Rozdział 27

65 7 0
                                    

-Katon: Hōsenka Tsumabeni-powiedziałam donośnie, wyrzucając shurikeny i dmuchając w nie płomienną chakrą.

Uchiha uniknął większości z nich. Zaś po oberwaniu kilkoma po prostu ugasił pożar na swojej szacie i powiedział jakby dumny.

-Robisz ogromne postępy, [T/I].
-Dzięki, bez twojej pomocy nie dała bym rady-powiedziałam podchodząc do niego.
-Władanie chakrą ognia idzie Ci coraz lepiej, jeszcze chwila a będziesz lepsza ode mnie-zaśmiał się krótko.
-Możliwe.

Minął ponad tydzień od festiwalu. Od tego czasu ja i Deidara zbliżyliśmy się trochę do siebie. Na misjach często opowiadał jakie mieliśmy wspaniałe dzieciństwo i szczerze, to też zaczynam sobie trochę przypominać. Również i od tego czasu częściej trenowałam z Itachim. Jak się okazało, pod tą neutralną skorupą jest dość miły facet. Nie rozumiem dlaczego Deidara go nie lubi.

-Hmm, może wystarczy na dziś. Musisz oszczędzać chakrę.
-Racja.

Wraz z szatynem udaliśmy się w kierunku bazy.

-[T/I]-Chan, Itachi-kun, Hejkaaa!!-Wykrzyknął na powitanie Tobi.
-Cześć Tobi-powiedziałam tuląc zamaskowanego ninję na powitanie.

Itachi poszedł bez słowa do swojego pokoju.

-[T/I]-Chan i Tobi-Chan mają jutro razem misję!
-Serio?-Spytałam odsuwając się od niego.-A co na tej misji mamy robić?
-Mamy znaleźć dwójkę shinobi z Sunagakure i odebrać im zwoje z tajnymi technikami ich klanu.
-Jakieś inne informacje?
-Dwie! Pierwsza taka że wyruszamy o świcie i mamy iść w tamtym kierunku-Szatyn wskazał palcem na teren za mną.-i druga taka że Tobi ma ochotę na słodkości. Też chcesz trochę?
-Pewnie!

Razem z rozbrykanym ninją udaliśmy się do jego pokoju gdzie, jak się okazało, była szafa pełna słodyczy.

-W-wow... Dużo tych słodyczy.
-Kakuzu zabronił mi stale chodzić i kupować słodyczy... Więc tobi na jednej misji kupił górę słodyczy by starczyło na długo!
-Całkiem mądre.

Tobi zamyślił się na chwilę po czym sięgnął pudełko z napisem "żelki". Od razu po tym położył je na łóżko i zamknął szafę.

-Tobi zauważył, że [T/I]-Chan i Deidara-senpai są jak rodzeństwo. Tobi chciałby wiedzieć czy [T/I]-Chan jest jego siostrą-powiedział entuzjastycznie otwierając pudełko żelek.
-Oh? Nie, nie jesteśmy rodzeństwem. A bynajmniej nie biologicznym... Deidara mówił że moi rodzice traktowali go jak własne dziecko i...
-Aha! Czyli jesteście spokrewnieni!-Wykrzyknął jak dziecko.
-Nie do końca? Jesteśmy po prostu takimi bliskimi przyjaciółmi i tyle-mruknęłam biorąc żelka do ust.
-Wciąż jesteście bardziej jak rodzina niż ty i Hidan.

Tobi odwrócił się, zdjął lekko maskę i wziął żelka do ust.

-Tobi?
-Tak, [T/I]-Chan?
-Po co Ci ta maska?
-Ta maska..? A... Ooohhhh... Hahaha!-Pogłaskał mnie po głowie.-Kiedyś się dowiesz.

Spojrzałam na niego z żalem w oczach na co ten pokręcił głową i zrobił mi kuksańca. Od razu się rozpromieniłam. To jest dziwne ale będąc przy nim czuję zarówno radośnie jak i dziwnie.

-Co powiesz na grę w kalambury?-Spytał szatyn.
-Z chęcią!

[Time Skip]

Z zamaskowanym Ninją spędziłam prawie całą resztę dnia na zabawach, jedzeniu słodyczy, bitwie na poduszki i plotkach. Jest na prawdę zabawny.

-To do jutra, [T/I]-Chan!
-Do jutra Tobi!-krzyknęłam idąc do swojego pokoju.-Ale się wybawiłam... Hahaha.
-Oh, a więc to tam byłaś, hm?

Wręcz podskoczyłam gdy Deidara pojawił się za mną.

-Deidara!
-Tak się nazywam-zaśmiał się krótko.-Wróciłem z misji z nadzieją, że zastanę swą siostrzyczkę w pokoju, a tu się okazuje że bawiła się w najlepsze z jakimś zamaskowanym półgłówkiem.
-Tobi nie jest półgłówkiem. Oraz miałam iść do pokoju ale oferta ze słodyczami i grami do mnie przemówiła do tego stopnia że straciłam rachubę czasu.
-Dobrze, już dobrze. Nie musisz mi się tłumaczyć, hm.

Kiwnęłam tylko głową. Deidara spojrzał na mnie z uśmiechem i otworzył mi drzwi od naszego pokoju. Bez namysłu weszłam do pokoju i usiadłam na łóżku.

-Jak było na misji?
-Całkiem dobrze-odpowiedział zamykając drzwi i siadając obok.-Tylko Sasori, ten zrzęda stale nawijał, że moja sztuka to tylko "marne wybuszki". Dlatego pokazałem mu że się myli.
-Wy się chyba nigdy nie zmienicie.
-Możliwe-wzruszył ramionami.-Jak tam trening? Znasz nowe techniki?
-Trening poszedł wspaniale. Nauczyłam się kilku nowych technik i jestem coraz lepsza w władaniu ognia.
-To wspaniale, hm.

Uśmiechnęłam się do niego po czym spojrzałam na swoje ręce. Deidara wstał i ruszył w stronę łazienki.

-Idę się myć.
-Yhmmmm...

Zniknął za drzwiami łazienki, a ja położyłam się na plecach. Spojrzałam na sufit. Przed oczami miałam scenkę z dzieciństwa...

-Mamo, Tato! Jak dorosnę, chcę być taką silną Kunoichi jak Sakuya Aishi!
-Oh skarbie...-Mama poczochrała mnie po włosach.-Nie ważne kim będziesz... Czy będziesz jak wielka Sakuya, jedna z założycielek naszego klanu... Czy może będziesz kimś innym... Dla mnie możesz być nawet przestępcom. Zawsze będziemy Cię kochać.
-Twoja mama ma racje. Niezależnie kim będziesz, zawsze będziemy z tobą.

W moich oczach malowało się zdumienie. Po chwili ze łzami w oczach i uśmiechem na ustach, przutuliłam ich.

-Czy rodzice byli by ze mnie dumni..?

Mruknęłam sama do siebie i spojrzałam w kierunku otwierających się drzwi. Deidara wyszedł przebrany w piżamę z ręcznikiem na głowie.

-Twoja kolej na kąpiel.
-Ta...-Wstałam z łóżka.-Mam nadzieję że nie zużyłeś całego mojego szamponu.
-Nie śmiałbym!
-Zobaczymy.

Blondyn przęłknął głośno ślinę a ja weszłam do łazienki. Nawet dobrze nie zamknęłam drzwi a już słyszałam jak Deidara wybiega z pokoju. Podeszłam do pułeczki z żelami do kąpieli i szamponami.

-Deidaraaaa!!!

[Deidara x Reader] Przypomnij mnie sobie Cz.1Where stories live. Discover now