XXV. He's gude horse that never stumbled and a better wife that never grumbled.

224 22 0
                                    

Szkockie przysłowie, które oznacza trudne, niemal niemożliwe do spotkania rzeczy.

Tej nocy żadne z nich nie mogło spać. Wyruszyli więc jeszcze przed świtem. Mgła podnosiła się znad bagnisk, powietrze pachniało nadchodzącym ciepłym dniem ciemne, grube pnie prastarych drew mijały ich w mistycznym półmroku niczym duchy w odwrocie. Śpiew ptaków wydawał się wręcz ogłuszający, zwłaszcza w pełnym napięcia, elektryzującym milczeniu.

Dziś nie tylko Hermiona i Snape nie byli skorzy do rozmów. Tego ranka nawet zwykle szczebiocząca Aila unikała kontaktu.

Bo jeśli Alasdair zgodzi się współpracować... Jeśli nie zrobią żadnego głupstwa, nie wypowiedzą żadnego słowa, które może go rozsierdzić lub przerazić...

Wracali do domu.

W innym przypadku...

Czekała ich długa, niebezpieczna wyprawa w nieznane, w rejony, które mogły kryć największe niebezpieczeństwa i wcale nie dać im pożądanego rozwiązania.

Snape był najbardziej ponury z całej trójki.

Być może stała za tym świadomość jak bardzo trudna była ich sytuacja.

Być może odpowiadał za to fakt, że znów stało się to, czego Mistrz Eliksirów nienawidził w swoim życiu najbardziej: był zależny od drugiej osoby, jego los, i os innych ludzi, znów spoczywał w dłoniach opętanego przepowiednią szaleńca. To zabawne jak historia lubiła się powtarzać!

A może to jego ostatnia rozmowa z Granger rzuciła tak głęboki cień na jego humor?

Jeśli ktokolwiek to wiedział, tą osoba z pewnością nie był Severus Snape.

– Czy możemy zawrzeć chwilowy rozejm? – usłyszał obok siebie cichy szept kobiety.

Niechętnie rzucił w jej stronę krótkim spojrzeniem.

– Rozejm? – zapytał ze złośliwym przekąsem.

– tak, rozejm – głos Hermiony zawibrował od lekkiej irytacji. – To taki moment, gdy ludzie przez moment przestają ciskać w siebie gromy.

– Przecież nie ciskam...

– Nawet te niewidzialne – dodała z naciskiem.

Prychnął.

– Czasem zastanawiam się, jak wam wszystkim udaje się wyhodować tak wybujałe ego – mruknął.

– Rozumiem, że brakuje ci samoświadomości żeby zaliczyć siebie do grona tych nieszczęśników? – zakpiła.

– I ty mówisz o rozejmie? – Posłał jej sardoniczny uśmiech. Nie miał ochoty być miły. Nie miał ochoty udawać, że jej obecność nie doprowadza go do białej gorączki.

Nie miał też jednak pojęcia, dlaczego tak jest.

Spojrzał na nią dłużej, uważniej, jakby chciał wyczytać z jej twarzy, sylwetki, ruchów powody własnego gniewu.

Przecież była tylko jedną z setek dzieciaków, które uczył. Może nawet tysięcy. Fakt, że już dorosła nie zmieniał niczego.

Była irytująca, była niedoświadczona życiowo, była niedo...

Bzdury na kiju.

To akurat wiedział aż za dobrze.

Granger widziała i przeżyła nie mniej od wielu jego rówieśników. Widziała więcej niż niejeden dobiegający pięćdziesiątki czarodziej a to wszystko jeszcze przed swoimi dwudziestymi urodzinami.

Była inteligentna, przenikliwa, wierna, pełna poświęcenia i łagodności.

Była wszystkim, czym on powinien kiedyś być.

Wyspa Świętego Kolumba cz.2  - ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now