Część VI: W stronę gwiazd, Rozdział 6

22 4 3
                                    

Z rozbawieniem myślała, że miała tyle wspólnego z hilmakami, że również przygotowywała się do odlotu ku gwiazdom. One miały na to dużo więcej czasu – jeszcze przez wiele tysięcy lat mogły pozostać na Warunie, bo ta co najmniej tak długo powinna nadawać się dla nich do zamieszkania. Jednak, jeśli im wierzyć, od samego początku traktowały tę planetę jako dom tymczasowy – przystanek dający czas na to, żeby dopracować przepisy przed większą, już międzygwiezdną wędrówką, o której od dawna myślały jako nieuniknionej. Dlatego przygotowywały się na to od wieków, planując wszystko starannie, niespiesznie, z cierpliwością jaka mogła być trudna do zrozumienia dla ludzi, którzy wciąż jeszcze nie byli przyzwyczajeni myśleć w takich kategoriach i dopiero uczyli się wyzwań związanych z długowiecznością, która w ich przypadku nie była tak naturalna i wrodzona.

Niby nie było nic odkrywczego w myśli, że Anna nie spotka już tej Zety, którą pożegnała przed odlotem z Bes, bo kiedy znów się zobaczą, tamta będzie odmieniona przez doświadczenia kilkudziesięciu lat. To dlatego rodzice Anny mieli nadzieję, że i ona będzie podróżować – obawiali się, że jeśli przeżyłaby zbyt dużo czasu przed ich powrotem, mogłaby ich w jakimś stopniu zapomnieć. Jednak niepokojące i dziwne było rozważanie, że w dalszej perspektywie mogłoby nie zostać z dawnych tożsamości prawie nic, i że to jakby rodzaj śmierci – podstępny, bo na co dzień niedostrzegalny.

Dla hilmaków było czymś zwyczajnym przygotowywać się na przyszłość tak odległą, że było pewne, że wówczas już nie będą pamiętać większości z tego, co działo się teraz, za wyjątkiem wyselekcjonowanych informacji, które składały się na długoterminowy plan. Takie pomniejsze przemijanie zdawało się zupełnie nie zaprzątać ich uwagi.

Anna czuła, że w tej dziedzinie mogłaby wiele nauczyć się od nich. Sama była jeszcze na tyle młoda, że pamiętała większość swojego życia – a tak jej się przynajmniej wydawało, póki nie sprawdzała zbyt skrupulatnie. Ocean dawał dużo czasu na przemyślenia, zaczęła więc sięgać pamięcią do własnej młodości i niejednokrotnie przekonywała się, że dawniejsze wspomnienia nie były już tak dokładne jak myślała – co sprawiało, że stawały się niepokojąco plastyczne. To samo zdarzenie można było odtworzyć na kilka sposobów, inaczej wypełniając brakujące detale. Bez wyrazistych szczegółów wspomnienia były jak bez szkieletu, niezdolne utrzymać stabilnej formy, a to sprzyjało dalszemu odkształcaniu się – co było szczególnie wyraźnie, kiedy można było odszukać stare nagranie i porównać to, co się pamiętało, z tym co zostało uwiecznione na komputerowych nośnikach. Nawet kiedy wiedziało się o tej zawodności ludzkiej pamięci (a Anna znała takie zagadnienia jeszcze ze studiów), odczucie tego na własnym przykładzie dawało szczególnie mocny, nieoczekiwanie szokujący efekt.

Dlatego próbowała, wzorując się na hilmakach, trenować umiejętność zarządzania wspomnieniami, wybierając z nich te szczególnie ważne i starając się lepiej je utrwalić, wraz z tymi wszystkimi pozornie nieistotnymi szczegółami, które nadawały im pełną formę. Nagrania były pomocne, ale i one nie mówiły wszystkiego.

Rzecz jasna, brać przykład z hilmaków można było tylko co do ogólnych reguł, bo człowiek nie miał takich biologicznych narzędzi jak one. Wszystko wskazywało na to, że hilmaki potrafiły traktować własną pamięć jak zbiór bardzo konkretnych obiektów, które można było poddawać świadomej i precyzyjnej obróbce czy przekładać z miejsca na miejsce jak książki na półkach – w czym bardziej przypominały działania ludzkich komputerów, niż mózgów. Człowiek, aby osiągnąć podobne efekty, potrzebował podłączać się do maszyn i przekuwać wspomnienia w konkretne zapisy. Jednak leżące u źródła myśli i wrażenia wydawały się mniej rzeczowe, bardziej osobiste, i przynajmniej Annie wydawało się, że przekształcone w cyfrowe dane nie były już do końca tym samym. Ich pierwotna autentyczność zawsze wydawała jej się szczególnie cenna. Z drugiej strony, podczas pobytu na Warunie jej poglądy na ten temat nieco złagodniały – już od dawna była pogodzona choćby z tym, że bez pomocy maszyn jej percepcja nie mogła konkurować ze zmysłami obcych.

Dalszy oceanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz