Część V: Trybiki w machinie, Rozdział 6

13 4 0
                                    

Solla poprowadziło je wzdłuż ściany na północ, schodząc przy okazji na jeszcze większą głębokość. Było to już blisko dna rozpadliny, w mało znanych rejonach ukrytych pod szczególnie grubym płaszczem oceanu. Anna, w skupieniu pilnując, żeby wszystko odbywało się bezpiecznie, zaczęła czuć znużenie. Łyki kawy pomagały tylko pozornie. Przekonując sama siebie, że przez najbliższą minutę nie zdarzy się nic, z czym automat by sobie nie poradził, odchyliła głowę do tyłu, zamknęła oczy i mocno odetchnęła, kładąc dłonie na czole.

– Stresująco, co? – skomentowała Emilia.

– Niee... A może tak. Ale ja to odczuwam głównie jako zmęczenie. Mam nadzieję, że tam zrobimy sobie dłuższy postój.

– Zastąpiłabym cię, tylko nie orientuję tu się jeszcze tak dobrze.

– Mogę ci pokazać. – Anna lekko się ożywiła. Zdała sobie sprawę, że robiąc coś takiego, łatwiej przełamie ospałość.

Przez kolejne pół godziny, które w przeciwnym razie byłoby bardzo monotonną podróżą, opowiadała Emilii o tym, co robiła za sterami, ze szczególnym naciskiem na to, by wypatrywać zagrożeń, które w tym momencie były najbardziej prawdopodobne. Wszystkie wskazania pozostawały w normie, nie działo się nic niepokojącego – ale taka nuda była właśnie tym, czego się chciało, kiedy płynęło się naprawdę, a nie w symulacji.

W pewnym momencie zauważyły, że temperatura otaczającej wody zaczęła wyraźnie wzrastać, choć w tej okolicy nie było widać żadnych geologicznych formacji, które się z tym wiązały.

– To od niego! – stwierdziła nagle Emilia. – Zobacz na podczerwień.

Anna przełączyła u siebie na ten sam obraz i zobaczyła, że wszystko w okolicy przyćmiewały emisje termiczne pojedynczego obiektu, do którego się zbliżały. Niemal na pewno było to ciało hilmaka, ku któremu miały płynąć – sonar pokazywał znajomy kulisty kształt, a w okolicy nie było widać żadnego innego. Znaczyło to, że było niezwykle mocno rozgrzane, jakby dręczyła je jakaś gorączka.

Zanim zbliżyły się na tyle, żeby móc zobaczyć jego zarys przez okno w świetle reflektorów, niespodziewanie w kokpicie rozległ się alarm. Anna szybko rozpoznała ten sygnał: ostrzeżenie przed radiacją. Błyskawicznie zatrzymała Płotkę, w trybie awaryjnym, że aż mocno nimi szarpnęło – szczególnie Emilią, która wcześniej poluzowała swoje pasy.

– Co się dzieje? – spytała, z lekkim zdezorientowaniem, masując bolące ramię.

– Promieniowanie – wyjaśniła Anna, wyciszając alarm. – Wygląda na to, że ten ich reaktor rzeczywiście wymaga usprawnień.

Przez głowę przebiegło jej wiele myśli naraz. Wydawało się, że hilmaki naprawdę potrzebowały pomocy – tylko że takiej, której ona nie była w stanie dać.

Emilia ze zmarszczonym czołem wpatrywała się we wskazania przyrządów.

– Ale to nie jest bardzo mocne, prawda? – powiedziała. – Podpłyńmy bliżej, stąd właściwie nic nie widać.

– Podejrzewam, że nawet będąc tuż obok nie zobaczyłybyśmy dużo więcej.

– Tak myślisz? Może jednak warto spróbować?

Alarm aktywował się ponownie a Anna natychmiast znów go wyłączyła. Zastanowiła się przez chwilę, po czym gwałtownie potrząsnęła głową.

– Nie, ani centymetr dalej! – powiedziała stanowczo. – Jak coś się stanie i wbijemy się w dno, nikt nas tu nawet nie znajdzie, żeby reanimować.

Ta sugestia była wystarczająca, żeby Emilia zamilkła na dłuższą chwilę. Przypominanie o możliwości permanentnej śmierci potrafiło wytrącić z równowagi każdego, kto tak rzadko miał z nią do czynienia.

– Co w takim razie robimy? – spytała nieśmiało, kiedy alarm włączył się po raz kolejny i znów został wyciszony przez jej koleżankę. Solla w dalszym ciągu płynęło w stronę gorączkującego hilmaka, zapewne nawet jeszcze nie zauważyło, że łódź z badaczkami została z tyłu. – Możemy tam wysłać jakąś sondę?

– Nie teraz, nie w tych warunkach. – Anna skrzywiła się, omiatając wzrokiem kokpit. – Ale zrobimy to, co zwykle: wypytamy je o wszystko i może... Kto wie, może czegoś się dowiemy – skwitowała z ironią i dodała zmęczone westchnienie.

Dalszy oceanWhere stories live. Discover now