Część II: Turbulencje, Rozdział 5

12 4 0
                                    

Spodziewała się, że zastanie Kubę nad aparaturą lingwistyczną, ale okazało się, że robił coś zupełnie innego, a w dodatku zbierał się do wyjścia.

– Na razie niewiele się dzieje – machnął ręką w stronę pulpitu, przy którym wspólnie bawili się poprzedniego dnia. – Chcesz mnie zastąpić? Odezwała się Reb i obiecałem, że wezmę ją teraz Orkanem nad szczelinę za równikiem, potrzebuje zebrać próbki. Nie, nie musisz! – dodał, kiedy zobaczył, że zrobiła wystraszoną minę. – Tu się nic nie zawali. Jak chcesz, możesz nawet zabrać się z nami, mamy miejsce.

– Tak, bardzo chętnie! Można tam będzie coś zobaczyć?

– Nie wiem, ja tylko robię za pilota, ale pewnie tak. Czekaj, dam jej znać, przełączę tu parę rzeczy i możemy iść.

W pierwszym odruchu spodziewała się, że pójdą do tych samych doków, z których właśnie przyszła, ale Kuba poprowadził zupełnie gdzie indziej. Łódź, którą mieli płynąć, należała do większych i miała własne oddzielne miejsce.

Po drodze dołączyła do nich Rebeka – egzobiolożka wspomniana przez Kubę. Anna rozpoznała ją od razu, bo zapamiętała twarz z sieci, gdzie wymieniły pozdrowienia jeszcze pierwszego dnia. Jednak dopiero bezpośrednie spotkanie ujawniło, że była to bardzo drobna kobieta – wyraźnie niższa od obojga pozostałych. Włosy miała przystrzyżone krótko i niesymetrycznie, co wyglądało jak coś, co mogło być modne na Benten, ale poza tym jednym szczegółem zupełnie nie przypominała nikogo stamtąd. Przywitała się z nimi krótko, właściwie służbowo, przy okazji lekko wymachując dużą sześcienną skrzynką, którą trzymała w dłoni.

– Pokażemy coś nowej koleżance? – zagadnął Kuba.

– Tak. Już jej nawet obiecywałam – stwierdziła Rebeka.

Zaskoczyło to Annę, bo z jej punktu widzenia nic takiego nie miało miejsca. Kiedy witały się w sieci, przy okazji zapytała, czy mogłaby kiedyś potowarzyszyć Rebece w rejsach badawczych, ale odpowiedź, jaką wówczas otrzymała, nie sprawiała wrażenia entuzjastycznej. Teraz usłyszawszy coś zgoła innego, doszła do wniosku, że niewłaściwie tamto zinterpretowała, zapewne znów ze względu na różnice kulturowe.

– Będzie mi bardzo miło – powiedziała tylko.

Orkan był dość przestronny i wchodziło się do niego jak do zwykłego pomieszczenia, zupełnie swobodnie – chyba tylko Grigor musiałby tam schylać głowę. Rebeka poszła przodem i uchyliła klapę w podłodze, wpychając tam skrzynkę, którą przyniosła ze sobą. Kiedy z powrotem zatrzasnęła wieko, przez dłuższy czas słychać było oddalające się odgłosy maszynerii, która coś z tym robiła. Potem Rebeka usiadła przy kokpicie, obok Kuby, a Annie zostały do wyboru miejsca z tyłu – wybrała takie, z którego była w stanie śledzić wskazania instrumentów, bo ciekawiło ją, jak dużo miało to wspólnego z Płotką.

Wraz z uruchomieniem napędu zapaliły się liczne lampy na zewnątrz, rozświetlając wodę widoczną za oknami, i Anna po raz pierwszy zobaczyła, czym wypełniona była ciemność otaczająca Olimp. Było tam bardzo przejrzyście, tylko z rzadka unosiły się jakieś drobiny.

Odłączyli się od stacji a Kuba niemal od razu włączył maksymalny ciąg, jednak przełożyło się to na niezbyt imponującą prędkość. Dla Anny, przyzwyczajonej już do pływania szybką i zwinną łodzią, wydawało się to ślimaczym tempem.

– Tak to chyba dość długo będziemy płynąć? – wyraziła nasuwającą się wątpliwość. Kuba roześmiał się głośno.

– Prawda, zeszłoby nam do jutra! Na manewrowym Orkan wlecze się niemiłosiernie. Ale tylko odpłyniemy trochę od stacji, a potem przejdę na superkawitację i zobaczysz, co ten łobuz potrafi. Tyle, że dużo wtedy robi zgiełku, więc trzeba uważać, gdzie się to odpala. Na dalekie trasy pływamy mniej więcej na tysiącu metrów, tam raczej nie ma nikogo, komu by to przeszkadzało.

Dalszy oceanWhere stories live. Discover now