Część IV: Kwitnące wnętrze, Rozdział 4

13 4 1
                                    

Przez kolejnych kilka tygodni rozmowy z Sollą były szczególnie trudne. Anna starała się przemycić jak najwięcej ze złożonych pytań, jakie miała zaplanowane, podczas gdy hilmaczka wykorzystywała dowolny pretekst, żeby wrócić do tematu roślin, które uprawiała we własnym wnętrzu. Padały pytania o coraz bardziej szczegółowe instrukcje podlewania, nawożenia i naświetlania różnych gatunków, więc podręczniki ogrodnicze wylądowały na liście najczęściej otwieranych przez Annę dokumentów, obok książek, którymi wypełniała sobie czas w oczekiwaniu na kolejne zdania.

Przynajmniej uwaga pozostałych badaczy nie była już skupiona na niej, oszczędzając jej dodatkowej presji. Od kiedy egzobiolodzy dostali w swoje ręce wyproszone od hilmaków próbki tkanek, niemal każdego dnia odkrywali w nich jakąś nową sensację, a w lokalnej sieci buzowało głównie na te tematy. Anna pozostała z boku, szybko zapomniana, co wcale jej nie przeszkadzało. Mogła robić to co chciała, bez niczyjej ingerencji, w spokoju.

Wielogodzinne samotne wyprawy na pokładzie Płotki stały się tak rutynowe, że przez większość czasu nie czuła już ekscytacji, z wyjątkiem tych krótkich chwil, kiedy odczytawszy wypowiedź Solli dowiadywała się czegoś nowego. Pozostały czas spędzała przeważnie czytając coś lub oglądając, aż zaczęło się zdarzać, że przegapiała moment, kiedy trzeba było mieć przygotowane słowa do wygłoszenia. Paradoksalnie, właśnie dlatego że było na to mnóstwo czasu, łatwo było o tym zapomnieć, kiedy robiło się coś innego.

Jednym razem spóźniła się z odpowiedzią tak bardzo, że hilmaczka zaczęła dopominać się dodatkowym sygnałem. Anna bardzo się wtedy zawstydziła i postanowiła coś zmienić w swojej rutynie. Dostosowała program komputerowy tak, żeby reagował na infradźwięk pojawiający się w ostatnim słowie zdania, puszczając jej w kabinie dynamiczną piosenkę, ponaglającą do działania. Kiedy muzyka zaczynała grać, było jeszcze parę minut na przygotowanie słów i Anna wyrobiła sobie nawyk, żeby właśnie wtedy je redagować. Sprawdzało się to całkiem dobrze, ale już po pierwszym dniu doszła do wniosku, że będzie potrzebowała często zmieniać repertuar muzyczny.

Musiała przyznać, że często doskwierała jej monotonia nawet mimo tego, że jej badania były jednymi z bardziej interesujących ze wszystkich prowadzonych w tym czasie na Warunie. Książek do przeczytania zaczęło szybko ubywać i zaczęła mieć rosnące obawy, jak zniesie kolejnych kilkanaście miesięcy, które jeszcze miała przed sobą.

Nawet kiedy robiła sobie dłuższe przerwy od pracy, podczas których mogła robić na stacji zupełnie co chciała, nie miała zbyt wielu opcji poza wirtualnymi. Jedynym, czego rzeczywiście zawsze wypatrywała, były zajęcia fizyczne, regularnie organizowane przez Xin (choć w ostatnim czasie Anna zaczęła chętniej dołączać do ćwiczącej na własną rękę Rebeki). Poza tym spędzała większość czasu zupełnie sama. Spacerowanie po stacji było obiecujące tylko przez pierwszych kilka tygodni, aż zdała sobie sprawę, że korytarze były wszędzie podobne i w większości puste, a pomieszczenia rzadko przychylne odwiedzinom. Sprawiało to identyczne wrażenie, jak pokład statku kosmicznego w trasie, z większością pasażerów zanurzoną w światach wirtualnych.

Na dodatek, kiedy już zdarzało się kogoś spotkać na korytarzu, najczęściej był to Valter. Wykorzystywał każdą taką okazję, żeby wypytać o najnowsze odkrycia i o plan działań, bardziej  nudnie niż natrętnie. Wystarczały mu proste odpowiedzi, więc Annie udawało się kończyć te rozmowy wystarczająco szybko, żeby nie były męczące.

Poza takimi krótkimi (i coraz rzadszymi) eskapadami lądowała na wiele godzin we własnym pokoju, mając tylko wybujałego salirrasa za towarzystwo. Oglądała przekazy z Bes, zabawiała się gadżetami, a czasem nawet wchodziła w jakąś symulację. Nie miała już tak mocnych jak dawniej przekonań o wyższości tego, co autentyczne nad tym, co wirtualne – odkąd zaczęła więcej zastanawiać się nad tym, jak niedoskonałe były ludzkie zmysły, zaczęła świadomie zmieniać swoje nastawienie. Preferencje i uprzedzenia były jednak głęboko zakorzenione, a w każdym symulowanym świecie potrafiła dopatrzyć się czegoś, co psuło jej zabawę.

Dalszy oceanWhere stories live. Discover now