Część IV: Kwitnące wnętrze, Rozdział 5

22 4 0
                                    

Zaledwie godzinę po powrocie na stację, zjadłszy przesadnie szybki posiłek, Anna spakowała zapas przekąsek i popłynęła z powrotem w stronę Solli, z maksymalną prędkością Płotki, przy okazji układając sobie w głowie możliwe warianty dyskusji, którą chciała przeprowadzić.

Rzeczy, o które chciała zapytać, były dość bliskie tematom sugerowanym przez Grigora, ale miała własne pomysły, jak się za to zabrać. Duże znaczenie miał przy tym charakter Solli i jej skłonność do budowania złożonych wyrazów. To, co nieraz sprawiało, że rozmowa z nią była wyzwaniem, okazywało się pomocne, kiedy trzeba było rozstrzygać trudniejsze zagadnienia.

Słowo, które mogło oznaczać przepis, metodę, albo narzędzie, Solla okraszała dodatkowymi składowymi, podobnie jak kiedy opisywała gwiazdy w różnych kolorach. Anna domyślała się już znaczeń większości z nich – „myślący przepis" był tym, co Solla opracowywała i stosowała, i co potrafiła przekuć w „płynący przepis" przekazywany innym hilmakom. Z kolei „kamienny przepis" oznaczał coś bardziej namacalnego, jak narzędzie, bo tak Solla określała swoje oko – ale nie wahała się, żeby tak samo sklasyfikować również ogród, który stworzyła w swoim wnętrzu.

Znając te odcienie znaczeniowe Anna mogła zapytać czy za „kamiennym" aspektem ogrodu krył się też taki „myślący", czyli czy Solla zaprojektowała go świadomie, oraz czy mógł z niego powstać „płynący", czyli czy potrafiłaby tego nauczyć inne hilmaki. Przypuszczenia były słuszne: oba pytania doczekały się twierdzącej odpowiedzi. Najbardziej intrygujące było wobec tego to, w jaki sposób Solla zebrała wiedzę potrzebną do skomponowania w myślach takiej receptury.

Choć jednak początek rozmowy był nadspodziewanie udany, zaraz potem zeszła na nieoczekiwane tory.

– Kamienny przepis zrobił myślący przepis – stwierdziła hilmaczka, a Anna gapiła się w transkrypcję, nie mogąc doszukać się sensu w tym, co wyglądało na zapętlone rozumowanie. Przeszło jej przez myśl, że wszystko źle zrozumiała, i że przepis, choć przyjmował różne postaci, w każdej z nich był dla Solli tylko rzeczą, a nie ideą. To zresztą pasowałoby do teorii Grigora.

Na początek nadała słowo, które wyrażało dezorientację. Potem sformułowała pytanie jeszcze raz, podkreślając, że chodziło jej o to, w jaki sposób zostało stworzone to narzędzie, czy metoda, w jakiejkolwiek formie było na początku.

– Ten, który to zrobił, to inny kamienny przepis, z innego myślącego przepisu – wyjaśniła Solla, tym razem mocno podkreślając, że była mowa o różnych rzeczach. Anna spostrzegła, że już poprzednie słowa zawierały takie wskazówki, tylko ona nie zwróciła na nie wystarczającej uwagi.

Solla nie poprzestała na tym jednym zdaniu, widocznie uznając, że warto wyjaśnić rzecz staranniej, żeby uniknąć kolejnych nieporozumień.

– To mój komputer – dopowiedziała, niespodziewanie używając słowa, którego Anna nie słyszała od czasu ich pierwszego spotkania. – Teraz była i jest potrzeba, żeby go mieć – zakończyła, wyraźnie nawiązując do rozmowy sprzed dwóch miesięcy.

Anna wpatrywała się w te słowa równie zaskoczona, jak chwilę wcześniej – ale tym razem nie ich pozornym brakiem sensu, wprost przeciwnie: tym, że dawały bardzo proste, a jednocześnie fascynujące wyjaśnienie.

Wypowiedź Solli była długa, było więc sporo czasu na analizę, a Anna była już w tym sprawna. Jeszcze w momencie gdy wybrzmiewało słowo „komputer", wskazała je własnemu sprzętowi, żeby wyszukał zapisy wszystkich rozmów, w których pojawiło się w przeszłości. Miała wrażenie, że jak dotąd hilmaki używały go tylko w odniesieniu do narzędzi używanych przez ludzi, ale chciała to jeszcze zweryfikować.

Z uwagą przyjrzała się kontekstowi wcześniejszych użyć tego wyrazu. Dziwnie czuła się patrząc na dawne rozmowy – wydawały jej się teraz bardzo proste i niewiele wnoszące. Choć na co dzień tego nie zauważała, dużo zmieniło się, od kiedy hilmaki postanowiły, że będą ujawniać ludziom więcej o własnej naturze.

Jej przekonanie było słuszne. To jej własna rozmowa z Sollą (zwaną też Gieniem) była najwcześniejszym przypadkiem, kiedy określenie „komputer" zostało użyte w odniesieniu do czegoś, co mógł posiadać hilmak. Wcześniej ludzie używali go tylko, kiedy opowiadali o sobie, i choć samo słowo było pierwotnie wskazane przez obcego, to właściwie wydawało się, że zostało mu wtedy zasugerowane.

To, że Solla sięgnęła teraz po ten wyraz, świadczyło, że chciała odnieść się do wątku z ich pierwszego spotkania. Dalsza część wypowiedzi nie pozostawiała co do tego żadnych wątpliwości.

Anna po raz kolejny znalazła się w sytuacji, w której miała tyle pytań, że nie wiedziała od którego zacząć. W ciągu kwadransa, zanim nadeszła jej kolej, wiele razy wymazywała wstępnie przygotowane słowa. To, co w końcu zatwierdziła przy akompaniamencie muzyki puszczanej przez bezmyślny automat, nawet nie było pytaniem, a bardziej zaproszeniem do rozmowy o tym, co potrafiły ludzkie i hilmacze komputery, i jak dalece były do siebie podobne.

Miała wrażenie, że dostała drugą szansę na kontynuowanie tamtej pierwszej rozmowy, tym razem z większym szacunkiem do rozmówczyni. Patrząc na to z nowej perspektywy, czuła się winna, że pochopnie wówczas założyła, że hilmaczej wypowiedzi nie trzeba było traktować dosłownie. Mimo to podeszła do kolejnej próby ze spokojem – wciąż miała dużo czasu.

Dalszy oceanWhere stories live. Discover now