Rozdział 1 - 1 września

2.3K 39 5
                                    


Słońce tego poranka mimo nieubłaganie zbliżającej się jesieni było tak natarczywe, jak w środku lipca, a przecież nareszcie nastał ten dzień-1 września. Młoda czarownica o kasztanowych włosach i czekoladowych oczach delikatnie uchyliła powieki i powoli przeciagnęła się, jak kotka. Jakby na wezwanie, obok niej pojawił się rudy kot i zaczął ocierać się swoim błyszczącym futrem o jej zaróżowiony policzek. 

- To już dzisiaj, Krzywołapku-szepnęła w jego stronę i delikatnie się uśmiechnęła na myśl o powrocie do Hogwartu i ponownym spotkaniu z przyjaciółmi. Jej uśmiech zbladł jednak znacznie, kiedy uświadomiła sobie, że ten rok nie będzie taki sam, jak poprzednie. Miał to być ostatni rok spędzony w Hogwarcie, a dziewczyna była pewna, że jeśli dożyje jego końca, z całą pewnością zapadnie jej w pamięć. Lord Voldemort urósł w siłę- wiedziała, że atak na szkołę i wojna w świecie czarodziejów jest tylko kwestią czasu, którego zresztą najpewniej nie zostało im zbyt wiele. Wiedziała, jaki koszmar przeżywał Harry każdego dnia wakacji- bóle blizny, niepokojące sny i osłabnięcia stały się jego codziennością. Z Ronem i Ginny obiecali sobie, że zrobią wszystko, żeby mu pomóc w pokonaniu Czarnego Pana, jednak z symptomami jego coraz bardziej wyczuwalnej obecności nie mogli zrobić nic, poza patrzeniem, jak ich przyjaciel z dnia na dzień przygasa i traci nadzieję. Hermiona była świadoma, że Harry nie potrafi znieść myśli, że to na jego barkach spoczywają losy całego świata. To on będzie odpowiedzialny za ich przegraną lub (co w chwili obecnej wydawało się mniej prawdopodobne) wygraną. Choć Hermiona, Dumbledore czy żaden inny rozważny czarodziej nigdy nie winiłby Harry'ego, cokolwiek miałoby się stać, widziała, że spora część ich społeczności za wszystkie niepowodzenia obwiniłaby Pottera, a co gorsze- Hermiona również zdawała sobie sprawę z konsekwencji, jakie spadną na ich świat, jeśli jej przyjacielowi się nie powiedzie. Szybko odgoniła od siebie negatywne myśli, patrząc na zegarek, wskazujący godzinę 10.24. Jej oczy wyskoczyły z orbit, a z ust zaczął wylewać się potok krzyków i jęków przerażenia. 

-Krzywołap, mamy pół godziny do pociągu! Czemu wcześniej mnie nie obudziłeś?!-krzyknęła na kota, który aktualnie mył swoje futerko. Spojrzał na nią przelotnie i mruknął pod nosem, jakby chciał jej powiedzieć, że to nie jego problem, po czym wrócił do poprzedniej czynności. Dziewczyna zaczęła biegać między łazienką, kutrem i szafą tak ekspresowo, że kilka razy prawie potknęła się o własne nogi. Spojrzała na pomieszczenie po raz ostatni przed wyjściem. Ostatnią noc przed wyjazdem spędziła w Dziurawym Kotle, dzięki czemu przynajmniej jej podróż na dworzec King's Cross miała być krótsza, niż gdyby jechała ze swojego domu. Pokój nie był szczytem jej marzeń, ale na jedną noc wydawał się odpowiedni. I choć Hermiona przez całą noc miała problemy ze snem, wiedziała że to nie kwestia za ciemnych ścian, bądź zbyt twardego łóżka, a emocji, które nią targały. Mieszanka strachu i ekscytacji, radości i smutku. Przygryzła wargę patrząc na swoje odbicie w lustrze. Cóż, trzeba było przyznać, że nie wyglądała korzystnie. Poplątane włosy, których nie zdążyła uporządkować, wielkie cienie pod oczami i blada cera nie dodawały jej uroku. Spojrzała na zegarek i aż się wzdrygnęła, widząc, że zostało jej 20 minut. - No cóż, nie można mieć wszystkiego- szepnęła pod nosem, łapiąc kufer do jednej ręki, do drugiej klatkę Krzywołapa i upychając pod pachę "lekką" lekturę na podróż.- Lepszego początku roku nie mogłam sobie wymarzyć.


Patrzył w swoje odbicie w lustrze od dobrych pięciu minut. Po jego głowie błąkało się pytanie: Kogo widzi? Nie potrafił na nie odpowiedzieć. Przetarł twarz dłonią, unosząc rękę, przez co koszula lekko się osunęła, ukazując ciemne linie błądzące po jego skórze. Ukazując coś, czego obecność próbował ukryć przed samym sobą przez całe wakacje. Przymknął powieki i przywdział na twarz kamienną maskę, którą miał w zwyczaju nosić. Poprawił swoją już i tak nienaganną fryzurę i przejechał dłonią po świeżo ogolonej brodzie. Wszystko było w nim perfekcyjne. Od fryzury, przez sylwetkę aż po drogi strój. Ale czy na pewno wszystko? Po raz ostatni zerknął w lustro i wziął do ręki swój ciężki kufer. Zdecydowanym krokiem zmierzył w kierunku drzwi, ostatni raz patrząc również na ogromny pokój, do którego irytująco wnikały promienie słońca, które jeszcze bardziej pogłębiały jego melancholię tego dnia. Był gotowy na ostatni rok w Hogwarcie. A może i nawet na ostatni rok swojego życia.

Tu i teraz ~ DramioneWhere stories live. Discover now