~ * ~
23 lutego 2015
Po spotkaniu z Dylanem dużo myślałam nad wszystkim. Wydawało mi się to niemożliwe bym miała otrzymać pradawne moce. Ten zaszczyt przypadł mojej mamie, ja nie chce. Siedziałam w pokoju w New Hampsihre i się pakowałam. Miałam za dwie godziny autobus do Vegas. Jutro są moje urodziny, z jednej strony się boję ceremonii, a z drugiej nie. Każda czarownica i czarownik przeżywa coś takiego i nic im się nie dzieje. Jednak ja miałam pewne wątpliwości po tym co mi się przywidziało. To wydawało się takie realne.
Gotowa z walizką zeszłam na dół. W kuchni siedział mój tata w towarzystwie Mayi, która z tego co zauważyłam była częstym gościem w moim rodzinnym domu. Walizkę zostawiłam w przedpokoju i weszłam do pomieszczenia.
— Dzień dobry — przywitałam się i podeszłam do lodówki, by wyjąc mleko.
— Cześć, Thea. Wyjeżdżasz? — zapytała blondynka. Otworzyłam szafkę i wyciągnęłam miseczkę na płatki.
— Tak, muszę wracać. Jutro mam ceremonię.
Wlałam mleko i zaczęłam jeść.
— Aha. Wiesz co muszę już iść, spotkamy się jak wrócę z Vegas.
Zwróciła się do taty, pocałowała go w policzek i popatrzyła na mnie.
— Wszystkiego najlepszego, Thea. Wybierz dobrze jutro.
Uśmiechnęłam się lekko do niej. Skierowała się do wyjścia, ale odwróciła się z powrotem.
— Twoja babcia mieszka w Vegas, a ja właśnie tam jadę. Może cię podrzucić, nie będziesz musiała tłuc się autobusem?
Zamyśliłam się.
— Jeśli to nie będzie problem.
— Oczywiście, że nie.
Spojrzałam na miseczkę i zaczęłam szybciej jeść.
— Nie śpiesz się, poczekam.
— I tak już skończyłam, możemy jechać.
Ruszyłam do wyjścia.
— Thea.
Zatrzymał mnie głos taty. Do tej pory siedział cicho i przeglądał jakieś papiery.
— Jutro przyjadę do Vegas na ceremonię, mam nadzieję, że już wybrałaś.
Wzruszyłam ramionami. Tak naprawdę nie byłam gotowa wybierać. Nie miałam pojęcia co mam jutro powiedzieć.
— Okej — odpowiedziałam tylko.
Nie żegnając się wyszłam, złapałam walizkę i zniknęłam za drzwiami. Na podjeździe stało czarne BMW. Stanęłam koło drzwi i czekałam na Maye. Wyszła z budynku po dziesięciu minutach i zaprosiła mnie do samochodu. Walizkę wsadziłam do bagażnika i wsiadłam na przednie siedzenie. Maya odpaliła auto i odjechałyśmy. W trakcie jazdy rozmawiałyśmy na różne tematy, ale mimo tego więcej milczałyśmy.
* * *
W Vegas byłyśmy w południe, Maya podwiozła mnie pod sam sklep babci, podziękowałam jej i wysiadłam, zabierając walizkę. Ruszyłam do tylnego wejścia. Gdy weszłam do środka w oczy rzucił mi się ogromny bałagan, który panował w kuchni. Na środku pomieszczenia ze słuchawkami w uszach Wali tańczył z miotłą i próbował chyba zamiatać. Wyglądało to komicznie, podeszłam do niego i położyłam mu rękę na ramieniu. Podskoczył w miejscu i odwrócił się. Szeroko otworzył oczy, gdy mnie ujrzał. Po około pięciu sekundach przytulił mnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/30952152-288-k315113.jpg)
BẠN ĐANG ĐỌC
DARKNESS // oscar molander ✔
FanfictionThea - imię żeńskie, hipotetyczna planeta, która dała początek Księżycowi. Pochodzenie nordyckie. Oscar - imię męskie pochodzenia germańskiego, oznaczające "bożą włócznię" lub "włócznię boga", lub iberyjskiego, gdzie oznaczało "przyjaciel jeleni"...