V. Better ma freends thinks me fremmit as fashious.

679 64 33
                                    

szkockie przysłowie oznaczające tyle co: lepiej by moi przyjaciele mieli mnie za obcego, który składa zbyt mało wizyt, niż za natręta, który składa ich zbyt wiele.


Rozpoczęła się gra. Dziwna, prowadzona na poważnie gra w podchody. Hermiona czuła się jak w dziwnym śnie: przeniesiona do baśni z dziecięcych książek, w towarzystwie człowieka, który pełnił dotąd główną rolę w Departamencie Strachów i Koszmarów. Tu byli sojusznikami i tu mieli do wykonania zadanie.

‒ Wciąż mam jej zdjęcie ‒ mruknęła, wyciągając z kieszeni nieco pomięta i wyblakłą fotografię. ‒ Myślisz, że mocno się zmieniła?

Snape posłał jej krótkie, sceptyczne spojrzenie, potem przypatrzył się zdjęciu.

‒ To zależy od tego, ile minęło czasu, Granger.

Podniosła wzrok znad roześmianej twarzy zaginionej Aili.

‒ Sądzisz, że czas może nie płynąć tu linearnie do naszego? ‒ zapytała.

Wzruszył ramionami. Siedzieli pod jakimś drzewem, na między, obserwując czujnie otoczenie. Cały czas czuli się śledzeni, kontrolowani.

‒ Nie zastanawiałaś się nad tym? ‒ rzucił nieco pogardliwie.

‒ Nie wiem, doszłam do takiego punktu ‒ wskazała na swoje ubranie, ‒ że wolę zbyt wiele nie roztrząsać, by nie znaleźć kolejnego problemu do rozwiązania.

‒ Kobiety ‒ prychnął Snape. ‒ Zawsze zastanawiacie się nad swoim wyglądem.

‒ Tu nie chodzi o mój wygląd, Snape, a o zasady! ‒ podniosła głos, zirytowana. ‒ I jakim hipokryta trzeba być, żeby komentować te sprawy, gdy samemu...

‒ Tak, Granger, nie kazano mi się przebrać. Tak czuje się zapewne swobodniej dzięki znajomemu ubiorowi.

‒ I wygodnemu ‒ podkreśliła.

‒ Niewygodnie ci? ‒ Uniósł brwi. ‒ Jesteś czarownicą, jeśli zapomniałaś: możesz coś poszerzyć, zwęzić.

‒ Nie o to chodzi ‒ zaczerwieniła się na twarzy, żałując teraz, że w ogóle rozpoczęła ten temat. Zapomniała do czego zmierzał. ‒ Sądzisz, że będzie dzisiaj padać? ‒ odchrząknęła, próbując sprowadzić rozmowę na inne, bezpieczniejsze tory...

‒ Czekaj czekaj ‒ przerwał jej Snape. ‒ Co masz na myśli? Nie kończ teraz rozpoczętego tematu, Granger. To nieeleganckie.

‒ Nieeleganckie jest naciskać i nie szanować granic damy.

‒ Gdyby tu była jakaś dama, gwarantuję ci, że bym je szanował.

Wyprostowała się.

‒ Więc dla ciebie nie jestem damą?

‒ Jesteś co najwyżej bardzo niewierną żoną ‒ zagderał.

Teraz to ona prychnęła.

‒ Daruj sobie te morały. Przecież mówiłeś...

‒ Nadmieniam tyko fakty.

‒ Dość upierdliwie!

‒ Powiesz, czy nie o co ci chodzi z tym ubraniem?

‒ Więc tu cie boli? ‒ rzuciła.

‒ Nie ‒ warknął. ‒ Ale najwyraźniej ciebie gdzieś ciśnie więc, żeby oszczędzić sobie i temu światu skutków twojego wszędobylskiego niezadowolenia, chcę zakończyć utyskiwania i pomóc ci rozwiązać ten jakże palący problem!

Wyspa Świętego Kolumba cz.2  - ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now