Rozdział 45 - W deszczowy dzień

427 18 2
                                    

Hermiona uchyliła powoli najpierw jedno, później drugie oko. W pokoju było ciemno, mimo że musiało być już niezbyt wcześnie. Słyszała stukot deszczu, obijającego się o szybę, a także przebijające się co jakiś czas przez szum grzmoty. Pomieszczenie rozjaśniało się wtedy białym światłem, a ona mogła dostrzec każdy detal drzwi, znajdujących się naprzeciwko łóżka. 

Jej fizyczny stan nie był co prawda lepszy, ale z niewytłumaczalnych powodów obudziła się w naprawdę dobrym humorze. Przeciągnęła się i mruknęła cicho, po czym uniosła się w górę na łokciach i spojrzała w bok, pomlaskując.

W jednej sekundzie pobladła, a jej ciało zalało się zimnym potem. Gdy zobaczyła platynowe włosy rozsypane po poduszce Ginny, automatycznie przypomniała sobie poprzedni wieczór. Pomyśleć, że przez jedną, krótką sekundę czuła się tak dobrze. Na jej policzki wypłynął rumieniec, a ona przykryła się po czubek głowy kołdrą, próbując uciec przed światłem dziennym. Poprzedniego wieczora musiała mieć gorączkę, w końcu gdyby była zdrowa, nigdy nie zrobiłaby czegoś tak lekkomyślnego. Jej żołądek się ścisnął na samo wspomnienie tego jak...

Nie. Odetchnęła głęboko i przymknęła oczy. Pod kołdrą zaczynało brakować tlenu, jednak bała się wychylić choćby centymetr ciała poza nią. A może to wszystko tylko jej się przyśniło? Albo wciąż śniła najgorszy koszmar swojego życia?

Uchyliła lekko pościel, upewniając się, że Dracon wciąż leży na łóżku i szybko nasunęła ją z powrotem na oczy. Uszczypnęła się, jednak on wciąż tam był, na boku, z roztrzepaną fryzurą i całkiem odkryty. A jeśli było mu zimno i on też się rozchoruje? Przygryzła nerwowo wargę, jednak odważyła się wydobyć spod kołdry i jak najciszej potrafiła, podeszła do chłopaka.

Wyglądał pięknie, choć tak inaczej niż zwykle. Stracił całą surowość i tajemniczość, teraz był tylko małym, oddychającym miarowo chłopcem, z lekko zaróżowionymi policzkami. Przyglądała mu się przez kilka sekund, po czym otrzepała głowę i złapała za róg kołdry, przesuwając ją na ciało Dracona. Przyklepała ją lekko i uklękła przy blondynie. Rzuciło jej się w oczy jego przedramię i Mroczny Znak, który wciąż przecież wywoływał u niej taką odrazę. Ze smutkiem zauważyła jak bardzo przerażała ją wizja tego, co rzeczywiście zrobił Malfoy. Prawdopodobnie nie była sobie nawet w stanie wyobrazić okropieństw, których się dopuścił, a jednak jakaś część niej ciągle próbowała go usprawiedliwiać. On nie był zły, tylko zagubiony. Czynił rzeczy, które nigdy nie zostaną wybaczone, ale czy to znaczy, że nie mógł się już zmienić? Niezależnie jak bardzo starał się to ukrywać, po całym czasie, który spędzili już razem, dostrzegała jego cierpienie. To było wręcz namacalne. Tylko czasem przestawał emanować bólem- tak, jak poprzedniego wieczora.

Choć była zażenowana swoim zachowaniem, w pewnym sensie żałowała, że choć raz w życiu nie pozwoliła sobie na coś, czego pragnęła mocniej niż czegokolwiek. Może gdyby Draco miał dla kogo żyć, byłby w stanie naprawdę o siebie zawalczyć? Coś ścisnęło jej się w gardle, a po jej policzku spłynęła jedna, jedyna łza. 

- Dlaczego płaczesz?- usłyszała mruknięcie.

Odwróciła głowę w bok i prędko przetarła policzek. 

- Co? Nie, nie płaczę- odparła pewnie.

- To dlaczego się ode mnie odwracasz?

Pozwoliła, żeby w dormitorium na chwilę zapadła cisza, jednak powoli odwróciła głowę w stronę blondyna i spojrzała mu w oczy. Mrugał bardzo powoli, jakby jeszcze nie zdecydował czy nie wrócić do spania, a jego długie rzęsy za każdym razem dotykały jego policzka.

- Długo już nie śpisz?- pociągnęła nosem.

- Wystarczająco długo, żeby wiedzieć, że przykryłaś mnie kołdrą, a potem się na mnie gapiłaś.

Tu i teraz ~ DramioneWhere stories live. Discover now