Wyspa, przesłuchanie i nowy początek

145 16 2
                                    

* * *

Znowu poczułam turbulencje i złapałam mocno Oscara za rękę. Zacisnęłam powieki i odetchnęłam głęboko. Właśnie lądowaliśmy. Pomimo słów chłopaka nie przekonałam się do samolotów. Nadal się bałam. Lecieliśmy prawie trzy godziny. Nie miałam pojęcia dlaczego tak długo. Siedziałam pośrodku. Pomiędzy Omarem, który zajął miejsce przy oknie, na to nigdy bym się nie odważyła, nie miałam zamiaru podziwiać ziemi z wysoka jak byśmy spadali, a Oscarem, który siedział przy przejściu.

– Wszystko w porządku? – zapytał Ogge.

Pokiwałam głową na tak.

– Na pewno? Bo właśnie, tak jakby, miażdżysz mi rękę.

Szybko otworzyłam oczy i spojrzałam na nasze splecione palce. Puściłam chłopaka i zacisnęłam ręce na fotelu. Oscar uśmiechnął się i ponownie splótł nasze dłonie.

– Spokojnie, Thea. Gdy wylądujemy to minie – powiedział spokojnie.

Jak on może być taki spokojny!?

– Jasne, jak wylądujemy, ale pocieszenie – mruknęłam i zerknęłam na Omara.

Chłopak siedział i patrzył przez okno. Samolot cały czas się zniżał. Turbulencje nie ustawały. Pragnęłam tylko, by to się jak najszybciej skończyło. Nie wiem ile czasu trzymałam Oscara za rękę, ale gdy poczułam, że samolot się zatrzymał otworzyłam oczy.

– Żyjemy? – zapytałam cicho.

Ogge się roześmiał. Zerknęłam na niego, bawiło go moje zachowanie, ale co ja mogłam na to poradzić, że pałałam sympatią do samolotów?

– Tak, Thea. Żyjemy. Chodź idziemy.

Wstał z miejsca i wyciągnął do mnie rękę. Założyłam na ramię moja podręczną torebkę i ruszyłam za chłopakiem do wyjścia. Reszta szła za nami. Opuściliśmy samolot i wyszliśmy na zewnątrz. Lotnisko nie było bardzo duże, nie takie jak w Las Vegas. Niestety ludzi było mnóstwo. Przylecieli pewnie na wakacje. Zeszliśmy na płytę i ruszyliśmy odebrać nasze bagaże.

– Zack będzie na nas czekał na parkingu – powiedział Enestad.

– W porządku – mruknął Ogge w odpowiedzi.

Weszliśmy do budynkulotniska. Tam było jeszcze więcej ludzi. Oscar wzmocnił uścisk na mojej ręce i podszedł, by odebrać torby. Nie zdążyłam wziąć swojej bo uprzedził mnie Omar. Zerknęłam na niego z pytającą miną.

– Co?

– Sama sobie przecież poradzę.

– Ale ty jesteś dziewczyną, a ja dżentelmenem.Do tego twoim byłym chłopakiem.

– W porządku, mocarzu – powiedziałam i poszłam za Oscarem.

Razem opuściliśmy budynek. Felix od razu podszedł do wysokiego chłopaka, który stał przy dużym vanie. Przywitał się z nim. To musiał być Zack. Podeszłam do niego za Ogge'im. Chłopak był wysokim blondynem z włosami związanym w kucyk. Wyciągnął do mnie rękę.

– Zack.

– Thea.

Uścisnęłam jego dłoń i uśmiechnęłam się lekko. Odwzajemnił gest i wskazał na vana.

– Wsiadajcie, łódź już czeka.

Sam usiadł za kierownicą, miejsce pasażera zajął Oscar, a ja usiadłam obok Omara. Ruszyliśmy.

*

Przeszłam ostrożnie po desce, która opierała się o burtę małej łodzi. Drugi jej koniec sięgał mola. Weszłam na pokład i odsunęłam się na obok. Następnie po kolei przeszli chłopcy. Gdy wszyscy byliśmy już na łodzi Zack odpalił silnik i skierował się na zachód. Usiadłam na ławeczce i oparłam głowę o ramie Oscara. Chłopak złapał mnie za rękę i splótł nasze palce razem. Pocałował mnie w czubek głowy.

DARKNESS // oscar molander ✔Where stories live. Discover now