Jego banan

43 1 0
                                    

Tytuły: Jego banan
Jej wisienki
Jego babeczka
Jego prezent  (nie czytałam)
Jej sekret  (nie czytałam)
Jej ogródek  (nie czytałam)
Autor: Penelope Bloom
Gatunek: romans
Dział: dla młodzieży/dla dorosłych

Jest to ten rodzaj serii, gdzie każdy tom opowiada o innych bohaterach, co mam wrażenie jest coraz bardziej popularne. Nie wszystkie tomy jeszcze czytałam, więc proszę mi nie spolerować!

Kiedy zaczynałam pierwszy tom spodziewałam się mocnego, trochę ciężkiego, nasączonego erotyzmem romansu. O dziwno dostałam niesamowicie lekką i przezabawną lekturę, co mnie pozytywnie zaskoczyło. Będę szczera, dawno tak bardzo się nie uśmiałam się przy żadnej książce jak przy tej. Dialogi między bohaterami, ukryty sensy ich wypowiedzi i ich przekomarzanki były przepiękne. Książka bardzo mnie wciągnęła i jak ostatnio nie miałam wiele czasu i chęci na czytanie, to jak raz siadłam przy tej lekturze, to kończyłam czytać pół książki dalej. Podobała mi się też zarysowana fabuła, spodobał mi się po prostu jej pomysł, owszem była oklepana i przewidywalna, sam romans między bohaterami też taki był, nawet mogłabym się posunąć do określenia, że był płytki, ale książka swoim urokiem i poczuciem humoru się wybroniła i uratowała. Dwa kolejne tomy kupiłam teoretycznie w ciemno, nie zagłębiając się zbytnio w opisy.

Jak pierwsza część bardzo mnie urzekła, to druga niestety już tak bardzo mnie nie uwiodła, co mnie lekko zawiodło. Drugi tom był po prostu lekkim i przyjemnym romansem, przyznać trzeba, że dość klasycznym z przewidywalnymi zdarzeniami. Nie był powalający, ale przyznać muszę że jednak fajnie i sympatycznie się go czytało. Był dość przeciętny, nie bardzo było w nim coś łał. Nie był już tak humorystyczny jak wcześniejsza część, ale też się dobrze bawiłam i polubiłam bohaterów, podobało mi się jak byli wykreowani. Jednak ogólnie mimo wszystko się książka mi podobała.

Na szczęście trzeci tom się uratował i odbił po lekkiem zawodzie drugiego tomu. Ta książka była bardzo urocza i ciepła, przekomarzanki bohaterów były cudne i czytając tą książkę czułam się jak otoczona ciepłym kocykiem, kiedy za oknem panowała jesień i halloween, bo taki jest czas akcji tej książki.

Dalszych tomów jeszcze nie czytałam, ale bez spojlerów!

Ocena: 🌕🌕🌕🌕🌕🌕🌕🌕🌕🌑(9/10)

Opis od wydawcy: Mój szef lubi jasne zasady, jednej z nich nikt nie śmie złamać...
Chodzi o jego banana.
Poważnie. Facet jest uzależniony od potasu.
Oczywiście, to ja po niego nieopatrznie sięgnęłam.
Technicznie rzecz ujmując, wsadziłam go sobie do ust.
Co więcej przeżułam... a nawet połknęłam.
Taaak, wiem. Niedobra, niedobra dziewczynka.
I wtedy go zobaczyłam. Wierzcie mi lub nie, ale to, że właśnie dławiłam się jego bananem, raczej nie zrobiło na nim najlepszego wrażenia.

Zacznijmy jednak od początku. Zanim miałam czelność sięgnąć po należącego do milionera banana, dostałam swoje pierwsze ważne zlecenie jako reporterka. I wyjątkowo nie było to jak zwykle byle jakie zadanie, wyskrobki z dna garnka, których nikt nie chciał. Nic w stylu przepytywania śmieciarza o jego ulubione rejony miasta, czy pisania o wielkiej wadze zbierania psich kup z trawników i placów.

Nie. Nic z powyższych, dziękuję bardzo.
To był prawdziwy przełom w mojej karierze. Szansa, by udowodnić, że nie jestem żadną nieudolną, niezdarną, przyciągającą pecha, chodzącą katastrofą. Wchodziłam w środowisko biznesowe – miałam zinfiltrować Galleon Enterprises, by potwierdzić zarzuty o korupcję.

Tu wchodzi podkład muzyczny z Jamesa Bonda.

Wreszcie byłam na właściwym miejscu. Jedyne, co musiałam zrobić, to zdobyć posadę stażystki i zdemaskować Bruce'a Chambersona.

Starając się nie zwracać uwagi na to, że facet wygląda jak wyrzeźbiony w płynnym kobiecym pożądaniu, a inni mężczyźni po prostu muszą przy nim kwestionować swoją seksualność. To się musiało udać. Bez żadnych katastrof. Zero fuszerki. Weź się w garść, skup się! – na mniej niż godzinkę.

Przenieśmy się teraz do sali konferencyjnej. To tutaj znajdziecie mnie przed tą doniosłą, kluczową dla mojej kariery rozmową. Z bananem w dłoni. Podpisanym JEGO imieniem. Już za chwilkę on pojawi się w drzwiach i zobaczy mnie ze zdradzieckim żółtym dowodem mojej winy. A kilka sekund później zdecyduje się... mnie zatrudnić.

Tak, wiem. Ja też nie uznałam tego za dobry znak.

Recenzje i opinie książek papierowychOù les histoires vivent. Découvrez maintenant