XXII Early creukthe tree that guid crummock wad be.

201 23 0
                                    


Szkockie przysłowie, które oznacza: jeśli za pierwszym razem ci się nie powiedzie, to próbuj do skutku.

Między styczniem a kwietniem było sporo tygodni, tygodni, które spędzili w milczącym, przedwiosennym letargu bez większych szans na zmianę. Jednak roztopy przychodziły na Skye szybko, a w tym roku łaskawie nadeszły jeszcze wcześniej, spłynęły wszystkie leśne ścieżki prawdziwymi potokami wody a Sniosort rozlała się szerzej, płynęła szybciej i zdawała się przez moment trochę bardziej niebieska.

Niczym odbicie nieba.

W tych okolicznościach, zieleń wybuchła nagle i nieubłaganie, niosąc za sobą widmo jasnych, ciepłych dni, końca lepkiego, lutowego chłodu i początek nowego cyklu życia.

Oni jednak byli wciąż uwięzieni, wciąż odcięci; teraz nawet bardziej niż poprzednio, bo o ile krótki okres mrozów uprzykrzał im podróże na targ, o tyle ulewne deszcze zamieniły okoliczny las w prawdziwe bagnisko i nawet znająca teren Aila bała się wychodzić na niepewny trakt.

Siedzieli więc w domu, na przednówku, w najgłodniejszych dniach roku dojadając smętne resztki zapasów, które przecież poczyniła jedynie dla jednej osoby.

– Jeśli ziemia nie wyschnie chociaż trochę – mówiła kobieta, – przynajmniej będziemy mieć okazję zrzucić wszystkie zbędne kilogramy.

Hermiona uśmiechała się na to blado, bo obie wiedziały, że ani jedna ani druga nie miały już z czego schudnąć po wyrzeczeniach i oszczędnościach z minionej zimy.

Tym bardziej kościsty Snape, którego rysy na kaszy i cienkich zupach gotowanych przez panią domu jeszcze się wyostrzyły.

Hermiona martwiła się o niego, widząc jak jego zwyczajna małomówność i gburowatość przeradzają się w uparte, ponure milczenie i poszukiwanie izolacji.

Niby wiedziała, że Mistrz Eliksirów przyzwyczajony był raczej do spędzania czasu w samotności i z książką lub nad stołem laboratoryjnym niż do wspólnego przesiadywania przy kominku i słuchania ciągłego paplania, a jednak czasem nakrywała się na tym, jak przygląda się z niepokojem jego przygarbionej, szczupłej sylwetce utkwionej przy oknie, jak szuka spojrzenia jego czarnych oczu.

To, co było jednak paplaniem dla niego, dla Hermiony i Aili stanowiło cenną odskocznię, jedyny haczyk normalności, który trzymał obie kobiety przy zdrowych zmysłach. Gdyby nie te rozmowy, pewnie obie dawno biegałyby już po lesie dziko rozchichotane, przypominając groteskowe wizje szaleństwa z bardzo starych i naszpikowanych stereotypami filmów.

Z upływem czasu okazało się, że choć ona i Aila mocno różniły się doświadczeniami i temperamentami, miały całkiem sporo wspólnego ze sobą w materii poglądów na świat oraz planów na przyszłość.

Co nie mogło za bardzo dziwić, obie chciały teraz jedynie szczęśliwego powrotu i odrobiny spokoju.

Niczego więcej.

Rozmawiały głównie o przeszłości, o dzieciństwie i latach spędzonych w Hogwarcie, porównując swoje skrajnie różne doświadczenia. Opowiadały o nauczycielach, nocnych wypadach, szlabanach, a Hermiona wyciągała co ciekawsze historie z ich wspólnej z Ronem i Harrym batalii przeciwko złu.

Jednak nie roztrząsały już obecnego położenia, w którym się znaleźli. Nie rozważały przyszłości. Nie chciały myśleć o tym, co działo się teraz pod ich nieobecność i co będzie działo się później. To bolało zbyt mocno, było zbyt prywatne i obie pozostawiały te tematy na późne godziny wieczorne, gdy w mrokach własnych umysłów i dusz oddawały się ponurym przemyśleniom.

Wyspa Świętego Kolumba cz.2  - ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now