Część V: Trybiki w machinie, Rozdział 4

14 4 0
                                    

– Przypłynął do nas Tryton – powiedziała Emilia, kiedy spotkały się przy kubku tarfe, co zaczynało być ich nowym zwyczajem. – Zgadnij, o co zaczął wypytywać? Nie mogę od tego uciec, on też o to samo, co Solla – dodała natychmiast, nie dając Annie szansy na wypowiedzenie choćby słowa. – Nęka mnie o nasze komputery, o to jak są skonstruowane, jakbym to ja miała wiedzieć, jak im to wytłumaczyć. Wiesz, co mu powiedziałam? Że nie ma takiej potrzeby, bo mają własne.

– Naprawdę tak powiedziałaś? – Anna zatrzymała wyraz twarzy gdzieś w połowie drogi między zdumieniem a rozbawieniem.

– Tak! Zupełnie szczerze!

– I co on na to?

Nawet nie wiedząc nic więcej o przebiegu rozmowy, Anna mogła być pewna, że Tryton zareagował spokojnie. Jak pokazywały zapisy dawniejszych rozmów, prowokacje, choćby były celowe, nie wytrącały hilmaków z równowagi. Ich emocje były bardzo subtelne i łatwe do przeoczenia – również dlatego, że opisywanie ich w ludzkich kategoriach najczęściej było chybione. Najwyraźniejsza była ta związana z ocenianiem co potrzeba zrobić a co nie, pozostałe przeważnie pozostawały w ukryciu. Anna zbierała obserwacje na ich temat, zgodnie z pierwotnym planem swoich badań, ale wątek ten pozostał przyćmiony przez inne odkrycia.

– Odpowiedział w podobnym stylu – stwierdziła Emilia. – Wyjaśnił, że właśnie tego potrzebują się dowiedzieć.

– To znaczy czego? Przecież nie tego, że mają własne komputery.

– Nie, nie. Chodzi o to, czy nasze potrafią więcej. Bo jeśli nie, to rzeczywiście ich nie potrzebują.

– No tak, logiczne. – Anna przytaknęła z uśmiechem. – I co dalej?

– Zapytałam, czy chce to jakoś sprawdzić, może porównać. I teraz uzgadniamy, że zrobimy eksperyment, tylko że z Mrukiem, bo Tryton nie zostanie tu tak długo. Pomysł jest z grubsza taki, że będziemy wzajemnie zadawać sobie zadania, chyba obliczeniowe. Po prostu będziemy się bawić w zagadki! Z taką różnicą, że można korzystać z pomocy komputerów. A nawet trzeba – zaśmiała się.

– To, co nie udało się Izedowi – Anna przypomniała o badaczu, który kiedyś usiłował przekonać hilmaki do wykonania skomplikowanych obliczeń lub przyznania, że nie potrafiły.

– Tak, no właśnie! Ale mi się trafiło!

Anna miała mieszane uczucia: niemal zazdrościła koleżance, że tak dobrze bawiła się przy pracy, ale miała też wrażenie, że przesadny entuzjazm mógł odbić się negatywnie na jakości badań. Na razie nie miała jednak powodu, żeby cokolwiek otwarcie krytykować.

– I przyszło mi do głowy jeszcze jedno – kontynuowała rozpędzona Emilia. – Pomyślałam, że skoro one mogą sobie robić takie super oczy, moglibyśmy spróbować wyświetlać im jakieś obrazy, może nawet filmy. Mówiłam już o tym Kubie i bardzo mu się spodobał pomysł, chce zrobić jakiś prototyp. Nawet chętnie popracowałabym nad tym sama, ale skoro chce pomóc, to nie będę go zniechęcać, dzięki temu może będzie częściej odwiedzał laboratorium.

Emilia większość czasu spędzała już teraz sama w pomieszczeniu, mając hilmaki na swojej głowie. Kuba obiecał, że będzie pomagał przy utrzymaniu sieci przekaźników, ale większość czasu spędzał ostatnio z Grigorem, towarzysząc mu w coraz dłuższych ekspedycjach.

Już od dłuższego czasu Grigor regularnie wypływał w ocean, z uporem podobnym temu, z jakim Anna odwiedzała Sollę. Niemal obsesyjnie przeczesywał coraz to nowe obszary w dna w poszukiwaniu śladów NXA. Od kiedy dowiedział się, że genetyka hilmaków opierała się na tym unikatowym związku chemicznym, nie dawało mu to spokoju i bardzo chciał odtworzyć historię jego powstania. Zamiast tego, nieustannie odkrywał inne zupełnie wcześniej nie znane rodzaje skamielin, co wydawało się głównie go irytować, bo dodawało mu to pracy, ale nie takiej, jakiej chciał.

Dalszy oceanWhere stories live. Discover now