Jaskinia, tortury i zdrada

190 19 3
                                    

* * *

Poczułam tępy ból, który przedzierał mi się przez głowę. Bolało mnie całe ciało od pozycji, w której siedziałam. Otworzyłam oczy i nabrałam głęboko powietrza. Otaczała mnie ciemność, całkowita ciemność. Nie tak jak w nocy, nie widziałam żadnego światełka. Chciałam rozmasować bolące skronie, ale poczułam, że moje ręce są wykręcone do tyłu i związane. Tak samo było z nogami, miałam je wyprostowane, złączone razem, a kostki oplatał gruby sznur. Prawa noga bolała mnie bardziej i była chyba złamana. Czułam ciepłą substancję na skórze. Krew. Złamanie otwarte. Próbowałam nimi poruszać jednak zrezygnowałam, gdy kolejna fala bólu zalała moją głowę. Słyszałam jak strzelają mi kości gdy rozciągałam zdrętwiałą szyję. Poruszyłam nadgarstkami i pod palcami wyczułam chropowatą powierzchnię oraz coś wilgotnego. Wtedy też wyczułam, że powietrze było inne i czułam wilgoć, unoszącą się w nim. Było strasznie zimno. Przez cisze panującą w pomieszczeniu słyszałam kapanie wody. Nagle do mnie dotarło gdzie się znajdowałam. Jaskinia. Byłam w jaskini. Jeszcze raz poruszałam nadgarstkami, lina była mocno związana tak bym zraniła się gdybym chciała się uwolnić. Byłam oparta plecami o ścianę. Przymknęłam oczy i westchnęłam. Wiedziałam, że jestem rana, znajdowałam się w jaskini, nie mogła się uwolnić ani wezwać pomocy, bo mój telefon z kieszeni spodni zniknął.

Nagle usłyszałam kroki, odbijały się echem, ale zbliżały do mnie. Po mojej prawej dostrzegłam malutką kropkę, która była światłem. Widziałam coraz wyraźniej, że szła do mnie kobieta, jej obcasy odbijały się od skał. Trzymała w ręku lampę. Podeszła do mnie i postawiła przedmiot obok na skale. Kucnęła przede mną i złapała mnie za brodę, podnoszą moją głowę do góry.

– Księżniczka się obudziła. Pięknie.

Znałam ten głos, ale nie widziałam twarzy właścicielki bo padał na nią cień. Wiedziałam tylko, że musiała być wysoka blondynką.

– To teraz sobie porozmawiamy, ale najpierw coś ci pokażę.

Wstała i podeszła z powrotem do skały. Wzięła czarną torbę, której wcześniej nie wiedziałam i wróciła. Rzuciłam ją na ziemię obok mnie.

– Teraz odpowiesz mi na kilka pytań, słońce. Gdzie jest ukryta księga twojej mamy?

Wyciągnęła nóż oraz jakiś kij z torby i podeszła.

– Odpowiesz? Powiedz gdzie twoja głupia matka ukryła księgę?

Nie odezwałam się, nigdy bym tego nie zdradziła, nie mogłam powiedzieć.

– Jak śmiesz obrażać moją mamę? – zapytałam odważnie.

przybliżyła nóż do mojego prawego policzka.

– Jaka odważna, pewnie po niej. Tak strasznie mi przykro, że ona nie żyje. Zmarła przy twoim porodzie, widzisz zabiłaś swoją mamę. Wkurzasz mnie, ale zapytam jeszcze raz, więc grzecznie mi odpowiedz. Gdzie jest księga?

– Nigdy ci nie powiem! – syknęłam przez zaciśnięte zęby.

Poczułam pieczenie na skórze oraz ciepłą substancję, która wypłynęłam z rany zadanej przez nóż. Blondynka uważnie rysowała mi ostrzem po skórze. Bolało jak cholera, w moich oczach pojawiły się łzy, zacisnęłam zęby. Nagle oderwała ostrze i przyłożyła je do mojego uda. Wbiła ostrze głęboko  w mięsień. Krzyknęłam z bólu.

– Dlaczego to robisz? Po co ci tak księga? Jesteś wampirem nie potrafisz czarować.

Wyciągnęła nóż i wstała.

– Tak się składa, że potrafię. Jestem Maya, córka z rodu Hekate. Jej? Thea? Zaskoczyłam cię prawda? Ale dopiero teraz się zdziwisz.

Podniosła lampę na wysokość twarzy. Maya?! Ta Maya?! Przyjaciółka taty? Co ona tu robi? Czyli Oskar się nie mylił, to naprawdę ona mi groziła.

DARKNESS // oscar molander ✔Where stories live. Discover now