Część 30.

2K 52 46
                                    

01.06.2021

Dzisiaj miałam ręce pełne roboty, musiałam się uczyć, jechać do empiku odebrać książki i jeszcze zrobić sobie coś do jedzenia. A żeby tego było mało w trybie natychmiastowym potrzebowali mnie znajomi z uczelni. Idzie sobie życie odebrać...

Godzina trzynasta, potrzebuje drukarki, więc jadę do ksero ale wcześniej muszę jechać po pendrive żeby to wszystko zgrać. Tak więc ubrałam się co zajęło mi godzinę i wręcz pobiegłam do auta. Jechałam w niezłych korkach jak na Warszawę przystało, kilka razy dzwonił do mnie Michał ale nie mogłam odebrać, poszłam po pendrive a kiedy go kupiłam znów wróciłam do auta jadąc z powrotem do domu, piętnasta. Wleciałam do domu ściągając wszystko na to ścierwo i pobiegłam znów do auta jadąc do punktu ksero, znalazłam jedno w galerii a że musiałam w tej samej odebrać książki to było mi to na rękę, szesnasta. Michał znów zadzwonił więc stojąc w kolejce po odbiór kliknęłam zieloną słuchawkę.

- Co? - spytałam nie siląc się na miły ton.

- Gdzie jesteś? - spytał idąc gdzieś.

- W mieście? - spytałam dalej stojąc w kolejce, mam dość.

- Chciałem cię gdzieś dzisiaj zabrać bo dzisiaj jest specjalna okazja. - powiedział dysząc.

- Po pierwsze co ty teraz robisz że tak dyszysz? A po drugie jaka okazja? - spytałam lekko zbita z tropu.

- Jest szansa na wyruchanie szympansa moja droga. - powiedział dość poważnym tonem.

- Już jednego mam, nieogolona pacho. - zaśmiałam się widząc wzrok niektórych ludzi, odebrałam paczkę i kierowałam się do wyjścia.

- Dzień dziecka, mam coś dla ciebie. - powiedział podekscytowany.

- Niech ci będzie, to gdzie chcesz mnie zabrać? - spytałam zmierzając do ksero.

- Do twojego auta, bo w zasadzie teraz jestem w Starbucks'ie i mogłabyś mnie za pół godziny odebrać. - powiedział z nadzieją.

- No dobra, na jakiej ulicy? - westchnęłam.

- Krakowska. - pojebało go?

- Co ty tam robisz? - spytałam dość zdziwiona, to drugi koniec miasta.

- Spotkanie gombao...

***

Zaparkowałam tam gdzie miałam i udałam się do Starbucks'a, jakoś dziwnie dużo ludzi tam było ale to zignorowałam, kiedy przekroczyłam drzwi ludzie dziwnie na mnie spoglądali, ale kiedy zobaczyłam fanki i fanów robiących sobie zdjęcia z Gombao zrozumiałam że to nie było tylko spotkanie tylko gombao...

- Daga! - wydarł się Matczak na pół lokalu.

- Tak... To moje imię. - uśmiechnęłam się sztucznie pod maseczką oraz podeszłam do niego. - O co tu chodzi?

- No spotkanie z Gombao jest a co ma być? - spytał robiąc sobie zdjęcie z jakimś nastolatkiem.

- Powiedziałeś spotkanie Gombao a nie ,,z Gombao'' widzisz różnice? - spytałam stojąc kilka centymetrów od niego.

- Ale o co ci biega? Stroisz fochy że zrobiłem spotkanie z ludźmi którzy mnie uwielbiają i wspierają? - powiedział to takim tonem że tym samym pokazał jakbym go nie wspierała. Głupio mi się zrobiło choć to nie chodziło o to.

- Wróć Michał taksówką bo ja nią nie jestem, Nie stroje o to fochów, w ogóle ich nie stroję chodzi mi o to że wyglądam jak gówno a ludzie patrzą na mnie oceniającym wzrokiem, nie lubię tego i tyle. - powiedziałam po cichu. Zrozumiał o co mi chodziło.

Mata||Daj sobie spokójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz