Część I: W stronę oceanu, Rozdział 4

43 5 0
                                    

Kolejny lot międzygwiezdny Anna znów próbowała urozmaicić sobie wędrówką po statku. Ten okręt był większy od poprzedniego i po labiryncie korytarzy w pasażerskiej części można było błądzić niemal bez końca (tym bardziej, że nietrudno było tam stracić orientację), jednak był to spacer na dłuższą metę nużący. Wszędzie te same szare ściany, szeregi włazów do przedziałów i ani jednego beztroskiego członka załogi, który wyłoniłby się nagle z ukrytych przejść. Po kilkudziesięciu minutach błąkania się, podczas których nikogo nie spotkała, Anna wróciła w końcu na swój fotel, wpięła się w komputerowy świat i resztę podróży spędziła oglądając informacje o Lucjuszu – planecie, która miała być jej drugim przystankiem.

Gdy podróż miała się ku końcowi, tym razem samodzielnie poszukała tarasu widokowego – co zresztą nie wymagało nawet wspomagania się planem, bo wystarczyło pójść za innymi zmierzającymi tam ludźmi. Stanęła tak blisko wielkiego okna, jak tylko mogła i poczuła się prawie tak, jak gdyby unosiła się w przestrzeni i gwiazdy były wszędzie wokół niej. Po chwili wypatrzyła też wśród nich powoli przybliżającą się planetę.

Była przekonana, że gdyby obok stał Alek, pewnie oszacowałby gołym okiem rozmiary globu, podczas gdy sama mogła co najwyżej zgadywać. Jednak nie musiała – wiedziała z przejrzanych wcześniej materiałów, że Lucjusz był duży, większy nawet od Bes.

Kiedy w połowie oświetlona tarcza urosła na tyle, że dało dostrzec się szczegóły na jej powierzchni, Anna z niepokojem stwierdziła, że planeta znacząco różniła się wyglądem od tego, co znała z nagrań. Spodziewała się zobaczyć kontynenty upstrzone szarymi plamami wielkich metropolii, lecz zamiast tego ujrzała niemal jednolitą masę szarości. Wytężywszy nieco wzrok, dało się w tej monotonnej skorupie wypatrzyć gdzieniegdzie zarysy o regularnych geometrycznych kształtach, sugerujących, że to wytwór technologii.

– Ależ się rozbudowali! – szepnął ktoś tonem zdradzającym podziw. Uspokoiło to Annę, której serce na moment zamarło, kiedy wyobraziła sobie, że przytrafił się tej planecie jakiś kolosalny kataklizm, który obrócił całą powierzchnię w martwą pustynię.

Nawet jednak jeśli było to planowe dzieło mieszkańców Lucjusza, to było szokujące, jak szybko zdołali tego dokonać. Nagrania, które miała ze sobą, zrobione były nie dawniej jak kilkanaście lat miejscowego czasu wcześniej. Jakieś pięć lat zajęło, by ich transmisja doleciała na Bes, ponad drugie tyle minęło w trakcie podróży Anny – ale w sumie i tak nie było to tak wiele, żeby spodziewać się zmian takiego kalibru.

Gdy tylko znaleźli się w zasięgu sieci komunikacyjnej planety, zaczęła sprawdzać, czy jej rezerwacje były jeszcze respektowane, bo wciąż nie była o to spokojna, choć inni podróżni wcale nie zdradzali nerwowości. Statek, którym miała lecieć na Warunę, powinien był zatrzymać się przy Lucjuszu za ponad sto godzin, na ten czas miała zatrzymać się w hotelu w jednej z mniejszych metropolii. Z ulgą przekonała się, że wszystko mogło odbyć się zgodnie z planem – choć nie umknęło jej uwadze, że adresy miejsc na powierzchni planety nie zawierały już nazw ulic czy miast, lecz były długimi ciągami cyfr przedzielanych gdzieniegdzie innymi znakami.

Kiedy weszli na postojową orbitę, po wysiadających pasażerów podleciał statek transportowy, znacznie większy, niż orbitalne busy z Bes czy Benten. W drodze do doku przeleciał obok okna widokowego, Anna mogła więc przyjrzeć się jego nietypowej (z jej punktu widzenia) formie. Ściany kadłuba miał obłe, subtelnie powyginane, ale kończyły się ostrymi krawędziami i szpicami. Na boku miał wymalowane wielkie nieznane jej logo, przypuszczalnie jakiejś lokalnej firmy.

Musiała w tym momencie przerwać łapczywe wyszukiwanie informacji na temat aktualnej sytuacji geopolitycznej na Lucjuszu i opuścić taras widokowy, bo wysiadający pasażerowie – więc również i ona – wzywani już byli do stawienia się przy odpowiedniej śluzie wyjściowej. Ale kiedy znalazła już sobie wygodny fotel na pokładzie miejscowego pojazdu i upewniła się, że wszystkie jej bagaże zostały zabrane, natychmiast powróciła do szperania w lucjańskich sieciach informacyjnych.

Dalszy oceanWhere stories live. Discover now