Część VI: W stronę gwiazd, Rozdział 2

17 5 0
                                    

Była w pełni gotowa, żeby znów popłynąć w ciemną czeluść Smołowego Jaru, ale najpierw planowała jeszcze jedno spotkanie. Skierowała się do gabinetu kierowniczki, szybkim krokiem przemierzając korytarze – nawet nie dlatego, że chciała jak najszybciej dotrzeć na miejsce (pośpiech byłby teraz dla niej nietypowy), ale ze względu na to, że nie chciała spędzać zbyt dużo czasu w tych pustych przestrzeniach.

Podobnie jak pokład Płotki, którego często miała już szczerze dość, wyludnione wnętrza stacji coraz częściej odbierała jako męczące monotonią. Nawet jej własny pokój zaczął wywoływać identyczne emocje, bo zwykle nie miała w nim towarzystwa innego niż salirras. Mogła akceptować spokój i samotność, kiedy wiązały się z odzyskiwaniem sił – powracając z wielodniowych rejsów zawsze tęskniła przede wszystkim za łóżkiem, a dopiero potem za resztą świata. Jednak kiedy po długim śnie wracała do formy, a do kolejnego wypłynięcia w ocean wciąż pozostawało trochę czasu, pozostawanie w odosobnieniu wydawało się szczególnie bezcelowe. Szukała więc kogoś, z kim mogła spędzić trochę czasu – a że na stacji nie miała większego wyboru, były to z reguły te same osoby. Na szczęście z co najmniej kilkoma dość dobrze się dogadywała.

Wciąż jeszcze zdarzało jej się podtrzymywać najstarszą ze swoich tradycji na Warunie i dołączać do obiadu Kuby i Grigora. Jednak jeśli tylko pojawiała się możliwość, żeby zjeść posiłek z Emilią, wybierała jednak ją. Lubiły się spotykać, a nie zdarzało się to często, bo u koleżanki z Tarsusa entuzjazm do prowadzenia wypraw badawczych wydawał się nie przygasać ani na chwilę i spędzała dni w oceanie jeszcze bardziej wytrwale, niż Anna. Kiedy już siadały razem przy stole, wypytywały przede wszystkim o wzajemne rejsy i przygody z hilmakami, co było wiecznie aktualnym wspólnym tematem. Po obiedzie zostawały dłużej, biorąc na deser tarfe i jakieś przekąski, że aż czasem automat zaczynał ostrzegać o przekraczaniu zalecanych norm żywieniowych i o składnikach, które mogły być szkodliwe w nadmiarze.

Nie traktowały tych ostrzeżeń bardzo poważnie, bo spędzając tak dużo czasu poza stacją, na co dzień były narażone raczej na niedobór jedzenia, niż odwrotnie. Poza tym Anna była przekonana, że miała wyjątkowo dobrze monitorowy stan zdrowia, dzięki temu, że odwiedzała Xin nawet częściej, niż potrzebowała.

Działo się tak, bo lekarka była kolejną osobą, z którą lubiła spędzać czas, choć nie czuła z nią tak silnej więzi. Odwiedziny w gabinecie często zamieniały się w długie pogawędki na błahe tematy, choćby o popkulturze z różnych planet i Anna czuła, że dobrze jej to robiło na kondycję psychiczną – nawet bardziej, niż sesje u Wiwiany, które niby miały to na celu. Poza tym regularnie spotykała się z Xin na gimnastyce, koniecznej żeby utrzymać sprawność, kiedy spędzało się większość czasu w ciasnych pomieszczeniach i niskiej grawitacji. Po odlocie Rebeki przez jakiś czas Anna próbowała ćwiczyć samotnie, ale szybko odkryła, że źle się z tym czuła, wróciła więc do grupy prowadzonej przez Xin.

Spotkanie na które zmierzała teraz, było nieco bardziej formalne, ale spodziewała się, że i ono będzie przyjemne. Obecną kierowniczką była doświadczona badaczka imieniem Quine, która przejęła stanowisko od Valtera i wprowadziła miłą odmianę własnym sposobem zarządzania. Anna czuła, że nawet ogólny nastrój na stacji nieco się zmienił, nie tylko ją zachęcając do zaangażowania w sprawy, które dawniej pozostawały zaniedbane.

Valter pod koniec swojej kadencji prawie nie zajmował się sprawami stacji – wycofał się, zostawiając badaczom w większości wolną rękę, ale też w żaden sposób nie pomagając. Co prawda starał się sprawiać dobre wrażenie, wypytując o pracę badaczy, ilekroć kogoś spotkał, ale prawdopodobnie robił to tylko po to, żeby potem własnymi, przeważnie kiepsko dobranymi słowami opisać to w raportach, które musiał przygotowywać.

Dalszy oceanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz