Część III: Słowa i znaczenia, Rozdział 5

27 4 0
                                    

Przemęczona po wydłużonej wyprawie przespała dobre kilkanaście godzin i tylko przypadek sprawił, że kiedy zwlekła się z zacienionego łóżka, był akurat poranek. Przeciągnęła się chyba z dziesięć razy, przecierając oczy i porządkując w głowie wspomnienia. Wróciła na stację półprzytomna i to, co działo się potem, pamiętała mgliście, niczym sny. Ale wiedziała, że wcale nie przyśniło jej się spotkanie z Valterem, któremu musiała zaraz po powrocie tłumaczyć się z incydentu.

– Jak chcesz się zabić, to baw się tak dalej – krzyczał na nią – ale nie mieszaj do tego mojej floty!

Jego wzburzenie było jednak głównie pokazowe. Przyznał, że po awarii zachowała się prawidłowo i poprzestał na zakazie – tym razem już kategorycznym – zbliżania się do powierzchni na mniej niż pięćdziesiąt metrów. Anna tylko mu potakiwała, bo nie czuła się zdolna do dyskusji po dniu pracy, który trwał kilka razy tyle, co powinien.

Teraz, po tym jak długi i mocny sen oddzielił ją od tych wydarzeń, mogła myśleć o nich spokojniej. Istotne było, że wciąż mogła wypożyczać Płotkę, badania nie były zagrożone. Wiedziała jednak, że lepiej będzie zachować ostrożność i nie ściągać na siebie więcej uwagi kierownika.

Kiedy wyszła z wnęki sypialnianej, pokój przywitał ją jasnym światłem i intensywną zielenią. Nie tylko pod jej nieobecność, ale nawet wtedy kiedy spała, salirras rozrósł się na wszystkie strony. Liście, które jeszcze niedawno ledwo wystawały z ziemi, teraz uginały się już pod własnym ciężarem, a nowe pędy rozpełzły się w różnych kierunkach, daleko poza doniczkę.

– Panoszysz się, kolego – powiedziała, ale bardzo cieszył ją ten widok. Chwyciła najdłuższe pnącze, zwisające już prawie do podłogi i oplotła je wokół sąsiedniej półki.

Nie musiała spieszyć się z powrotem do pracy – zupełnie uzasadniony był dla niej nawet jeszcze dłuższy wypoczynek. Poza tym wiedziała, że zejdzie sporo czasu, zanim Solla znów pojawi się przy przekaźnikach, oraz że nawet kiedy przyjdzie powiadomienie o tym, będzie jeszcze dużo czasu na reakcję.

Zjadła lekkie śniadanie, przeglądając wiadomości z Bes, a potem porozmawiała z Xin, z którą chciała wybrać się na siłownię. Umówiły się na późne popołudnie, więc również i to nie wymagało pośpiechu. Anna zanurzyła się więc na dłuższą chwilę w rozrywkę z rodzinnej planety, aż przerwał jej sygnał od Kuby.

– Cześć! Przyjdziesz dzisiaj? Przygotuję kawę – zaoferował. Nie miał w zwyczaju zachęcać jej w ten sposób, więc domyśliła się, że zależało mu bardziej niż zwykle na jej przybyciu. Jej z kolei nie trzeba było długo namawiać. Dała znać, że zaraz będzie, przebrała się i zjechała do laboratorium.

– Mocna rzecz – powiedział Kuba, podając jej kubek. – Nie, nie mówię o kawie! – doprecyzował. – Ta powinna być taka, jak lubisz. Mam na myśli te rewelacje od Gienia. Oko na żądanie? Grigorowi szczęka opadnie! – Roześmiał się.

– Sama byłam w szoku! To dlatego nie wróciłam na Orkana, musiałam zostać i upewnić się, czy wszystko dobrze rozumiem.

– Tak, widziałem. – Kuba skierował wzrok w stronę ekranu, na którym przeglądał zapisy rozmów.

Wspomnianą sensacją była nie tylko zdolność Solli do obserwacji astronomicznych, ale przede wszystkim to, jak wyjaśniała własne umiejętności. Jeśli jej wierzyć, oko (a może raczej teleskop) stworzyła sobie zupełnie świadomie i planowo, ze względu na konkretną potrzebę, jaką było obserwowanie nieba. Miał to być przykład tego, co miała na myśli, kiedy rozmawiały z Anną o komputerach – narzędzie, będące częścią jej samej.

– Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale pierwszy raz przyznały się do czegoś takiego. Jak napiszemy raport, szybko staniesz się sławna.

– To nie tak! To nie moja zasługa. One same zdecydowały, że ujawnią coś więcej o sobie. Zobacz. – Przewinęła transkrypcję na ekranie, wskazując dalszy fragment.

Dalszy oceanWhere stories live. Discover now