Część IV: Kwitnące wnętrze, Rozdział 3

17 4 0
                                    

Dobrze było móc w końcu zdjąć z siebie kombinezon. Morena płynęła z powrotem w kierunku Olimpu, a obie badaczki rozsiadły się w wygodnych fotelach, rozmawiając z Grigorem na temat wycieczki do wnętrza Solli.

– Oczywiście, jeśli zdobędziecie cokolwiek, co zawiera ich CXA, to was ozłocę – powiedział. – Ale nabieram przekonania, że to co dla mnie w tym wszystkim najciekawsze, ma mniej wspólnego z genetyką. Mam fascynującą wiadomość od Kuby. Wiesz, że Mruk też już potrafi wytworzyć powietrze nadające się dla ludzi?

Anna natychmiast podniosła się w fotelu, nie kryjąc zainteresowania.

– Zrobili to samo, co my? – spytała.

– Mam nadzieję, że nie sprawdzali na sobie – mruknęła z boku Rebeka.

– Właśnie w tym rzecz, że nie musieli nic robić – Grigor odpowiedział Annie. – Wygląda na to, że nauczył się od Solli. I to nie powinno cię chyba dziwić, sama wcześniej stwierdziłaś, że to możliwe.

– Tak, ale jeszcze jej o to nie pytałam wprost. Miałam tylko takie wrażenie, że kiedy mówiła, że nie jest w stanie dać ludziom przepisu, to jakby kryło się za tym, że hilmaki między sobą potrafią to zrobić. Ale to był tylko taki... niuans semantyczny – dokończyła po pauzie, podczas której bezskutecznie szukała prostszego określenia.

– W takim razie nawet nie musisz już pytać, mamy namacalny dowód. Ale to naprawdę ważna wskazówka dla mnie i myślę, że warto będzie w związku z tym zagadnąć o kilka innych rzeczy.

Anna patrzyła na niego czujnie. Nie lubiła dostawać porad na temat tego, o czym powinna rozmawiać z hilmakami, bo rzadko były rzeczywiście cennymi wskazówkami, a częściej brzmiały jak podważanie jej kompetencji (nawet jeśli niezamierzone).

– Jestem już niemal pewien, że widzimy mechanizm ewolucji inny niż genetyczny – mówił dalej. – A to oznacza, że moja praca staje się coraz bardziej... ekscytująca – ostatnie słowo wypowiedział tak, jakby nie był pewien, czy było wyłącznie pozytywne.

– Jeśli masz na myśli memetykę, to mnie nie zaskoczysz – stwierdziła Anna z lekką złośliwością w głosie. – Co jak co, ale ewolucja kulturowa to po części moja działka.

– W takim razie bez trudu zrozumiesz, co mam na myśli! – zareagował entuzjastycznie, na co ona zmarszczyła czoło. – Rzecz w tym, że nawet kiedy geny się nie zmieniają, to fragmenty kultury kopiują się i rozwijają niezależnie od nich. Niektóre odnoszą sukces po prostu dlatego, że potrafią skutecznie się rozprzestrzeniać, nawet złośliwie, ale są też takie, które przynoszą korzyści tym, którzy je znają, i dlatego zasługują na powielanie.

– W dużym uproszczeniu – skomentowała Anna. – Ale tak, wiem o co ci chodzi. Co dalej?

– Może wyjaśnię dokładniej przy obiedzie, jeśli będziesz dziś z nami. Bo już prawie dopływamy, poza tym Rebeka chyba ma dość, bo wywraca oczami.

– Wywracam, bo widzę, że koleżanka jest zbyt uprzejma, żeby ci powiedzieć, że tłumaczysz rzeczy dla niej oczywiste.

– Chcę tylko ustalić wspólny grunt, to chyba nic złego?

– W porządku – ucięła Anna. – Wyjaśnimy to sobie przy obiedzie. Chodź, Reb, pomogę ci wypakować kontenery.

Kiedy przyszła na jadalnię, Grigor był tam już razem z Kubą – rozmawiali na temat hilmaków, bo każdy miał coś nowego do opowiedzenia. Chętnie dołączyła do tej wymiany wrażeń, a przy okazji dowiedziała się więcej o tym, jak Mruk posiadł nową umiejętność. Największy hilmak wyjaśnił, że Solla przekazała mu przepis w sposób, który wymagał bezpośredniego kontaktu. Kuba nazwał to pocałunkiem, bo tak mu się to skojarzyło – ale było jasne, że to bardziej żartobliwe niż trafne tłumaczenie.

Dalszy oceanWhere stories live. Discover now