Część V: Trybiki w machinie, Rozdział 3

16 4 1
                                    

Rozmowa zapoczątkowana przez Emilię rozwinęła się bardzo owocnie. W ciągu kolejnych kilku sesji Anna zdołała opowiedzieć Solli całkiem dużo o tym, jak funkcjonowały wielkie cywilizacje, póki co bardzo odległe od Waruny. Hilmaczka była wyraźnie zainteresowana i zadawała własne pytania, najczęściej krążące wokół tematu, czego ze wspomnianych technologii mogła się nauczyć.

Anna skupiała się jednak na czym innym, bo przede wszystkim chciała przekazać własne obawy, że obecność ludzi na Warunie mogła w przyszłości stać się bardziej uciążliwa. Starała się – najlepiej jak mogła – wyjaśnić, że zamieszkujący stację to zaledwie garstka hobbystów, mało znacząca i niereprezentatywna. Opowiadała, że jeśli przybędzie więcej ludzi, z potężniejszymi maszynami, kolonia mogła wymknąć się spod kontroli.

Solla chyba jednak nie rozumiała jej intencji, bo wydawała się zupełnie nie dostrzegać problemu. Powiedziała, że w oceanie było wystarczająco miejsca dla wszystkich oraz że nie było to bardzo cenne miejsce. Bagatelizowanie wartości własnego domu mogło wydawać się podejrzane, ale Anna nie od razu zwróciła na to wystarczającą uwagę, myśląc że to zwykła beztroska. W dalszym ciągu usiłowała przekazać zamierzone ostrzeżenie, opowiadając jak ludzie, nawet mając dobre intencje potrafili bezrefleksyjnie zaśmiecać i zagarniać całe planety, nie zostawiając miejsca dla innego życia. Pisząc te słowa miała przed oczami własne wspomnienia z Lucjusza.

Przy okazji przypomniała sobie, jak Rebeka narzekała, że Anna zdecydowanie za dużo opowiada o tamtej nudnej planecie. Ten komentarz był raczej żartobliwy niż uszczypliwy, ale został z nią na dobre, bo przypominał jej się zawsze, kiedy chciała wspomnieć coś na ten temat.

Odpowiedzi himaczki nie przestawały zaskakiwać. Powtórzyła, że środowisko Waruny nie jest bardzo przydatne i że nie ma potrzeby, żeby się o nie martwić. Wyjaśniła, że planeta stygnie, że coraz trudniej o dobre ciepło, i że hilmaki przygotowują nowe narzędzia na trudniejszą przyszłość. Dodała też, że wszystko, co żyło na Warunie, zostało już przez hilmaki zrozumiane i utrwalone w formie przepisów, podobnie jak rośliny, które dostała od Anny i Rebeki.

Słuchając tego ostatniego zdania Anna zaczęła dostrzegać sens, który mógł łączyć wszystkie dziwne wypowiedzi Solli. Jeśli dla hilmaczki cenne było tylko to, co miała we własnym wnętrzu, jeśli sama była dla siebie domem, niczym bajkowy ślimak, można było zrozumieć, dlaczego mniej martwiła się o przyszłość planety. Podczas jej powolnego życia, trwającego tak długo, że mogła obserwować procesy geologiczne, z pewnością wiele razy już widziała zmiany na wielką skalę, i być może z jej punktu widzenia nic już nie było takie, jak kiedyś. Wizje, które snuła przed nią Anna, mogły wydawać się tylko kolejnym procesem, z którym trzeba było się pogodzić, jak z pogodą. Ważne dla hilmaków było tylko to, co mogły ocalić wewnątrz siebie, a nie to co działo się wokół.

Wiele z tego badaczka dopowiedziała sobie sama, ale układając sobie to w głowie, miała wrażenie że kawałki pasowały do siebie zbyt dobrze, żeby mógł być to przypadek. Rozpoznała w tym uczucie olśnienia, które mogło oznaczać przełom, ale też pułapkę. Pamiętała, jak kiedyś uczono ją, żeby uważać na naturalną u ludzi skłonność do dopatrywania się powiązań nawet tam, gdzie ich nie było. Wiedziała, że jedynym remedium było nie ufać samym wrażeniom i stosować metodę naukową – ustalić, co nowa teoria mogła przewidywać, i sprawdzić, czy w rzeczywistości też tak było.

Zastanowiła się, jaki nowy wniosek mogła wyciągnąć ze swoich domysłów, który mogłaby zweryfikować w rozmowie z Sollą. Postanowiła zapytać, czy hilmaczka chciała nauczyć się ludzkich technologii z podobnym zamiarem, jak poznała rośliny – żeby przechować je w swoim wnętrzu, zapamiętać i uchronić od zagubienia.

Dalszy oceanWhere stories live. Discover now