Przemiana, żądza i piękno

182 17 6
                                    

* * *

Znowu szłam po łące. Niebo zasłaniały ciężkie deszczowe chmury, nie było śladu po słońcu. Wszędzie było szarawo. Spojrzałam na siebie, miałam ubraną lnianą białą sukienkę do kostek, rękawy były krótkie. Stopy miałam bose, a włosy rozpuszczone. Przejechałam ręką po moich rudych lokach, pomiędzy włosami wyczułam jakieś koraliki i sznurki. Ręce były całe w czarnym tuszu, rysunki na skórze przypominały te z księgi mamy. Zerknęłam przed siebie. Na drugim końcu łąki stała moja mam.

– Mamo? –zapytałam cicho.

Była piękna.

– Thea, moja córeczka – powiedziała miękko, miała wspaniały głos. Wyciągnęła rękę. – Chodź tutaj.

Podbiegłam do niej i złapałam ją za rękę. Przyciągnęła mnie do uścisku. Objęłam ją i wtuliłam głowę w jej włosy.

– Jesteś taka piękna, słońce. Teraz już wszystko będzie dobrze.

Odsunęła się na długość ramion.

– Ale musisz uważać, nie wszystkim spodoba się twoja przemiana. Wampir z magicznymi zdolnościami to rzadkość. A szczególnie z mocą od samej Hekate. Świat Nocy jest podzielony i nadal będzie się dzielił. Na tych, którzy chcą żyć z ludźmi w pokoju i na tych, którzy chcą rządzić całym światem. Sama zdecyduj po, której stronie zostaniesz. Każda ze stron będzie chciała mieć cię po swojej stronie.

– Dlaczego?

– Bo zabiłaś Mayę, jedni się ciebie boją a inni lekceważą. Uważaj na siebie skarbie. Używaj mocy wtedy kiedy będzie to konieczne, inaczej będzie cię osłabiać. Będziesz się leczyć, ale to będzie trwało mnóstwo czasu. Będziesz wspaniałą i piękną wampirzycą. Kocham cię, słońce.

Mama pocałowała mnie w czoło i uśmiechnęła się szeroko. Odsunęła się na kilka kroków.

– Ja ciebie też, mamo.

W moich oczach pojawiły się łzy. Jedna z nich spłynęła mi po policzku.

– Pozdrów Letharię i Oscara. Powiedz, że dziękuję im z całego serca za to co zrobili dla ciebie.

Zaczęła powoli blednąć, rozpływać się.

– Dobrze, mamo – powiedziałam, patrząc na nią smutno.

– Nie płacz, Thea. Będę z tobą przez cały czas. Jeszcze się spotkamy.

Alais popatrzyła na mnie jeszcze raz, uśmiechnęła się ciepło i zniknęła.

– Nie, mamo! Wróć tu! Błagam!

Upadłam na kolana, płacząc głośno.

– Thea.

Usłyszałam nagle. Wstałam, rozglądając się wokół.

– Oscar?! To ty? – zawołałam, ale nie otworzyłam ust.

Odpowiadał mój umysł.

– Thea, wstań. Otwórz oczy i wstań.

Poczułam nagłe szarpnięcie w okolicach klatki piersiowej, jakbym wróciła do mojego ciała. Znowu czułam ręce i nogi. Uchyliłam delikatnie powieki. Poraziło mnie światło, więc zamknełam je i otworzyłam jeszcze raz. Zobaczyłam nad sobą Oscara. Nagle do moich uszu dotarł odgłos silnika samochodu i głośno grająca muzyka. Sowy, syreny policyjne, samochody i głośne rozmowy. Pisk opon i przekleństwa. Odgłosy kroków. Bicie czyjegoś serca. Zasłoniłam uszy rękoma. Moje oczy wyłapywały pyłki, które latały w powietrzu. Czułam delikatną woń kwiatów i płyn do mycia szyb. Zapach owoców, perfum, potu i czegoś smażonego. Przymknęłam powieki i westchnęłam cicho. Zapachy dotarły do mnie z jeszcze większa siłą.

DARKNESS // oscar molander ✔Where stories live. Discover now