XI. A hungersome wame haes nae lugs

476 43 1
                                    

Szkockie przysłowie, które można przetłumaczyć: głodny nie słucha rozumu.

Minął rok. Długi, ciężki i posępny rok pełen czekania i bezowocnych poszukiwań. Według Minerwy McGonagall Ministerstwo Magii, jak nazywała się instytucja zarządzająca czarodziejską częścią społeczeństwa, nabrało wody w usta i nawet wpływy wicedyrektorki Hogwartu oraz zaginięcie jego prawowitego dyrektora wraz z żoną ‒ oboje będących bohaterami minionej wojny ‒ nie zdołało przekonać urzędu do sprawnego i skutecznego działania.

Ian był zły i zdesperowany. Był zmęczony i zrozpaczony a smutek powoli zaczął zamieniać się u niego w żałobę.

Bo czy skoro Aila Clark zniknęła z powierzchni ziemi na cała dekadę, nie oznaczało, że jego i Hermionę miało czekać dokładnie to samo?

Ian nie znał odpowiedzi na to jak i wiele innych pytań i nie mógł znaleźć na nie odpowiedzi w żadnej z magicznych ksiąg, które cichcem podsyłała mu Miranda. Miała zresztą dostęp do bardzo ograniczonego zakresu tomów: tylko tych, które zgromadziła jej córka przez lata edukacji, a były to przeważnie podręczniki zaklęć, runów i eliksirów, z których Bruis niewiele przecież rozumiał.

Znacznie bardziej przydatne, przynajmniej do zrozumienia ludzi, wśród których obracała się Hermiona, okazały się książki historyczne i służące do nauki o magicznych stworzeniach i roślinach.

Z braku lepszego zajęcia, Ian czytał więc, czytał i chodził codziennie nad Sniosort, by sprawdzać, czy nic się tam nie zmieniło.

Ale rzeka płynęła jak dawniej, wyspa tkwiła tam, gdzie zawsze i nic nie chciało drgnąć, błysnąć ani dać mu żadnego widomego znaku, że Hermiona żyje i ma się dobrze.

Świat milczał, Miranda wciąż nie traciła nadziei, a jemu zdawało się, że jest ostatnim i najgorszym dupkiem, bo zaczynał wątpić.

Tak szybko.

***

Po dobrej godzinie czekania, a potem kolejnej poszukiwania mężczyzny, hermiona nabrała paskudnych podejrzeń, że stało się coś złego.

‒ Cholera jasna ‒ wymamrotała.

‒ Co takiego się stało? ‒ zapytała Aila. Twarz miała ponura ale skupioną.

‒ Daj spokój ‒ Hermiona machnęła ręką. ‒ Przyszliśmy tu pomóc ci wrócic do domu, jeśli oczywiście tego chcesz, a nie przysparzać dodatkowych problemów ‒ powiedziała przepraszająco.

Aila zasmiała się gorzko.

‒ Szczerze powiedziawszy, gdybym nie miała teraz towarzystwa i czegoś, co zajmuje mój mózg, chyba bym oszalała. Ja cały czas martwiłam się, co myślą moi bliscy i znajomi, bo miesiącami nie daje znaku życia. A teraz dowiedziałam się od was, że już dawno uznano mnie za zmarłą i...

‒ Miranda wie, że żyjesz ‒ powiedziała Hermiona z naciskiem, łapiąc dziewczynę za rękę. ‒ Nigdy nie przestała cię szukać i zanim tu po ciebie przyszłam, obiecałam jej, że przyprowadzę cię z powrotem. I mam zamiar to zrobić.

‒ Za ile? ‒ zapytała ponuro Szkotka. ‒ Za kolejnych dziesięć lat? ‒ Westchnęła. ‒ Przepraszam. Wiem, że to już niedługo. Czekam na dzień swoich urodzin, bo przypuszczam, że ten portal działa identycznie jak nasz... Więc byle do stycznia.

‒ Byle do stycznia ‒ pokiwała głową Hermiona.

Miały już wyjść, by ruszyć w stronę gridu Alasdaira (Aila naciskała,że pójdzie razem z nią, żeby, w razie potrzeby, pomóc „ze starym osłem"), ale Hermiona zatrzymała się na moment w progu.

Wyspa Świętego Kolumba cz.2  - ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now