XVI. Craft maun hae claes but suith gangs nakit.

375 38 3
                                    

Szkockie przysłowie, które oznacza: podstęp potrzebuje ubrania, to prawda nagą chodzi.

Gdzieś pośrodku długiego wywodu Hermiony, pełnego zamaszystej gestykulacji i chodzenia tam i sam po chacie, ktoś nagle zapukał do drzwi domku wielebnego.

Hermiona zastygła w pół ruchu, w pół zdania i, westchnąwszy, nadal będąc w pełnym biegu zbulwersowania rzuciła wściekle:

‒ Otworzę.

‒ Nie godzi się... ‒ zaczął pastor, ale Aila pokręciła głową.

‒ Daj sobie spokój, kolego ‒ mruknęła. ‒ Tej lokomotywy nikt nie zatrzyma.

Zawiasy zaskrzypiały i chłodne, wilgotne nocne powietrze wdarło się do chaty wraz z nieproszonym gościem.

Hermiona cofnęła się, prawie odskoczyła, wykonując zamaszysty gest ręką.

‒ Severusie? ‒ zapytała, zbita z tropu.

Snape, JEJ Snape krzywił się ironicznie zamiast powitania. Za nim, przez próg wkaraskała się okutana w kraciasty pled drobna postać.

‒ Co... ‒ Hermiona urwała.

‒ Czego tu szukacie? ‒ zapytał szorstko pan domu; jego głos, chociaż chłodny, pozbawiony był jednak jadu, do którego przywykła Hermiona i którego z całą pewnością spodziewałaby się nawiedzając o tej porze komnaty Mistrza Eliksirów.

Parsknęła cicho pod nosem, wywołując tym samym lekkie uniesienie brwi czarnowłosego gościa.

‒ Przyszedłem zabrać swoją zgubę, Snape ‒ powiedział wreszcie były Śmierciożerca. W widoczny sposób wypowiedzenie własnego nazwiska nie przyszło mu z łatwością, pozostawiło ślad niesmaku na jego bladej, zmęczonej twarzy. ‒ I oddać ci twoją. Jestem święcie przekonany, że już zacząłeś tęsknić... ‒ Z tymi słowami teatralnym gestem wskazał drugą Hermionę, która nieśmiało wyglądała spod warstwy wełnianego koca.

‒ Nie możemy tak po prostu zgodzić się na takie barbarzyństwo ‒ wyszeptała kobieta i Hermiona otworzyła usta ze zdumienia, zdając sobie sprawę, że oto chyba po raz pierwszy usłyszała dowód, że to przedziwne stworzenie, jej średniowieczny wariant, nie było całkowicie nieme.

Snape zaklaskał bezgłośnie, sardoniczny uśmiech rozciągnął jego usta w tak dobrze jej znaną z czasów szkolnych, upiorna maskę.

Westchnęła.

‒ Więc co zamierzasz zrobić?

‒ Podmienić ‒ stwierdził krótko. ‒ Jedną z was na drugą. MacLeod nie zauważy różnicy, gwarantuję. Zwłaszcza jeśli zaczniesz doskonalić się w szlachetnej sztuce milczenia ‒ zakończył gderliwie.

Hermiona uniosła brwi po czym posłała spojrzenie Aili, która, siedząc nadal w swoim kącie, obserwowała całe to widowisko z najżywszym w świecie zainteresowaniem. W odpowiedzi uzyskała pełne rozbawienie wzruszenie ramionami.

Hermiona wypuściła powietrze przez usta, wydając z siebie długie, ciche „puffff". Zerknęła na pastora.

‒ Wielebny? ‒ zapytała.

‒ Czyńcie, co uważacie za słuszne ‒ mruknął, ale jego niemal blada twarz rozluźniła się nieznacznie w wyrazie niezbyt dobrze skrywanej ulgi.

Kątem oka, Hermiona dostrzegła jak Mistrz Eliksirów przewraca oczami na tak przejrzyste zachowanie swojego sobowtóra.

‒ Jakieś uwagi? ‒ zapytała, uśmiechając się szeroko.

Odpowiedziała jej cisza.

***

Szli do domu w zupełnych ciemnościach.

Wyspa Świętego Kolumba cz.2  - ZAKOŃCZONEOù les histoires vivent. Découvrez maintenant