Nie mogę znów cię pokochać... /1

1.9K 50 40
                                    

Obudziłam się z niewielką chęcią do życia, już przywykłam. Byłam bardzo zdołowana wchodząc na mój telefon i widząc datę 14 lutego. Serio? Dzień zakochanych? A ja bez drugiej połówki. Miałam połówkę to teraz połowa mnie siedzi w innym domu. Może u innej dziewczyny... Stop. Nie myślmy o tym w ten sposób. Fakt że nie widzieliśmy się kolejny miesiąc wcale nie działał na korzyść. Nie zapominałam o nim tylko jeszcze bardziej sobie przypominałam. Powiem sobie to szczerze, czas z nim był najlepszym w moim życiu...

— Co robisz? — spytał Matczak wchodząc do pokoju.

Krzyknęłam wprost z łazienki.
— Testuje mydło do rąk, jest zajebiste!

— Co robisz? — spytał nie rozumiejąc, kiedy wszedł i zobaczył co trzymam zaczął się śmiać. — Coś ty kurwa kupiła?

— Figlarne mydełko, sympatyczne.
— również się śmiałam. — Jak jeszcze raz będziesz chciał uprawiać seks w dupę to ci to mydło w twoją dupę wepchnę i zobaczymy czy ci się nadal będzie podobać. — uśmiechnęłam się na co jemu mina zrzedła, o sto procent, teraz był przerażony. — Ojj Matczi, Matczi... Czekoladę masz na biurku.
— Powiedziałam wycierając ręce...

.

— Gotowa? — spytał powoli wsuwając swoją rękę między moje nogi, nogi jak z waty. Rozsunęłam lekko uda dając mu dostęp, ten lekko odchylił palcem moje figi i zaczął masować moją łechtaczkę prowadząc mnie do szewskiej pasji. Jęknęłam cicho przysuwając go do siebie, przystawiłam swoje usta wprost do jego ucha i szepnęłam ,,pieprz mnie''.

.

MICHAŁ ONA JEST KUŹWA ZIMNA!

Lala nie bój dupala, powoli.
zaśmiał się chwytając mnie za pośladki, nie spodziewałam się tego więc wraz z tym odgięłam się do tyłu wpadając pod wodę. Kiedy wypłynęłam miałam jedno życzenie, zabić go.

O ty, masz przejabane! zaczęłam go gonić w wodzie ale jebaniutki dobrze uciekał.

ONA MNE BIJE! krzyczał Matczak będąc coraz bliżej brzegu.

JA CIĘ MOGĘ DOPIERO ZACZĄĆ BIĆ!

.

W sumie ładnie tu, dawaj.
powiedział Michał chwytając mnie za rękę, byłam zachwycona. Objął mnie w pasie przysuwając do siebie, praktycznie stykając się nosami, patrzył mi w oczy uśmiechając się, kiedy Iga oznajmiła że zdjęcie zostało zrobione również przegiął mnie jak w tańcu i zaczął się śmiać, znów zdjęcie zrobione, pociągnął mnie żebym mogła stanąć prosto po czym mnie obrócił w miejscu, kolejne zdjęcie cyknięte. Ostatnie i najfajniejsze to zdjęcie w którym chwyta moje oba poliki w dłonie ściska mi twarz dzięki czemu z moich ust powstaje dziubek i go całuję...

.

To nie byłaś ty? Zapytał dotykając mojego ramienia.

Michał daj sobie spokój, nie chce cię znać. powiedziałam cała zapłakana wychodząc z klubu...

Mogłam wybaczyć mu już miesiąc temu. Nic by to nie zmieniło. I tak go kocham i tak a teraz nie siedziałabym i nie ryczałabym jak bóbr bo wspominam ,,stare dobre czasy''. Chciałam zająć czymś myśli, pomyślałam że posprzątam. Nie robiłam tego od dawna. Ale wcześniej stwierdziłam że zrobię sobie herbatę, wyciągnęłam kubek i zaczęłam szukać mojej ulubionej, naszej ulubionej...

Niewiele myśląc posłodziłam słodzikiem i w oczekiwaniu na zaparzenie poszłam sprzątać w łazience, nie bardzo miałam pomysł co zrobić z ponad dwudziestoma żelami pod prysznic, nawet myć mi się odechciało. Byłam tylko ciekawa czy w tych zapasach żeli jest jego ulubiony, arbuzowy i nie zdziwię samej siebie. Otóż są tutaj takie trzy. Nawet własna łazienka mnie dobija, wielkie dzięki. Poszłam do kuchni napić się herbaty, usiadłam przy wyspie odpływając myślami chen daleko, a na przeciwko chciałam widzieć Michała równie pogrążonego w myślach, jak to rano mieliśmy w zwyczaju. Zebrałam się i zaczęłam sprzątać kuchnie, no cóż tutaj był po prostu chlew, kiła i mogiła. Salon zostawiłam na kiedyś, podobnie jak sypialnie. Rzuciłam się na kanapę i leżałam. Po prostu leżałam. Powoli uświadamiałam sobie że mam zaraz egzamin praktyczny z jazdy. Tak, zdałam sesję bo we mnie uwierzył, zdałam egzamin pisemny z prawa jazdy bo we mnie wierzył. W końcu miałam go odbierać pijanego... Teraz to nawet to miało dla mnie bardzo duże znaczenie.

***

Zamówiłam sobie pizze, w kształcie serca, święto zakochanych zobowiązuje prawda? Jadłam pierdoloną pizze z salami oglądając zmierzch. Akurat kiedy w ustach miałam pizze był moment w którym Belli pęka kręgosłup bo jej wampirze dziecko, bardzo brutalnie ją zeżarło. Mój ulubiony moment. Miałam wyłączony dźwięk w telefonie ale że miałam go tuż obok nogi to poczułam wibrację, kto do mnie dzwoni o siedemnastej w walentynki? A no tak Szczepek.

— Halo? — spytałam dalej oglądając misję Edwarda który gryzł całe ciało Belli.

— Musisz przyjść szybko do nobocoto! Jesteś nam potrzebna! — krzyczał podekscytowany.

— Co się stało? — spytałam ale odpowiedziała mi głucha cisza, no tak rozłączył się. Ale nie dyskutowałam tylko się ubrałam, w miarę umalowałam i wyszłam. w kilka minut byłam na miejscu. — Czego się tak darłeś co? Cześć wszystkim.
— powiedziałam machając.

— Ja? Musiało się tobie pomylić, ja ci powiedziałem tylko że musisz przyjść. — zaśmiał się. — Chodź usiądź.
— usiadłam zgodnie z jego propozycją.

— To co było takiego ważnego? — spytałam oglądając swoje paznokcie.

— Nic. Chciałem żebyś sobie ze mną posiedziała, nie martw się nie ma go.

Nie śmieszne Franciszek.

— No dobra...

***

Minęło półtorej godziny a ja nic nie robiłam tam. Nudziło mi się w zasadzie.

— Będę lecieć. — wstałam powoli szykując się do wyjścia. Szczepan sprawdził szybko telefon.

— Nie możesz! — krzyknął podbiegając do drzwi.

— Dlaczego? — on coś chyba kombinuje.

— Bo... Bo jest ciemno, i ci się coś stanie. — on mówił poważnie?

— Nic mi nie będzie Szczepan. Spokojnie. — próbowałam go uświadomić w tym że ja mam już dwadzieścia jeden lat.

— Zaraz! Bo wiesz mam pytanie a ty jesteś dziewczyną prawda?

— No logiczne chyba.

— Jak dziewczyna ma czarne włosy pod pachami to to jest normalne?
— spytał całkiem poważnie a ja za wszelką cenę starałam się nie zaśmiać, nagle dostał powiadomienie na telefon, momentalnie je sprawdził.
— Wiesz co nie ważne już jest to pytanie. To paa.
— i poszedł szybko do toalety?

— Pa? — wyszłam zastanawiając się co tak na prawdę było przyczyną jego dziwnego zachowania. Podeszłam pod mój blok, wystukałam kod na domofonie i weszłam po schodach, odkluczyłam drzwi i weszłam. Miałam zapalone światło, pewnie ja nie ogar o tym zapomniałam. Ściągnęłam buty i już mi coś nie pasowało, zapach spaghetti unosił się aż pod wejście, a rozsypane płatki róż nie były kwestią mojej nie uważności. Zaczęłam się lekko stresować ale kiedy przekroczyłam próg pokoju a w kuchni zobaczyłam Michała trzymającego kwiaty moje nogi zmiękły...

— Michał? Co tu robisz? — spytałam podchodząc bliżej.

— Nie mogę już tak, zrobię wszystko co tylko chcesz ale pokochaj mnie znowu... — powiedział patrząc na mnie, wręczył mi kwiaty a ja się popłakałam.

— Nie mogę znów cię pokochać...


Ehhh, kończę w idealnym momencie i zobaczymy się po świętach.

Ps. Ostatnie zdanie ma dwa sensy

Mata||Daj sobie spokójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz