Rozdział 7 - Pokój Życzeń

731 24 10
                                    

Długie schody prowadzące na siódme piętro ciągnęły się niemiłosiernie. Co więcej, jakby na złość dwójce uczniów, co chwilę zmieniały swój tor ruchu, utrudniając im już i tak niełatwą wspinaczkę. Nawet postacie na obrazach, które mijali, czerpały chorą satysfakcję z ich cierpienia. Draco szedł obok Hermiony, nie patrząc na nią, a skupiając wzrok na drewnianych stopniach, które przed nim wyrastały. Już dawno stracił rachubę ile ich przeszedł. Początkowo próbował zająć swój umysł właśnie ich liczeniem, jednak jego usilne próby odwrócenia uwagi od dziewczyny spełzały na niczym. Próbował przerzucić swoje myśli na cokolwiek innego, a i tak za każdym razem uświadamiał sobie, że ona teraz idzie obok niego- tak blisko, że gdyby tylko lekko uniósł palec, mógłby musnąć jej dłoń. Tak blisko, że przy każdym wdechu czuł woń jej szamponu do włosów i słodkich perfum. Napawał się tą chwilą, a zarazem starał się z całych sił opanować swój ogarnięty alkoholem umysł. Ciągle wracał też myślami do momentu, w którym złapał ją za drobny nadgarstek. Tak delikatny, że gdyby mocniej go ścisnął, prawdopodobnie na jego oczach rozsypałby się w pył. W myślach widział jej spojrzenie, w którym poza zaskoczeniem ujrzał też błysk czegoś na kształt radości. I w tej właśnie chwili pierwszy raz od dawna coś poczuł. Mignęła mu przeszłość i szybko uświadomił sobie, że chyba pierwszy raz w życiu spojrzała na niego w taki sposób. Wiedział, że alkohol miał na niego w tamtym momencie miażdżący wpływ, ale wtedy, przez tą jedną chwilę żałował wszystkiego, co zrobił tej dziewczynie. Każdego krzywdzącego słowa, które wypowiedział w jej kierunku, każdego spojrzenia, jakim ją uraczył- bo przecież ona była tak delikatna. Cudem było, że po tym wszystkim wciąż przed nim stała i spoglądała na niego spod długich rzęs tymi pięknymi, brązowymi oczami. Sam nie rozumiał do końca, co wywołało w nim nagle taką zmianę. W duchu modlił się, żeby to wszystko było tylko chwilowym rozkojarzeniem, całą winę zrzucił na swój stan. Wiedział, że gdy obudzi się następnego dnia, wszystko wróci do normalności i znów spojrzy na nią z obrzydzeniem. Ale z jakiegoś powodu nie dziś. Z jakiegoś powodu chciał jej pokazać, że potrafi być też inny. Tak bardzo tego teraz potrzebował. Ciągnęło go nawet, żeby z nią porozmawiać, przeprosić, po prostu być blisko, a jedyne na co potrafił się zdobyć to podążanie w ciszy u jej boku. Przecież wiedział, że takie mrzonki nie są dla niego. Mógł mieć lepszy nastrój, ale to nie zmieniało faktu, że wciąż pozostawał sobą i tak bardzo jej nienawidził. Ta mieszanka uczuć doprowadzała go powoli do furii, więc zacisnął mocno dłonie, próbując uspokoić myśli wirujące w jego głowie. I choć naprawdę był mistrzem w wyzbywaniu się emocji, w tej chwili nie potrafił się skupić na niczym poza żalem, że tak szybko ją puścił, kiedy pierwszy raz poczuł między nimi nić porozumienia. To był wręcz jego odruch obronny, który przez tyle lat w sobie kształcił. A jednak, ta drobna Gryfonka zdołała wywołać w jego głowie tak ogromny zamęt, że nawet nie zauważył, gdy w końcu po długiej drodze spędzonej w ciszy dotarli do celu. Brązowowłosa wzięła głęboki wdech i podeszła do ściany. 

- Dobra, Malfoy- powiedziała- teraz musimy się jeszcze tylko dostać w miejsce, w którym konkretnie jest ukryta ta wskazówka.

Chłopak podniósł brew wyrywając się z otępienia i powtórzył sobie w głowie słowa dziewczyny, próbując zrozumieć ich sens. Naprawdę rzadko zdarzało mu się upić do takiego stopnia, miał bardzo mocną głowę i nie przywykł do stanu, w którym był tak zagubiony. Czuł palącą suchość w gardle, więc odchrząknął, próbując pozbyć się w jakimś stopniu problemu.

- No to na co czekasz, Granger?- wychrypiał. 

- Och, to nie takie proste- rzuciła przewracając oczami- muszę się na tym skupić.

Nie odpowiedział, pozwalając jej na jak najdokładniejsze wyrażenie Pokojowi swojej prośby.  Przymknęła oczy, po czym przeszła kilka kroków do przodu i do tyłu, powtarzając czynność trzy razy. Fragment ściany zaczął delikatnie migotać, ukazując im ogromne, drewniane wrota, które przy framugach posiadały metalowe zdobienia. Gryfonka niepewnie zbliżyła dłoń do klamki, na której pojawił się wizerunek oplatającego ją węża. Nacisnęła delikatnie i przyciągnęła drzwi w swoją stronę, a ich oczom ukazało się ogromne pomieszczenie. Zerknęli na siebie porozumiewawczo i przekroczyli próg. W środku panował półmrok, rozświetlany jedynie przez wnikającą poświatę księżyca. Draco westchnął zrezygnowany patrząc na wielką graciarnię, jaka się przed nimi znajdowała. Praktycznie każdy metr kwadratowy zajęty był przez porozrzucane po ziemi starocie, pozakrywane materiałem szafy lub książki, miotły i inne kompletnie niepotrzebne im do niczego przedmioty. 

Tu i teraz ~ DramioneWhere stories live. Discover now