Część 40.

1.6K 39 46
                                    

08.09.2021

Studia zaczynają się za mniej niż miesiąc, mam dość na samą myśl. Ale jedyne co jest dobre to że się dogaduje z Michałem, bo go nie widuje. Nigdy go nie ma, nie specjalnie się mną interesuje bo jest zmęczony jak przychodzi ale ja go rozumiem. Chociaż od dwóch dni nie widziałam żeby spał. Zaczynam się martwić. Godzina dla niego wczesna bo druga w nocy, postanowiłam zadzwonić do niego ale ktoś mnie wyprzedził, Szczepan.

- Halko, śpisz? - spytał jakby czując się głupio przez to że dzwoni o tej godzinie.

- Nie śpię, spokojnie. - uspokoiłam go. - O co chodzi?

- Dzwonię żeby ci powiedzieć że Michał wraca do chaty, jest nie do życia a zaraz przed nim wielki koncert na który już nie ma biletów. Zasłużony dzień wolny na odespanie. Tylko przypilnuj go żeby spał a nie tylko pracował bo z męczennika nie ma pracownika. - poczułam się jakbym pracowała w jakiejś korporacji.

- Okej, dzięki za info. Będę jutro w Nobocoto bo znowu muszę iść do magazynu. - chłopak jeszcze chwilę ze mną pogadał po czym zakończyłam z nim rozmowę idąc zrobić sobie herbatę. Przed pierwszym dniem studi kończę dorabianie w studio. Magda mówiła że Karol ma jakieś plany żeby dać mi propozycję umowy od stycznia ale nic od samego Poziemskiego nie słyszałam więc nie pytałam, zgodzę się oczywiście no bo czemu nie. Dam jakoś radę. Dziewczyna sama mówiła że będzie chciała dać mi połowę swoich obowiązków bo myśli nad drugą ciąża. No jak tak chce to pomogę. Wszyscy ze studio zachwalali moją organizację w pracy i to że wszystko jest ogarnięte na już, nie na zaraz, później. Już.

Usłyszałam odkluczany zamek w drzwiach, wyjrzałam zza granatowej sofy na korytarz widząc Michała, wstałam chcąc się z nim przywitać, nie wiedziałam go od rana bo jak wstałam to już go nie było. Uśmiechnął się blado na mój widok.

- Tęskniłem i myślałem o tobie cały dzień. - podszedł do mnie wtapiając swoje dłonie w moje włosy, również tego dokonałam całując go w podobny sposób.

- Ja też. - zawtórowałam. - Zrobiłam ci herbatkę, chodź. - pokazałam na stół w kuchni przy którym usiadł ze zmęczenia nawet nie słodząc herbaty. Oczy miał małe jak paciorki, worki pod oczami jak u pandy i sine suche usta. Wyglądał jak trup.

- Idź spać, będę pisać teksty i wątpie że tak o siedziałaś do trzeciej. - ponaglił mnie wyganiając z pokoju, jednak pamiętałam o co poprosił mnie Szczepański.

- Dobrze zaraz pójdę, a obejrzymy coś chociaż dwadzieścia minut? Praktycznie się nie widujemy... - powiedziałam smętnie.

- Dobrze misiek, sam się wkurwiam na to że tak to wygląda... - jest! Mój plan poszedł w ruch kiedy to ruszyliśmy na kanapę, ułożyłam się wygodnie klepiąc swój brzuch. Zasygnalizowałam mu gdzie ma się położyć, na oparciu miałam już nawet przygotowany koc. Z początku nie ogarnął o co mi chodzi, wyglądał jak śmierć więc ledwo kontaktował. Lecz w końcu załapał kładąc się na mnie delikatnie, poczułam że jestem najmiększą rzeczą na której brunet leżał w ostatnim czasie, chwyciłam za pilota i włączyłam ciumkaj loczki, stały repertuar. - Co w pracy... - mruknął, zaciągając ślinę do ust i podkładając dłoń pod mój pośladek.

- W porządku, jakoś sobie radzę. A ty jak dzisiaj, słyszałam że dzień wolnego masz? - spytałam.

- Yhm, ale muszę w domu w takim razie pisać... - coraz mniej wyraźnie mówił.

- Szczepan powiedział że masz odespać, wiem że nie spałeś... Nie możesz tak bo nie dasz rady koncertu zagrać. - dodałam zmartwiona drapiąc go po plecach.

- W takim razie odeśpię... - powiedział znów bardzo nie wyraźnie i każde słowo coraz ciszej. Nie zrozumiałam.

- Co ty zrobisz? - spytałam blondyna zatapiając rękę w jego włosach. Nie odpowiedział, wychyliłam się na tyle ile to możliwe i faktycznie usnął, a chwilę później ja...


15.09.2021

Siedziałam właśnie w studio, pomagałam Januszowi i spisywałam to co musiałyśmy załatwić. Ktoś do mnie zadzwonił ale jak się okazało był to Filip. Mój były, nie obchodziło mnie to co chciał. Dalej zajęłam się załatwianiem. Wyszłam do głównego pokoju w nobocoto po którymś telefonie i odebrałam.

- Czego ty człowieku chcesz? - spytałam wzburzona. Niech się w wpierdala w moje życie. Niech zniknie. Zwróciłam uwagę kilku osób w tym Michała i Franka.

- Dagmara, pomóż mi... - wysapał ledwo słyszalnie. Okej teraz zaczynałam się bać.

- C..Co się stało? - spytałam zlękniona.

- Przesa... Przesadziłem z dragami... - słyszałam że już nie ma siły powoli mówić, do moich oczu napływały łzy a ja byłam przerażona.

- Gdzie ty kurwa jesteś? - nie odpowiedział. - Jedzie do ciebie karetka? - nie odpowiedział, rozpłakałam się przy wszystkich na dobre. - Filip kurwa odpowiadaj!

- Tam gdzie zawsze. Jedzie ale boje się że nie dojedzie... - przerwał ciężko oddychając. - Przy... Przyjedź proszę, kocham cię i ch... Chcę spędzić z tobą ostatnie chwilę... - usłyszałam tylko dźwięk rozłączanego połączenia.

- Filip do chuja! - zaklęłam płacząc. Podszedł do mnie Michał.

- Jaki Filip? Twój były? - spytał... Zazdrosny?

- Jade do niego. - i wybiegłam nie czekając na odpowiedź. Wsiadłam w auto i podróż na Jerozolimskie minęła mi jak we mgle, nie pamiętam na który zjazd zjechałam na rondzie, w którą stronę skręciłam i czy na pewno nie jebłam nikogo na pasach... Kiedy tylko zbliżałam się do miejsca gdzie wiedziałam że jest słyszałam karetkę, przyspieszyłam żeby zdążyć a kiedy podjechałam prawie że na zapalonym aucie wybiegłam z niego podlatując do miejsca gdzie mieszkał. Zastałam tam tylko ratowników więc spokojna podeszłam do jednego z nich pytając co z Filipem i kiedy będę mogła go odwiedzić w szpitalu i najważniejsze. Gdzie go wiozą, na co on spuścił lekko głowę i powiedział przygaszonym głosem.

- Do kostnicy, on nie żyje. - uciął sucho po czym spojrzał na mnie, a ja jak w transie pokiwałam głową wsiadłam do auta i po prostu odjechałam. Nie odbierałam od nikogo, krążyłam po mieście i dopiero o pierwszej w nocy wróciłam do domu, drzwi były zakluczone więc po omacku ze łzami w oczach otworzyłam je, ledwo ściągnęłam buty po czym osunęłam się po prostu na podłogę prawie krztusząc się swoimi łzami.

- Gdzie ty kur... - Michał się zatrzymał patrząc na mnie chwilę po czym podszedł do mnie pomagając mi wstać, beznamiętnie wstałam i tak jak mnie poprowadził na sofę tak tam usiadłam. Z moich oczu dalej sączyły się wielkie słone łzy które on starał się wytrzeć ale na próżno. - Co się stało? Coś ci zrobił ten idiota?

- On... On nie żyje. - coraz głośnej płakałam a Michał siedział w szoku, po chwili opamiętał się jednak i przysunął mnie do siebie bardzo blisko oplatając swoje ramiona w okół mnie, nie wyrywałam się, nie szarpałam z bezsilności. Ja nie miałam siły w tym momencie oddychać. Jak on nie żyje? Przecież na Wigilii się widzieliśmy... Podobno nie brał. Chciałam iść spać. - Idę spać. - wstałam jednak Michał szybko znalazł się tuż obok mnie prowadząc do sypialni, pomógł mi się uszykować do spania po czym przykrył nie kołdrą i gładził moją zapłakaną twarz dość długo żebym mogła poczuć się faktycznie zmęczona. Następnie ułożył się z drugiej strony łóżka i przytulił się do mnie na tyle na ile było to możliwe...

***

Przebudziłam się czując szarpnięcie Michała. Byłam cała obklejona od potu i czułam na swojej twarzy znów słone łzy.

- Dagmara już wszystko dobrze? Nie płacz poradzimy sobie. - zapewniał blondyn gładząc mnie po przedramieniu. Chyba miałam koszmar. Z tego wszystkiego tylko zaczęłam kaszleć, łzy i wydzielina z gardła zmieszały się tworząc w moim gardle dziwną papkę przez którą miałam trudności z oddychaniem. Poczułam coraz szybciej bijące serce oraz fakt że nie mogę już wcale zaciągnąć powietrza, Michał zrozumiał. - Spokojnie, oddychaj. - instruował mnie jak powoli oddychać przy tym kładąc moje ręce przy jego piersi bym mogła poczuć normalne bicie serca. - Bardzo dobrze sobie poradziłaś.

- Nie ja sobie właśnie w cale nie poradziłam...








No cóż, jeden mniej czy coś.

Dziękujee za wyświetlenia!

Skoro sie nie wyrobiłam na sobotę z rozdziałem to w ramach rekompensaty macie dwa <33

Mamy 40 rozdział! Do końca pierwszej części coraz mniej...

Mata||Daj sobie spokójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz