Część 43.

1.7K 47 52
                                    

Michał:

Znaleźliśmy ją w końcu. To te słowa zaparły dech w moich piersiach na ułamek sekundy, jakby nie wzruszony podszedłem do miejsca gdzie się znajduję, zawiadomiliśmy pomoc medyczną z koncertu o tym że dziewczyna nie kontaktuje a przecież nie wiele piła. Po chwilowych oględzinach jej bezwładnego ciała zabrali ją, a ja nadal nie wiedziałem co się dzieje, chłopacy jechali już do szpitala a ja zabierałem się z rodzicami. Gdy tylko wsiedliśmy do auta atmosfera się jakby zagęściła, tyle że ja nie wiedziałem czemu.

- A jak coś jej ktoś zrobił? - zaczyna się, panika mojej mamy.

- Arletta spokojnie, nie ma co się nastawiać. - próbował moją mamę uspokoić mój stary ale nie wyszło mu to.

- Nie mów mi że mam być spokojna kiedy nie wypada! - ale czego ona się tak stresuje i burzy, nic na to nie poradzimy. - Dziewczynę znaleźli w zatęchłym składziku na miotły nieprzytomną a ty mi mówisz że mam być spokojna... - czy ona będzie teraz płakać? - Moja biedna...

***

Dagmara:

Powoli czułam że żyję. Odzyskałam świadomość ale było to wręcz prawie nie możliwe abym się ruszyła, tak więc mimowolnie otwarłam powieki czując wstrętny blask światła, rozglądając się zauważyłam że nie jestem w znanym mi miejscu, jestem w szpitalu, w jakimś białym, nieprzyjemnie czystym pomieszczeniu. Nikogo nie było w okół mnie, przewróciłam oczami lekko zdziwiona. Nie wiedziałam nawet co się stało i czemu tu jestem. Nic nie pamiętam...

Bardzo trudno mi się oddychało, a dodatkowo było mi nie dobrze, i to bardzo nie dobrze. Mimo trudnego poruszania się w trybie nagłym zerwałam się z łóżka jak w jakimś transie idąc do toalety, zwymiotowałam wszystko, czyli nie wiele bo była tam sama żółć, zastanawiałam się jednak czemu, nie załatwiałam się a przecież jadłam i to sporo w trakcie koncertu. Po powrocie do sali stanęłam przed szpitalnym łóżkiem przyglądając się samej sobie, nie miałam butów, same skarpety. Ubrania były w stanie idealnym a na twarz bałam się spojrzeć więc oszczędziłam sobie tego. Zastanawiałam się co tu robie i ile tu siedzę, na te pytania zaraz miałam dostać odpowiedź ponieważ do sali wszedł lekarz. 

- O, obudziłaś się, to bardzo dobrze. - podszedł do mnie wyciągając latarkę i świecąc mi w oczy. 

- Przepraszam ale... Co tu robię? - spytałam zmieszana.

- Leżysz. - uśmiechnął się, nie śmieszne. - Twoi znajomi zgubili cię na imprezie a po znalezieniu byłaś nie przytomna. - czytał z kartki sytuację. - Wykonaliśmy szereg badań, wykonaliśmy również płukanie żołądka. - zamilkł na chwilę. - Padła pani ofiarą kwasu gamma -hydroksymasłowego. 

- Nie rozumiem? 

- Ktoś podał pani pigułkę gwałtu. Nikt raczej pani nie wykorzystał ale no podał go pani, policja będzie mieć zapis z kamer z klubu i wtedy się dowiedzą kto to i czy coś się pani stało. - powiedział nieco smutny, dobry aktor.

- Ile tu leżę, która jest godzina? - jestem ciekawa gdzie moje rzeczy.

- Jest godzina ósma dwadzieścia, a leży tu pani niespełna pięć godzin. Dostanie pani wypis niedługo. - uśmiechnął się w pokrzepujący sposób.  - Wpuścić do pani bliskich? - pokiwałam głową na tak a doktora już po chwili nie było, natomiast na jego miejsce przyszło trzech innych. Nie lekarzy, ludzi. Mama Michała, tata oraz on sam. Kiedy tylko jego mama zobaczyła mój lekki uśmiech podeszła do mnie tuląc delikatnie jakby bała się że coś mi zrobi. Byłam zmęczona. Michał chyba też. 

- Jak się czujesz skarbie? - spytała jego mama gładząc mnie po czole, czułam się jakbym miała dziesięć lat. 

- Nie jest najgorzej, ale po pierwsze wszystko mnie boli pod względem mięśniowym, jest mi niedobrze i pęka mi głowa. - stwierdziłam prawie że szepcząc.

Mata||Daj sobie spokójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz