VIII Pit twa pennies in a pootch, and thay'll creep thegither.

823 71 29
                                    

*szkockie przysłowie: wrzuć dwa pensy do portfela, a przypełzną do siebie.


Zgodnie z waszymi prośbami, wrzucam tłumaczenia w tym samym wersie, co kwestie w Scotsie.

Hermionie dało nieco do myślenia dziwne zachowanie Mistrza Eliksirów. Wydawał się być na coś złym, na coś zupełnie nieuchwytnego i z jej perspektywy trudnego do pojęcia.

Nagle skończył się jego bezdenny repertuar ciętych żartów, Snape, nawet prowokowany do kontaktu, uparcie milczał. Czy aż tak ciężko przeżywał jej słowa? A może wymuszone przeprosiny? Może zresztą traktowała tę sytuację nazbyt osobiście. Byli przecież sobie zupełnie obcy, zupełnie zbędni i zapewne ten przyzwyczajony do samotności człowiek dusił się w towarzystwie wygadanej, pyskatej małolaty.

Za nią przecież Hermione miał, prawda? Za przeszkodę, za nieodpowiedzialnego berbecia, który wplątał go w coś, co poprzestawiało mu zupełnie ułożone dotąd życie.

‒ Założę się, że ty też za czymś tęsknisz. Muszą być jakieś rzeczy, których ci brakuje ‒ mruknęła wreszcie, któregoś dnia, gdy szli ulicami grodu. Po długich i ostrożnych poszukiwaniach, znaleźli wreszcie kogoś, kto zgodził się udzielić im informacji w zamian za drobną przysługę.

‒ Tak ‒ przyznał niechętnie półgębkiem, pochylając się nieco w jej stronę, ‒ święty spokój i cisza są jednymi z nich.

Nie ustawała w próbach dotarcia do niego, przełamania wspomnianej przez niego ciszy. Nawet jeśli była tym, czego potrzebował. Prychnęła.

‒ A nauczanie?

‒ Nie uczę już od kilku lat, Granger i wcale na to nie narzekam.

‒ Więc może Minerwy?

‒ Na Merlina, kobieto, daj mi żyć! Nawet gdybym CHCIAŁ za nią tęsknic, to nie mogę, bo mam tu jej całkiem niezły ekwiwalent!

To zaskoczyło ją a tyle, że umilkła. Podchwyciła jego pełne satysfakcji spojrzenie. Wiedział, że porównanie jej do Minerwy McGonagall, i to w jakimkolwiek wymiarze, schlebi jej na tyle, że przestanie się czepiać. Czy powiedział to więc specjalnie? Czy było w ty chociaż ziarno prawdy?

‒ Jeśli sądzisz... ‒ zaczęła, biorąc się pod boki, ale Snape położył polec na ustach.

‒ Co, co się stało? ‒ zapytała, całą siłą woli powstrzymując się, przed spojrzeniem za siebie.

‒ Jesteśmy na miejscu ‒ syknął.

Hermiona uśmiechnęła się nerwowo.

‒ Ach tak.

Poprawiła czepek na włosach.

‒ Jak wyglądam? ‒ zapytała.

‒ Niczym żywcem wyciągnięta z kiepskiego filmu kostiumowego.

‒ Jakiś ty zabawny.

‒ Bynajmniej.

‒ Więc oświeć mnie...

‒ A ja?

‒ Co ty? ‒ zamrugała zdziwiona.

‒ Jak ja wyglądam, Granger.

Jak stary Dupek z Lochów, który znęca się nad bogu-ducha-winną... ‒ chciała powiedzieć, ale ugryzła się w język.

‒ Nieważne ‒ burknął, zanim skleciła jakąkolwiek sensowna wypowiedź. ‒ Tylko żartowałem.

Wyspa Świętego Kolumba cz.2  - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz