osunęłam się na podłogę płacząc, nie wiedziałam co się z nim stało, na początku taki nie był...

Od tej kłótni upłynęły trzy godziny a ja spacerowałam w okół domu, ciemność idealnie odzwierciedlała moją duszę w tym tygodniu, już sama nie wiedziałam czy to co ta dziewczyna mówiła było prawdą czy też nie, faceci to śmiecie i to jest jedyne w co wierzę, to jest moja nowa religia.

Warszawa trochę mnie w jakiś sposób reflektuję, pokazuje mi jak wiele mogę doznać w tak nie długim czasie, nakierowuję drogę którą powinnam kroczyć ale moje życie schodzi na inną, złą drogę. Nie mówię tu o narkotykach ponieważ nigdy nie tknę tego świństwa ale mówię tu o relacjach, w rok od kiedy tu mieszkam zbudowałam sobie wiele wspomnień, ale nie każde zaliczam do tych które warto zapamiętać, mój ex na przykład.

Zaczęliśmy ze sobą chodzić w listopadzie ubiegłego roku a nasz związek zakończył się nie małym fiaskiem. Poznałam go na uczelni, on był na filologi i nie zdał pierwszej sesji a jego życie wkroczyło na nie właściwe tory przez narkotyki. Zaczął brać a ja nie wiedziałam, przesiadywał u mnie a kiedy pierwszy raz zauważyłam że zażywa, następną działkę wysypałam mu do toalety, ten uderzył mnie z pięści w twarz i brzuch po czym kiedy z nim zerwałam wmawiał mi że bez niego sobie nie poradzę, a ja będąc pod wpływem tak silnej manipulacji zaczęłam myśleć że to moja wina że bierze i że bez niego faktycznie nie dam sobie rady, dałam.

W kieszeni płaszcza zawibrował mój telefon, przy okazji wyciągnęłam sobie papierosa odczytując wiadomość. Była od Szczepana o tym że prosi żebym odebrała bo to ważne. Po kilku sekundach wyświetlił mi się jako osoba dzwoniąca, niechętnie przeciągnęłam słuchawkę i przyłożyłam ją do ucha.

- O co chodzi? Co się stało trzy dni temu bo nie uwierzę że to chodzi o tego klapsa. - mówił bardzo poważnie, sama zwątpiłam czy wie czy też nie.

- Trzy dni temu przyszła pod mój blok jakaś szczupła blondynka, pytając o mnie, powiedziała że jest dziewczyną Michała i że ją zdradził ze mną... - moje oczy wypełniały się łzami.

- Kurwa... - brzmiał jakby wiedział o czym mówię, odkryłam ich wspólną tajemnicę? - To Magda, Była Michała, przyjdziesz do nobocoto to ci wszystko wyjaśnię? Zabierzesz wtedy stąd go, nie wie chyba gdzie jest. - mówił prawdopodobnie patrząc na niego.

- Będę za dziesięć minut. - rozłączyłam się, spaliłam papierosa i ruszyłam do studia. W siedem minut byłam na miejscu czyli przed czasem. Weszłam do środka i poczułam ostry zapach trawki który wręcz mnie samą odurzał, w studiu był tylko Szczepan, Janusz i nie tomny Michał. - No więc o co chodzi?

- Siadaj. - wskazał na miejsce tuż obok Michała który nie wiedział w którym wymiarze się znajduję. - Magda to jego była, zerwał z nią jakoś w marcu rok temu bo go zdradziła z innym. Ona nie mogła zrozumieć czemu mu to przeszkadza i robiła wszystko żeby do niej wrócił a kiedy zobaczyła ciebie na relacji, którą Michał wstawił jak robiliście studenta, to stwierdziła pewnie że musi się ciebie pozbyć, że to ty jesteś ogniwem które im przeszkadza w stworzeniu szczęśliwej rodzinki. - skończył łapiąc ostro powietrze. Zrozumiałam wtedy że miał rację, zbyt wiele szczegółów. Łzy po moich policzkach leciały nie dlatego że się cieszyłam, dlatego że było mi cholernie głupio po tym jak go uderzyłam a on nic nie zrobił... - Nie płacz, ułoży się. - objął mnie i wytarł rękawem łzy, wstał podchodząc do Michała i chciał go już chwytać ale wstrzymałam jego rękę w ostatniej chwili kręcąc głową.

- Michał wstawaj, idziemy. - powiedziałam chwytając go za ramię i lekko nim potrząsając, on spojrzał na mnie zmarnowany i zrzucił moją rękę bardzo brutalnie, moje łzy ciekły jak wodospad a ja byłam bezradna. - Proszę cię, wyjaśnimy sobie to w domu... - wyszeptałam.

- Dostałem sporo wyjaśnień, a nic nie zrobiłem.  - krzyknął siadając normalnie, chyba lekko wytrzeźwiał.

- Proszę... - szeptałam łkając cicho oraz chwytając go za bluzę.

- Zostaw mnie kurwa! - krzyknął odpychając mnie, byłam bezsilna ale sama na to zasługiwałam, to ja go nie wysłuchałam i na dodatek uwierzyłam jakiejś nieznajomej lasce.

- Michał uspokój się i idź z Dagmarą. - powiedział Janusz ściągając słuchawki z uszu. On tylko spojrzał na niego z pogardą i dalej miał mnie gdzieś.

- Ostatni raz cię proszę, jeśli teraz powiesz że mam spadać to w porządku, już mnie nie zobaczysz. - powiedziałam a Szczepan wstrzymał oddech będąc pewnym że Michał odmówi i że nie będziemy się już widywać.

- Muszę się odlać i wychodzimy ale musze cię chwycić pod ramię bo nie dojdę. - powiedział sucho i doczłapał się do toalety, poczułam? Ulgę... Mamy szansę, spojrzałam po chłopakach ze studia, Janusz pokazał mi kciuki w górę a Szczepan serduszko ułożone z palców, podniosło mnie to na duchu, wzięłam kurtkę Matczaka a kiedy wyszedł z toalety podałam mu ją, włożył ją i wyszliśmy po krótkim pożegnaniu. Szliśmy w ciszy, nie miałam zamiaru się odzywać, ba nawet nie przyszło mi to na myśl. Po moich policzkach ciekły łzy, które on z pewnością widział ale alkohol i zioło dawały znaki, bo coraz ciężej mu się szło. - Kiedy będziemy? Już nie mogę...

- Dwie minuty, za zakrętem, wytrzymaj proszę. - nie prawiłam mu kazań na temat tego że przesadził, jeszcze nie teraz. Wejście po schodach nie było takie proste, jego plączące się nogi nie ułatwiały sprawy a śmiech na całą klatkę tym bardziej, odkluczyłam drzwi trzymając już prawie nieprzytomnego chłopaka, zakluczyłam drzwi cudem ściągając z niego kurtkę, buty i zaprowadziłam go na sofę, nie protestował, chwycił jakaś poduszkę i położył na niej głowę pięć minut później chrapiąc, okryłam go ciepłym kocem i poszłam do sypialni. Włożyłam piżamę i kładąc się do łóżka wiedziałam że jutro nie będzie łatwo...


Myślicie że się ułoży?

Mata||Daj sobie spokójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz