*szkockie przysłowie: wrzuć dwa pensy do portfela, a przypełzną do siebie.
Zgodnie z waszymi prośbami, wrzucam tłumaczenia w tym samym wersie, co kwestie w Scotsie.
Hermionie dało nieco do myślenia dziwne zachowanie Mistrza Eliksirów. Wydawał się być na coś złym, na coś zupełnie nieuchwytnego i z jej perspektywy trudnego do pojęcia.
Nagle skończył się jego bezdenny repertuar ciętych żartów, Snape, nawet prowokowany do kontaktu, uparcie milczał. Czy aż tak ciężko przeżywał jej słowa? A może wymuszone przeprosiny? Może zresztą traktowała tę sytuację nazbyt osobiście. Byli przecież sobie zupełnie obcy, zupełnie zbędni i zapewne ten przyzwyczajony do samotności człowiek dusił się w towarzystwie wygadanej, pyskatej małolaty.
Za nią przecież Hermione miał, prawda? Za przeszkodę, za nieodpowiedzialnego berbecia, który wplątał go w coś, co poprzestawiało mu zupełnie ułożone dotąd życie.
‒ Założę się, że ty też za czymś tęsknisz. Muszą być jakieś rzeczy, których ci brakuje ‒ mruknęła wreszcie, któregoś dnia, gdy szli ulicami grodu. Po długich i ostrożnych poszukiwaniach, znaleźli wreszcie kogoś, kto zgodził się udzielić im informacji w zamian za drobną przysługę.
‒ Tak ‒ przyznał niechętnie półgębkiem, pochylając się nieco w jej stronę, ‒ święty spokój i cisza są jednymi z nich.
Nie ustawała w próbach dotarcia do niego, przełamania wspomnianej przez niego ciszy. Nawet jeśli była tym, czego potrzebował. Prychnęła.
‒ A nauczanie?
‒ Nie uczę już od kilku lat, Granger i wcale na to nie narzekam.
‒ Więc może Minerwy?
‒ Na Merlina, kobieto, daj mi żyć! Nawet gdybym CHCIAŁ za nią tęsknic, to nie mogę, bo mam tu jej całkiem niezły ekwiwalent!
To zaskoczyło ją a tyle, że umilkła. Podchwyciła jego pełne satysfakcji spojrzenie. Wiedział, że porównanie jej do Minerwy McGonagall, i to w jakimkolwiek wymiarze, schlebi jej na tyle, że przestanie się czepiać. Czy powiedział to więc specjalnie? Czy było w ty chociaż ziarno prawdy?
‒ Jeśli sądzisz... ‒ zaczęła, biorąc się pod boki, ale Snape położył polec na ustach.
‒ Co, co się stało? ‒ zapytała, całą siłą woli powstrzymując się, przed spojrzeniem za siebie.
‒ Jesteśmy na miejscu ‒ syknął.
Hermiona uśmiechnęła się nerwowo.
‒ Ach tak.
Poprawiła czepek na włosach.
‒ Jak wyglądam? ‒ zapytała.
‒ Niczym żywcem wyciągnięta z kiepskiego filmu kostiumowego.
‒ Jakiś ty zabawny.
‒ Bynajmniej.
‒ Więc oświeć mnie...
‒ A ja?
‒ Co ty? ‒ zamrugała zdziwiona.
‒ Jak ja wyglądam, Granger.
Jak stary Dupek z Lochów, który znęca się nad bogu-ducha-winną... ‒ chciała powiedzieć, ale ugryzła się w język.
‒ Nieważne ‒ burknął, zanim skleciła jakąkolwiek sensowna wypowiedź. ‒ Tylko żartowałem.
![](https://img.wattpad.com/cover/264215256-288-k51419.jpg)
CZYTASZ
Wyspa Świętego Kolumba cz.2 - ZAKOŃCZONE
FanfictionHermiona Granger i Severus Snape korzystają z magicznego portalu, by poznać tajemnicę stojącą za zaginięciem Aili Clark - szkockiej czarownicy z Wyspy Skye. Ian Bruis, dotychczasowy podejrzany w sprawie zniknięcia kobiety, zwraca się o pomoc do matk...