Część VI: W stronę gwiazd, Rozdział 5

16 6 0
                                    

Anna usiadła za plecami Kuby i Grigora podobnie, jak w dniu przylotu na Warunę, kiedy przywozili ją z orbity. Moment, o którym prawie już zapomniała, znów stanął jej przed oczami, kiedy znalazła się w tym samym co wtedy fotelu i popatrzyła na tyły głów rozmawiających pilotów. Przez chwilę obracała w głowie wspomnienie, z wyraźnym sentymentem. Ówczesne emocje i oczekiwania wydawały się dużo mniej istotne, kiedy patrzyła na nie z perspektywy czasu, wiedząc o wszystkim, co zdarzyło się potem – ale pamięć o nich była cenna, niczym słup milowy ustawiony gdzieś w głowie.

Nie spodziewała się, że znajdzie się w takich okolicznościach wcześniej, niż kiedy zakończy swoją misję i będzie odlatywać z Waruny. Jednak dotrzymywanie kroku hilmakom okazało się bardziej wymagające, niż mogło się wcześniej wydawać, i sprowadziło całą grupę badaczy na pokład pojazdu kosmicznego, choć nikt z nich nie potrzebował w tej chwili udawać się na orbitę.

Obok Anny siedzieli jeszcze Emilia i Tamal (który ze względu na nowe odkrycia przedłużył pobyt na Warunie), a za plecami, zamiast bagaży, mieli pełno sprzętu. To mogła być dla nich jedyna okazja, żeby zbadać to, co mieli zaraz zobaczyć, więc zamierzali użyć wszystkiego co mieli, żeby dobrze to zarejestrować.

Emilia, która właśnie gorączkowo sprawdzała przygotowane przez siebie programy, była główną organizatorką całego zdarzenia. Już kilka tygodni wcześniej wynegocjowała z Trytonem, że hilmaki pokażą, w jaki sposób potrafią opuścić ocean, a nawet planetę – zarazem przedstawiając namacalny dowód, że to potrafią.

Niełatwo było je do tego przekonać, choć w innych okolicznościach bez wahania demonstrowały swoje zdolności. Zwykle robiły to, żeby łatwiej było ustalić, w czym ludzie mogliby im pomóc – jednak w tym przypadku nie był to wystarczająco dobry powód. Marnotrawienie wielkich ilości energii tylko po to, żeby pochwalić się umiejętnością przemieszczania się poza oceanem, było sprzeczne z ich naturą.

Jak stwierdziło Tryton, pokaz był możliwy, ale nie jako zdarzenie zaplanowane wyłącznie w takim celu. Miała to być próba nowego wariantu napędu, którą hilmaki przeprowadziłyby dla samych siebie, a której ludzie mogli przyglądać się przy okazji.

Zdradziło to przy okazji, że hilmaki nie przestawały pracować na udoskonalaniem również takich przepisów, choć rzadko potrzebowały przeprowadzać związane z nimi testy. Zgodziły się jednak przygotować jeden właśnie teraz, i pozwolić badaczom śledzić go od początku do końca. Według tego, co przekazało Tryton, zaplanowały ambitny lot, na orbitę i z powrotem. Hilmak, które miało tego dokonać, nie było im wcześniej znane, a Emilia zaproponowała dla niego przydomek Aero.

Aby obserwować jego podróż, trzeba było co najmniej wypłynąć na powierzchnię oceanu – a rzecz jasna nie wchodziło w grę zbliżanie się do powierzchni nieprzygotowanymi do tego łodziami, jak to zdarzyło się Annie na samym początku misji. Kuba z Grigorem zabrali więc wszystkich zainteresowanych na pokład orbitalnego transportowca (noszącego nudny przydomek „orbiter"), który miał należytą ochronę przed promieniowaniem, a do tego poruszał się swobodnie tak w wodzie, jak i w powietrzu czy próżni. Mogli nim podążać w ślad za hilmakiem i śledzić wszystkie fazy eksperymentu – który, jeśli miał się udać, miał poprowadzić poza atmosferę.

Przebili się przez powierzchnię oceanu zaraz po odpłynięciu od stacji i na miejsce spotkania polecieli nad wodą. Towarzyszące temu wstrząsy i kołysania nie robiły już na Annie żadnego wrażenia.

Mieli ponad tysiąc kilometrów do przebycia, ale dla tego pojazdu było to tyle, co nic. Wydawało się, że minęła zaledwie chwila, kiedy byli już w wyznaczonej okolicy. Emilia odszukała sensorami przeprowadzającego test hilmaka i wysłała w stronę wody malutkiego drona, którego jedynym zadaniem było wygłoszenie przygotowanych słów, żeby dać znać o obecności obserwujących badaczy.

Dalszy oceanWhere stories live. Discover now