Epilog

218 22 6
                                    

* * *

5 lat później

20 maja, Sztokholm, Szwecja

Rozejrzałam się po mieszkaniu i weszłam w głąb. Było średniej wielkości, ale mi by w pełni odpowiadało. Nie wiedziałam co pomyśli o nim Blaise. Omar zaproponował tydzień temu przeprowadzę do Szwecji. Dziewczyna zgodziła się bez namysłu. Rozumiałam ja doskonale, byli bratnimi duszami  tak jak ja z Oscarem.

Właśnie Oscar, miał tu być przede mną. Przecież pomimo wampirzych zdolności nie wniosłabym tych pudeł sama. Mogłabym zaszkodzić dziecku. Tak byłam w ciąży, w szóstym miesiącu. Nie sądziłam, że stworzone wampiry mogą mieć dzieci, ale to była prawda. Przeprowadziłam się do chłopaka, rok później blondyn mi się oświadczył. Nigdy nie byłam bardziej szczęśliwa niż w tamtym momencie. Po cichej ceremonii ślubnej poszłam na studia i zakończyłam psychologię z wyróżnieniem. Trzy lata ciężkiej nauki się opłaciły. Gdy minęło pół roku zaszłam w ciążę. To był zaskoczenie, dla mnie jak i dla Oscara. Nigdy nie rozmawialiśmy o dzieciach, jednak Ogge pokazał, że się z tego powodu cieszy.

Sprawdziłam całe mieszkanie, po nikim nie było śladu. Wyciągnęłam z torby butelkę z krwią i napiłam się trochę. Podczas ciąży musiałam polować niemal codziennie. Zwykłe jedzenie też jadłamm by zaspokoić pragnienie wampirka. Nie wiedziałam czy to chłopak czy dziewczynka. Zwykłe usg nie dawało obrazu. Jedyne czego była pewna to to, że mój dzidziuś był bardzo silny. Prawie za każdym razem budziłam się z połamanymi żebrami czy pękniętym żołądkiem. Plusem było to, że się leczyłam. Spałam po dwanaście godzin. Cały czas chodziłam zmęczona. Pragnęłam, by to się jak najszybciej skończyło, miałam zmienne humorki i napady agresji. Zazwyczaj wyżywałam się na Oscarze. Chłopak nie raz miał połamane kończyny czy rany zadane paznokciami. Jednak przyjmował ciosy z uśmiechem na ustach. Nie rozumiałam go.

Podskoczyłam w miejscu, gdy poczułam na moim policzku pocałunek.

– Cześć, kochanie.

Oscar. Odwróciłam się do niego i pocałowałam go w usta.

 – Cześć. Miałeś tu być szybciej – mruknęłam.

– Wiem, przepraszam, ale to wina Felixa. Zabłądziliśmy. Nie wiedział gdzie ma jechać.

Kucną na wysokość moje brzucha.

– Cześć, mały siłaczu. Dałeś w kość mamusi?

Pocałował mnie tam i wstał. Od początku uważał, że to będzie chłopiec. Razem z wypowiedzianymi słowami chłopak poczułam, że dzidziuś się rusza. Kopnął mnie. Poczułam ostry ból. Znowu połamał mi żebra. Zgięłam się w pół i nabrałam głęboko powietrza.

– Kurde – szepnęłam.

– Znowu żebra? – zapytał Ogge, przytaknęłam i chłopak pomógł mi usiąść na kanapie. – Wszystko w porządku?

– Tak, już przechodzi. Zaraz się wylęczę, zabrałam ze sobą krew. Wnieśliście pudła?

– Tak. Omar ma przyjechać z Blaise za trzy godziny. Są w samolocie.

– Dobra to mam trzy godziny, by wszystko poukładać?

Przytaknął i wyjął z mojej torby butelki z czerwona substancją. Do mieszkania wpadł Felix z Oscarem. Enestad spojrzał na mnie z pytającą miną. Siedziałam, trzymając się za brzuch, a obok mnie stały butelki z krwią.

– Żebra – wydusiłam i ponownie się zgięłam bo tym razem dostałam w żołądek. Na szczęście mi nie pękł. – Zaraz się uspokoi. Wyczuło was i dlatego wariuje. Cholerni wujkowie.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 12, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

DARKNESS // oscar molander ✔Where stories live. Discover now