Szkockie przysłowie, które można przetłumaczyć: głodny nie słucha rozumu.
Minął rok. Długi, ciężki i posępny rok pełen czekania i bezowocnych poszukiwań. Według Minerwy McGonagall Ministerstwo Magii, jak nazywała się instytucja zarządzająca czarodziejską częścią społeczeństwa, nabrało wody w usta i nawet wpływy wicedyrektorki Hogwartu oraz zaginięcie jego prawowitego dyrektora wraz z żoną ‒ oboje będących bohaterami minionej wojny ‒ nie zdołało przekonać urzędu do sprawnego i skutecznego działania.
Ian był zły i zdesperowany. Był zmęczony i zrozpaczony a smutek powoli zaczął zamieniać się u niego w żałobę.
Bo czy skoro Aila Clark zniknęła z powierzchni ziemi na cała dekadę, nie oznaczało, że jego i Hermionę miało czekać dokładnie to samo?
Ian nie znał odpowiedzi na to jak i wiele innych pytań i nie mógł znaleźć na nie odpowiedzi w żadnej z magicznych ksiąg, które cichcem podsyłała mu Miranda. Miała zresztą dostęp do bardzo ograniczonego zakresu tomów: tylko tych, które zgromadziła jej córka przez lata edukacji, a były to przeważnie podręczniki zaklęć, runów i eliksirów, z których Bruis niewiele przecież rozumiał.
Znacznie bardziej przydatne, przynajmniej do zrozumienia ludzi, wśród których obracała się Hermiona, okazały się książki historyczne i służące do nauki o magicznych stworzeniach i roślinach.
Z braku lepszego zajęcia, Ian czytał więc, czytał i chodził codziennie nad Sniosort, by sprawdzać, czy nic się tam nie zmieniło.
Ale rzeka płynęła jak dawniej, wyspa tkwiła tam, gdzie zawsze i nic nie chciało drgnąć, błysnąć ani dać mu żadnego widomego znaku, że Hermiona żyje i ma się dobrze.
Świat milczał, Miranda wciąż nie traciła nadziei, a jemu zdawało się, że jest ostatnim i najgorszym dupkiem, bo zaczynał wątpić.
Tak szybko.
***
Po dobrej godzinie czekania, a potem kolejnej poszukiwania mężczyzny, hermiona nabrała paskudnych podejrzeń, że stało się coś złego.
‒ Cholera jasna ‒ wymamrotała.
‒ Co takiego się stało? ‒ zapytała Aila. Twarz miała ponura ale skupioną.
‒ Daj spokój ‒ Hermiona machnęła ręką. ‒ Przyszliśmy tu pomóc ci wrócic do domu, jeśli oczywiście tego chcesz, a nie przysparzać dodatkowych problemów ‒ powiedziała przepraszająco.
Aila zasmiała się gorzko.
‒ Szczerze powiedziawszy, gdybym nie miała teraz towarzystwa i czegoś, co zajmuje mój mózg, chyba bym oszalała. Ja cały czas martwiłam się, co myślą moi bliscy i znajomi, bo miesiącami nie daje znaku życia. A teraz dowiedziałam się od was, że już dawno uznano mnie za zmarłą i...
‒ Miranda wie, że żyjesz ‒ powiedziała Hermiona z naciskiem, łapiąc dziewczynę za rękę. ‒ Nigdy nie przestała cię szukać i zanim tu po ciebie przyszłam, obiecałam jej, że przyprowadzę cię z powrotem. I mam zamiar to zrobić.
‒ Za ile? ‒ zapytała ponuro Szkotka. ‒ Za kolejnych dziesięć lat? ‒ Westchnęła. ‒ Przepraszam. Wiem, że to już niedługo. Czekam na dzień swoich urodzin, bo przypuszczam, że ten portal działa identycznie jak nasz... Więc byle do stycznia.
‒ Byle do stycznia ‒ pokiwała głową Hermiona.
Miały już wyjść, by ruszyć w stronę gridu Alasdaira (Aila naciskała,że pójdzie razem z nią, żeby, w razie potrzeby, pomóc „ze starym osłem"), ale Hermiona zatrzymała się na moment w progu.
![](https://img.wattpad.com/cover/264215256-288-k51419.jpg)
YOU ARE READING
Wyspa Świętego Kolumba cz.2 - ZAKOŃCZONE
FanfictionHermiona Granger i Severus Snape korzystają z magicznego portalu, by poznać tajemnicę stojącą za zaginięciem Aili Clark - szkockiej czarownicy z Wyspy Skye. Ian Bruis, dotychczasowy podejrzany w sprawie zniknięcia kobiety, zwraca się o pomoc do matk...