Rozdział 14 - Trucizna

554 17 3
                                    

Pierwszy dzień ich "szlabanu" zapowiadał się wręcz świetnie. Było już około 10 minut po 20, a ani Snape'a, ani Dracona nie było widać na horyzoncie, podczas gdy ona jak idiotka stała w lochach, co jakiś czas wyśmiewana przez przechodzących obok Ślizgonów. Jak widać Malfoy nikomu nie powiedział jednak o wcześniejszej sytuacji, skoro nikt mimo wszystko nie próbował jej zabić. Bo przecież odważyła się zaatakować ich króla. 

Wzdrygnęła się z zimna. Lochy nigdy nie były jej ulubioną częścią zamku. Miała wrażenie, że było tu o 10 stopni mniej, niż na wyższych piętrach, mieszkali tu Ślizgoni, którzy jej nienawidzili (zresztą z wzajemnością), a poza tym kojarzyły jej się głównie z lekcjami eliksirów, które prowadził najwspanialszy pod słońcem profesor Snape. Parsknęła śmiechem. Mimo wszystko była mu ten jeden raz wdzięczna, że pojawił się w odpowiednim miejscu i czasie. Bo gdyby nie on... wolała się nawet nie zastanawiać. Poza wszystkim wydawało jej się, że w tym miejscu przykładano mniejszą uwagę do sprzątania, bo wszystkie podłogi i ściany wyglądały po prostu na brudne. Nie żeby jej to jakoś bardzo przeszkadzało, po prostu ogólny odbiór tego miejsca nie mógł być pozytywny.

- A gdzie Malfoy?- usłyszała nagle głos obok siebie i aż podskoczyła.

- Też chciałabym wiedzieć- odpowiedziała cierpko, spoglądając w czarne oczy nauczyciela.

- W porządku, w takim razie kiedy go spotkasz, podziękuj mu, bo zostajesz dzisiaj do 24- powiedział, otwierając drzwi do sali.

Dziewczynie oczy wyskoczyły z orbit. A gdzie w tym czas na spanie?

- Ale ja jestem, dlaczego mam ponosić karę za tego debila?- spytała z niedowierzaniem.

- Po pierwsze, minus 10 punktów dla Gryffindoru za wyzwisko.

"Jebany Malfoy"- pomyślała.

- A po drugie, nie obchodzi mnie które z was tu jest, dopóki nie ma was obojga- kontynuował i praktycznie wepchnął ją do pomieszczenia.- Za każdą nieobecność któregoś z was, kara będzie przedłużana o dwie godziny. I ja nie żartuję- dodał, ale ona już wcześniej widziała, że mówił całkowicie poważnie. 

- Ale ja nie mam wpływu na Malfoya- jęknęła, wyobrażając sobie jak za kilka dni będzie musiała warzyć eliksiry całą noc.

Snape rzucił jej groźne spojrzenie i zajął się wyjmowaniem jakichś składników, które rozstawiał po kolei na stole.

- Granger, naprawdę mnie to nie obchodzi- warknął.

Dziewczyna przeklęła w duchu i stanęła obok profesora, obserwując uważnie każdy jego ruch. Coraz to nowsze składniki pojawiały się przed nią i mimo że całkiem lubiła tworzenie eliksirów, w tym momencie odechciało jej się czegokolwiek. Mogła ten czas przeznaczyć na spotkanie z przyjaciółmi albo Mattem, których ostatnio zaniedbywała, albo chociaż pouczyć się w bibliotece...

- Masz tu wszystko, co będzie ci potrzebne, Granger- mruknął w końcu Snape i machnął różdżką, co sprawiło, że na tablicy pojawiły się instrukcje stworzenia eliksiru.- Musisz dzisiaj przygotować litr eliksiru czyszczącego rany, pani Pomfrey mówiła, że ostatnio jej się kończy. A kiedy jutro pan Malfoy łaskawie stawi się na umówioną godzinę, sprawdzimy czy to, co stworzyłaś jest zdatne do użytku.

Dziewczyna przełknęła ślinę i skinęła przytakująco głową.

- Wrócę za 4 godziny i to ma być skończone- po tych słowach zamaszyście obrócił peleryną i opuścił salę.

"Świetnie"-pomyślała dziewczyna. Podwinęła rękawy szaty i zabrała się do roboty.



Opadł ciężko na łóżko, ledwo powstrzymując się od syknięcia z bólu, gdy jego rana zetknęła się z materiałem koszuli. Zaniepokojony Blaise jak najszybciej do niego doskoczył.

Tu i teraz ~ DramioneWhere stories live. Discover now