Część 32 / 2

1.7K 58 197
                                    

2 dni do wyjazdu.  

Obudziłam się pierwsza, co mnie wcale nie dziwi. Michał chyba dopiero wczoraj poszedł porządnie spać. Więc sen jest u niego wskazany. Spojrzałam na godzinę, dwunasta. Musiałam jechać do pracy na dwie godziny żeby wypisać urlop, oddać dokumenty Marcelinie i ogarnąć biuro. Więc wstałam z zamiarem dokonania tego. Okryłam Michała szczelniej kołdrą, uchylając okno i wyszłam z pokoju. Poszłam się uszykować do łazienki i po pół godziny byłam gotowa do wyjścia. Jedyne co mi przeszkadzało to myśli że może lepiej Michała nie zostawiać samego. Jednak nie chciałam dzwonić do chłopaków, oni po tym wszystkim też odpoczywają. Więc stwierdziłam że może zadzwonię jednak do szefa z zapytaniem czy nie możemy tego załatwić po jutrze. Po kilku sygnałach się dodzwoniłam. 

- Dzień dobry Dagmaro, coś nie tak? - spytał jak słyszałam jadąc autem. 

- Dzień dobry. Mam prośbę czy moglibyśmy przełożyć to podpisanie urlopu na pojutrze, mam chorego chłopaka i nie chce go zostawiać samego. - zaśmiałam się lekko. 

- Wiesz co, nawet możemy zrobić tak że nie musisz przyjeżdżać. Wszyscy teraz wyjeżdżają w tym miesiącu więc pracy jest znikoma ilość. Dopiero od lutego wszystko rusza. Także na spokojnie. 

- O, to nawet lepiej. Jakbym jednak miała przyjechać to proszę pisać. 

- Dobrze, pracowniku miesiąca. - zaśmiał się. - To zdrowia dla chłopaka i do zobaczenia w pracy. - po krótkim pożegnaniu rozłączyłam się idąc do salonu. Stwierdziłam że zrobię dla Michała herbatę i jakieś kanapki. Musi coś jeść. Zrobiłam je z masłem, pomidorem i serem. Wraz z herbatą poszłam do pokoju, w którym dalej spał chłopak. Usiadłam na jego stronie łóżka, lekko nim szturchając. On nawet nie drgnął, jeszcze kilka razy mocniej szarpnęłam ale on dalej nic. Zaniepokoiło mnie to trochę. 

- Michał. - szarpnęłam nim dość mocno, dopiero teraz się poruszył, lekko otwierając zdziwione oczy. Rozejrzał się po pokoju w panice po czym szybko usiadł krążąc oczami w różne strony. Przykro się na to patrzyło. - Zjedz cokolwiek, zrobiłam ci kanapki. - uśmiechnęłam się, jednak chłopak nie wykonał żadnego ruchu dalej na mnie patrząc. - Wszystko z tobą w porządku? - to już mnie nie bawiło, jego stan był przerażający. Chwyciłam go za poliki dłońmi czując że jest strasznie rozpalony, i to nie wina kołdry. - Jezus Michał. - szkoda mi go było mimo że to jego samego wina. - Zjedz, dam ci tabletkę. 

- Nie dam rady. - powiedział zachrypniętym głosem. - Będę wymiotował. - pobiegłam szybko po miskę w ostatnim momencie mu ją podając. Po kilku minutach chłopak już nie wymiotował. Oparł się o wezgłowie, przymykając powieki. Gładziłam go po dłoni. 

- Zjedz Michał, spróbuj. Bo nie będę mogła dać ci tabletki na ból głowy. - powiedziałam patrząc na ledwo otwarte oczy chłopaka, w stoliku nocnym był ketonal. Więc wyciągnęłam go na wierzch i podałam mu kanapkę, ledwo otworzył usta żeby ją ugryźć. - Kochanie, proszę. - brunet spojrzał na mnie, głęboko wzdychając jednak biorąc sporego gryza. Po dwóch trzech gryzach odpuściłam mu, podając tabletkę. Połknął ją popijając herbatą. Po czym znów się oparł, przymykając oczy. Musiał się do tego stanu doprowadzić? Chciałam wstać jednak on, chwycił mnie za dłoń. Zostałam, dalej siedząc i na niego spoglądając. Trzymaliśmy się za rękę, dość mocno się ściskając. Chłopak zamknął oczy, a po kilku minutach jego uścisk lżył. Ułożył się wygodnie, widocznie śpiąc. Wyszłam z pokoju chcąc się odstresować, poszłam na balkon. Zapalić. 

***

1 Dzień do wyjazdu. 

Siedziałam właśnie w kuchni, grając w simsy. Michał akurat się mył. Czuł się już na tyle dobrze że przed chwilą był na papierosie. Wczoraj był dramat. Ale jak na tyle dni zabawy to i tak go krótko trzymało. Podobno nie brał nie wiadomo ile, tylko jarał sporo. Chociaż tyle dobrego. Miałam właśnie ciekawą rozgrywkę ponieważ zostawałam gwiazdą. Coś genialnego. Mogłam wybrać sobie swoje dziwactwo, czy ruchanie się w każdym zakątku domu się liczy? Mam nadzieje. Niestety nie ma tu takiej opcji, a szkoda. Usłyszałam przekręcany zamek w drzwiach od łazienki, wychodził. 

Mata||Daj sobie spokójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz