17

1.2K 40 2
                                    

Rozmawiałam z Matczakiem już znacznie więcej niż godzinę. Rozmawialiśmy na rożne tematy i większość z nich nie miała sensu, ale nie przejmowałam się tym zbytnio. Chciałam jak najbardziej zająć jego głowę czymś przyjemnym i innym niż myśl o śmierci jego dziadka i rzeczach z nią związanych.

- Czyli przyjedziesz jutro?- zapytał, skubiąc swoją dolną wargę. Kiwnęłam głową, gdyż przełykałam herbatę, przez co nie mogłam się odezwać.- Będziesz jechała sama?

- Tak, a moi rodzice przyjadą do Sławy w środę.- wytłumaczyłam, wycierając mokre od napoju usta rękawem.- Ciekawi mnie coś.

- Co takiego?- zaciekawił się, poprawiając swoją pozycję. Przysunęłam się do kamerki, mrużąc oczy w geście takim żeby chłopak się przestraszył i mówił mi wszystko pod presją. Jednak on tylko się zaśmiał.

- Mój brat, powiedział że dawałeś mu porady w sprawie dziewczyny i mówił też, że on też ci o czymś mówił.- zaczęłam, a brunet lekko się uśmiechnął, wzruszając ramionami.

- No i co z tego?- parsknął, gdyż moja mina się nie zmieniła.

- To, że jestem ciekawa w czym on ci niby pomagał. Chciałabym żebyś mi coś powiedział na ten temat i podzielił się swoimi genialnymi poradami, co do podrywu.- wyjaśniłam, a na moją twarz wstąpił cwany uśmiech.

- A co? Chcesz kogoś wyrwać?

- Jasne.- przewróciłam oczami, pokazując mu język. Brunet zrobił to samo i wyglądał dosyć śmiesznie, dlatego szybko zrobiłam mu zdjęcie.

 Brunet zrobił to samo i wyglądał dosyć śmiesznie, dlatego szybko zrobiłam mu zdjęcie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


- Myślisz, że to dotyczyło ciebie?- zaśmiał się, unosząc jedną brew. Na to pytanie na mojej twarzy pojawił się rumieniec, dlatego odsunęłam kamerkę od mojej twarzy.

- Nie powiedziałam tak..Która to godzina?- zapytałam, mówiąc głównie sama do siebie. Spojrzałam na godzinę w telefonie, która wskazywała dwudziestą drugą.- Chyba skończymy. Jutro wcześnie wstaję, bo chcę dotrzeć na miejsce w miarę o normalnej porze. A teraz muszę wziąć prysznic.

- Tak beze mnie?- parsknął, puszczając żartobliwe oczko. Zaśmiałam się na ten oklepany tekst.

- Jeżeli takie teksty poradziłeś Maćkowi, to nie wiem jakim cudem Iza zgodziła się być jego dziewczyną.- złapałam za piżamę, leżącą obok mnie na łóżku i udałam się w stronę drzwi od łazienki.

- Może to był głupi tekst, ale nie powiesz, że w moim wykonaniu brzmi jak wiersz.- powiedział, a ja kolejny raz tego wieczoru wybuchnęłam śmiechem.

- Oczywiście. Przez chwilę myślałam, że rozmawiam z Adamem Mickiewiczem.- postawiłam telefon na szafce w łazience, w między czasie odkręcając prysznic, aby zleciała zimna woda.- Dobra kończę Matczak. Widzimy się jutro.

- Dobra, uważaj na drodze. Dobranoc Polcia.- uśmiechnęłam się pod nosem, a na moje policzki znów wstąpił rumieniec.

- Dobranoc Matczi.- powiedziałam, po czym nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Odłożyłam telefon i weszłam pod prysznic, uprzednio zrzucając z siebie ubrania i zmywając makijaż.

W dobrym humorze udałam się z powrotem do łóżka, gdzie już szykowałam się do spania, jednak przerwał mi mój brat, który bez pukania wszedł do mojego pokoju, rzucając się na moje łóżko i nogi, które cholernie mnie zabolały.

- Powaliło cię?! Złamałeś mi nogi!- krzyknęłam, gwałtownie podnosząc się do siadu. Wyciągnęłam ręce do nóg i zaczęłam je rozmasowywać.- Wynoś się stąd. Muszę spać.

- Mhm.. Czyli nie chcesz się dowiedzieć o czym rozmawiałem z Michałem, tak?- zaczął podnosić się z łóżka, jednak momentalnie pociągnęłam go za rękę, przez co tym razem on oberwał gdyż, nie trafił na łóżko, a na podłogę.

- Mów, a nie!- skarciłam go, gdy kolejną minutę już się nad sobą użalał i narzekał na to, jak oberwał i jak zaraz mi się oberwie, jeżeli okaże się, że ma załamaną nogę i kręgosłup.- Użalasz się nad sobą, jak jakiś mami synek. Mam zawołać mamę żeby cię pożałowała w kolanko?

- Boże no już!- krzyknął, podnosząc się z ziemi. Tym razem jednak nie siadał na łóżko, tylko stał ode mnie w pewnej odległości.- Michał pytał się jak się czujesz i sobie radzisz. Mówił mi żebyśmy nie pozwolili ci zrezygnować z udziału w tej konferencji. Bla bla... jednak szczerze mi to wisi. Chociaż nie powiem, że bym narzekał gdybyś wyjechała sobie za ocean czy coś. Wiesz co? Może jednak warto tam iść. To może być dla ciebie wielka szansa, w dodatku...

Nie dokończył, gdyż zdążyłam go wypchnąć za drzwi i zamknąć je na klucz. Przewróciłam oczami i wróciłam do łóżka zgaszając lampkę. Długo nie mogłam zasnąć, gdyż tak jak dosyć często mi się zdarza, moje myśli krążyły w okół pewnego bruneta, którego ciężko było zdefiniować. Jednak gdy już zasnęłam, zrobiłam to z cieniem uśmiechu na ustach.

***

Obudziłam się przed budzikiem. Chyba emocje to spowodowały, bo normalnie nie wstaję bez conajmniej czterech budzików o godzinie piątej trzydzieści. Postanowiłam wstać wcześnie, aby równie wcześnie wyjechać. Chciałam spędzić trochę czasu z Matczakiem i sprawić by trochę się odstresował. Z resztą mogłam też się do czegoś przydać. Pomóc w czymś lub coś z tych rzeczy.

Ubrałam się w czarny komplet dresowy i typowo trampki. Wszyscy oprócz mojej mamy spali. Kobieta przygotowała mi ciepłe śniadanie i pożegnała, z troską wymalowaną na twarzy.

Chwyciłam małą walizkę i włożyłam ją do bagażnika, po czy wsiadłam za kierownicę, ustawiając nawigację. Biorąc głęboki wdech, wyjechałam z podziemnego parkingu, przejeżdżając przez budzącą się do życia Warszawę.

Puściłam sobie w tle playlistę ze spokojnymi piosenkami, które leciały na małej głośności, abym swoją uwagę skupiła głównie na lekko ponad cztero godzinnej drodze.

Przez skupienie jakie poświęciłam prowadzeniu samochodu, nawet nie zauważyłam, że już minęły cztery godziny. Za bardzo byłam wtedy odklejona od świata, więc podróż mi szybko zleciała. Wjechałam na podwórko dziadków Matczaka, mijając powieszony na ogrodzeniu nekrolog.

Westchnęłam, wyjmując kluczyk ze stacyjki i pociągnęłam za klamkę. Napisałam mamie, że jestem na miejscu, wyjmując z samochodu walizkę. Ruszyłam w stronę drzwi domu, w które zapukałam i po chwili otworzyłam. Było lekko po dziesiątej, a w domu panowała cisza. Jak nigdy. To było wręcz niespotykane. Szczególnie, gdy z Michałem i jego rodzicami, przyjeżdżałam do Sławy na wakacje i wszędzie brzmiał gwar rozmów i odgłosów z kuchni, gdzie cięgle na blat zostały stawiane inne potrawy. To uświadomiło mi, że pewien etap już się skończył.

- Och Pola..- przede mną pojawiła się pani Arletta, która przywitała mnie uściskiem, który mocno odwzajemniłam, próbując okazać tym wsparcie.- Dobrze, że przyjechałaś bezpiecznie. Martwiłam się.

- Bez obaw.- uśmiechnęłam się lekko, kładąc dłoń na ramię kobiety. Mama Matczaka miała lekkie cienie pod oczami, a jej twarz była zmartwiona i jednocześnie widać było na niej zmęczenie.- Wszyscy w domu?

- Marcin z Jarkiem i mamą pojechali do domu pogrzebowego i kościoła, dopiąć jeszcze parę szczegółów.- wytłumaczyła, prowadząc mnie do kuchni, gdzie usiadłam przy stole.- Lenka i Agata śpią, no i Michał pewnie też. Jeszcze do niego nie zaglądałam. Jesteś głodna?- zapytała stawiając przede mną kubek herbaty, którą bardzo szybko wypiłam.

- Nie, jadłam w domu, jeszcze nie zgłodniałam. A pani jadła coś?- spojrzałam na nią lekko zmartwiona jej stanem. Kobieta machnęła ręką, siadając naprzeciw mnie.

- Michał wspominał, że nie jedziesz jednak na konferencję jutro.- powiedziała, a ja przytaknęłam.- To miłe z twojej strony. Ale wiesz, że nikt nie miał by ci za złe, jeżeli byś się jutro nie pojawiła?

- Wiem, ale czułabym się nie w porządku. Jestem pewna, że powinnam tu być.- odparłam, na co kobieta się uśmiechnęła. Głaskając mnie po włosach.

 PRESJA WYŻSZOŚCI || mataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz