Część 23 / 2

1.2K 58 47
                                    

- No ale co znowu? - już od progu myślałam że go udusze. Pojechałam do studia bo chciał żebym go odebrała. Tylko że nie wiedziałam w jakim celu. No ale nie byłabym sobą gdybym jednak mu nie uległa. Problem polegał na tym że chłopak nie chciał mi powiedzieć gdzie mam go zawieźć. Kazał mi się tylko ładnie ubrać.

- Misia nie strofuj się tak. - zaśmiał się siedząc na sofie w pokoju nagrań. Podeszłam stając nad nim. - Wiesz że od góry wyglądasz jeszcze lepiej?

- A wiesz że ja mam co robić prócz odbierania cię i robienia za ubera? - podniosłam brew. - A tak po za tym, to ja zawsze wyglądam dobrze.

- Jedziemy do rodziców moich, tak w sumie. - okej, minał tydzień od pogodzenia się a on już mnie tam zaciąga? My nawet razem nie jesteśmy.

- Michał... - jęknęłam. - Czemu mnie nie pytasz o zdanie? - usiadłam obok niego, w pomieszczeniu byliśmy sami, na chwile obecną.

- Bo wiem że powiedziałabyś nie. - pocałował mnie w czoło wstając. - No dawaj, nie chcesz żebyśmy się chyba spóźnili prawda?

- Ale coś się stało czy jak? - spytałam, rzeczywiście się zbierając. Bolała mnie trochę głowa i byłam zmęczona po pracy ale to nic teraz nie znaczyło, bo nie miałam ochoty o tym rozmawiać z nim. Przejął by się. Chłopak wzdrygnął ramionami i udaliśmy się do samochodu. Zapieliśmy pasy i ruszyłam w znanym mi kierunku. Tylko problem polegał na tym że puszczał muzykę, głośno. - Michał, przycisz.

- Dobrze. - faktycznie przyciszył przyglądając mi się. - Wszystko w porządku? Tylko mów jak jest.

- Głowa mnie boli, jestem wykończona po pracy.

- To może odwołam? Bo coś tam od nas chcieli ale to moż-

- Nie. Na spokojnie. - upewniłam go, lekko się uśmiechając. W rzeczywistości wcale nie było okej ale wolałam o tym nie wspominać. Podjechaliśmy na miejsce, wysiadłam z auta, tak jak brunet i udaliśmy się do domu. Nic się nie zmienił od środka, może z wyjątkiem jakiegoś nowego wazonu. Rozbierałam się z kurtki a w między czasie Michał poszedł do kuchni gdzie siedzieli jego rodzice. Wieszajac ubranie na wieszak coś zwróciło moją uwagę, zdjecia rodzinne, z wakacji i tym podobne. Tylko że na jednym byłam ja wraz z brunetem, uśmiechnęłam się szczerze idąc również do pomieszczenia. Dawno ich nie widziałam.

- Kogo moje oczy widzą? - uśmiechnęła się już od progu Pani Arletta. Podeszła do mnie czule mnie obejmujac po czym chwyciła mnie za ramiona patrząc na mnie z uśmiechem, jednak jej też coś nie pasowało. - Coś sie dzieje kochanie?

- Głowa ją boli.

- No tak, chcesz może tabletkę? - zmartwiła się, patrząc na mnie i odgarniając mi włosy za ucho. Kochana kobieta. Pokiwałam głową a ta puściła mnie idac do szafki. - Zrobie ci herbatkę mietową tak jak lubisz, usiądź sobie. - usiadłam zgodnie z tym co powiedziała a zaraz po tym zostałam objęta ramieniem przez Michała, miło.

- Cześć dzieciaki. - wszedł do domu Pan Marcin. Jego też dawno nie widziałam. - Dagmara wyrosłaś. - puścił mi oko. - Żartowałem, dalej jesteś niska.

- A dziekuje Panu, a pan chyba schudł? - zaśmiałam się. - Żarcik. - Pani Arletta zasłoniła usta śmiejąc się po cichu a Michał parsknął śmiechem.

- Dobre to było.

Dostałam herbatę wraz z tabletka, podziękowałam wkładając kapsułkę do buzi i popijając ją herbatą, nie była aż taka gorąca jak mi sie wydawało. Rodzice zaczęli nam tłumaczyć że wyjeżdżają na wakacje i nie będzie ich do połowy grudnia i czy moglibyśmy się przeprowadzić do tego czasu do nich by pilnować domu, Michał się oczywiscie zgodził a mi w zasadzie wszystko było jedno, bardzo dużo czasu ze sobą spędzamy a w razie czego to przecież mam swoje mieszkanie. Porozmawialiśmy chwile przy herbacie o tym gdzie leca, po co, i ogółem o tym co się dzieje u nas.

Mata||Daj sobie spokójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz