Rozdział 15 - Jak kocha to poczeka

612 19 6
                                    

Jako że poprzedniego dnia Hermiona odwalała karę za Dracona, tym razem to ona postanowiła nie zjawić się u Snape'a. Dojście do takiej decyzji kosztowało ją wiele czasu. Musiała wziąć pod uwagę kilka rzeczy: po pierwsze- Malfoy był wciąż osłabiony, a po drugie- najwyraźniej miał usprawiedliwienie swojej wczorajszej absencji, choć powody te nie satysfakcjonowały jej w 100%. Jednak to ona straciła przez niego cztery godziny życia tworząc eliksir, a później rzuciła wszystko, żeby mu pomóc, co zresztą przyprawiło ją o kilka siwych włosów. A co dostała w zamian? Oczywiście nic. Nie mogła pozwolić się tak traktować. Poza tym chciała spędzić więcej czasu z Matthew, z którym niby się pogodziła, ale... No właśnie-ale. Od tamtego pamiętnego wieczoru coś się zmieniło i chociaż nie miała pojęcia o co chodziło, nieustannie czuła między nimi swego rodzaju napięcie. Jakby jedno jej słowo mogło sprawić, że chłopak ponownie wybuchnie. Dlatego też, postanowiła poświęcić mu więcej czasu, w przerwach między lekcjami stale przesiadywała w bibliotece i po prostu nie wyrabiała się z pogodzeniem wszystkich obowiązków. Zaniedbywała też Rona, Harry'ego i Ginny, z którymi poza sytuacjami narzuconymi praktycznie się nie widywała. Nowe postanowienie- skupić się na ludziach, którzy byli dla niej ważni, a poświęcać mniej czasu nauce i ratowaniu Malfoya. Kiedy tego ranka spotkali się pod łazienką prefektów i rzucił jej pełne pogardy spojrzenie nawet przez chwilę przemknęło jej przez myśl, że mogła odmówić mu pomocy. Szybko doszła jednak do wniosku, że chyba do końca życia prześladowałaby ją ta decyzja i choćby ją zwyzywał, drugi raz postąpiłaby tak samo. 

Wielkimi krokami zbliżała się umówiona godzina spotkania z Mattem, więc przebrała szkolne szaty na jeansy i czerwony, wełniany sweterek, po czym poprawiła delikatny makijaż i uporządkowała burzę loków. W drodze rozmyślała jeszcze czy powiedzieć mu o wczorajszej sytuacji, jednak stwierdziła, że to byłoby niczym dolanie oliwy do ognia. Chłopcy już i tak wystarczająco się nie znosili, nie chciała prowokować kolejnych awantur lub (co w ich przypadku było wysoce prawdopodobne) bójki. Na widok ciemnowłosego chłopaka od razu się uśmiechnęła i powitała go subtelnym buziakiem w policzek. Podniósł wysoko brew.

- Chyba należy mi się coś więcej- mruknął, zbliżając swoją twarz.

Szybko cmoknęła go w usta.

- Tyle wystarczy?

- Na razie- szepnął, po czym złapał jej dłoń i pociągnął w stronę wyjścia ze szkoły.

- Wychodzimy? Nie wzięłam płaszcza- jęknęła.

- Wszystko przemyślałem- odpowiedział, pokazując jej leżącą nieopodal kurtkę.

Uśmiechnęła się jeszcze szerzej i podążyła za nim na zewnątrz. O tej porze panował już mrok i głównym źródłem światła był księżyc wysoko na niebie. Było chłodno, ale okrycie przygotowane przez Matta wystarczało, żeby ją ogrzać. Chłopak poprowadził ją w kierunku jeziora i pokazał jej kamień, na którym miała usiąść. O ironio, ten sam, na którym jakiś czas wcześniej siedziała w ciszy z Malfoyem przed pierwszym zadaniem Turnieju. Usiadła i nie powstrzymała westchnienia zachwytu, obserwując bezchmurne niebo, na którym widoczne były miliony gwiazd. Zawsze fascynowało ją oglądanie ciał niebieskich, w końcu światło, które ona widziała teraz, gwiazda wyemanowała dawno, dawno temu. I możliwe, że nawet w tej chwili, ta sama gwiazda gasła, a na ziemi przez miliony lat nikt się o tym nie dowie. 

- Ładnie tu, prawda?- usłyszała gdzieś obok ucha.

- Przepięknie- powiedziała, wciąż spoglądając w górę. 

Na chwilę zapadła cisza, której Hermiona nie miała zamiaru przerywać. To miejsce było tak spokojne, że jej również udzielała się ta atmosfera. Delikatny wiatr muskał jej policzki i włosy, które lekko falowały. Mogłaby tak siedzieć do końca życia, obok chłopaka, który sprawiał, że czuła motylki w brzuchu. Oparła głowę na jego ramieniu i wzięła głęboki wdech. 

Tu i teraz ~ DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz