49

609 15 0
                                    

W końcu się doczekaliśmy. Lezore. Les Orres. Jak kto chce. Ja się przekonałam do Lezore. Właśnie czekałam, aż mój tata wyjmie moją ogromną walizkę i torbę podręczną z bagażnika. Z mamą pożegnałam się już w domu. Była bliska płaczu. Matki są na prawdę bardzo emocjonalne w kwestii żegnania swoich dzieci.

- Idziemy?- zapytał mężczyzna, wyrywając mnie z zamyślenia. Kiwnęłam głową i ruszyliśmy w stronę autobusu. Widziałam, że swoje walizki oddają wszyscy oprócz Michała, za którym momentalnie zaczęłam się rozglądać.

- Mnie szukałaś?- nagle wyjawił się z przeciwnej strony, niż ta, w którą patrzyłam. Jego włosy były roztrzepane, a oczy wyglądały na zaspane, gdyż w ich kącikach były paproszki. Pocałowałam go w policzek na powitanie i skinęłam głową, jego tacie, na którego twarzy pojawił się jeden wieki znak zapytania, a chwile po tym szeroki uśmiech.

- Jest późno. Już myślałam, że zaspałeś.

- Pola, jest pierdolona za piętnaście czwarta. To wcześnie.

- Nie w tym sensie. Za piętnaście minut odjeżdżamy.- wyjaśniłam, przewracając na niego oczami za co dostałam kuksańca w żebro.- Masz na pewno wszystko?

- Pakowała go mama, więc raczej wszystko ma.- wtrącił jego tata, a Michał posłał mu piorunujące spojrzenie, gdyż przechodząca nauczycielka to słyszała i spojrzała na bruneta z wielkim politowaniem.

- No co? Przynajmniej wiem, że wszystko mam.- wzruszył ramionami, puszczając mi oczko. Nasi ojcowie udali się oddać walizki, a w tym samym czasie dopadli nas nasi przyjaciele.

- Boże, ale jestem podekscytowana.- Hania podskakiwała w miejscu i nie byłam pewna, czy to na prawdę z podekscytowania, czy dlatego że było w cholerę zimno.- Macie ze sobą coś ciepłego? Zimno mi strasznie.

- Mamy coś co cię rozgrzeje, jak nic innego.- szepnął Krzysiek, wymachując bidonem w ręku.

Odeszłam od nich na chwilę żeby pożegnać się z tatą. Przytuliłam go mocno, opierając głowę o jego ramię.

- Uważaj. I wiesz żadnego se..

- Boże tato. Chyba cię bóg opuścił.- oburzyłam się, gdyż wiedziałam kogo oprócz mnie miał ma myśli. A to wprawiało mnie w wielką niezręczność. Szczególnie, że tata Matczaka stoi tuż obok.

- Marcin ma dobrą wiadomość.- uśmiechnął się mężczyzna, wskazując na starszego Matczaka, który właśnie odsunął się od syna, z którym się żegnał.

- A właśnie. Możesz być spokojna. Złapali tego Mateusza i zajmą się nim. Dostarczyłem im dowody, które ostatnio sporządziliśmy, więc może nie będziesz tam potrzebna.- wyjaśnił, pocieszająco się uśmiechając.

- Dziękuję bardzo.- uścisnęłam go, w geście wdzięczności.

- Nie ma sprawy. Dobra zmykajcie i bawcie się dobrze. Pilnuj Pola Michała, żebyśmy nie byli wzywani przez dyrektorkę.- pomachałam im ostatni raz i wróciłam z chłopakiem do naszych przyjaciół, którzy zastawiali drzwi żeby zajść miejsca na tyłach.

- Panowie. To chyba bilionowy raz, kiedy to mówię. To nie podstawówka. Jeżeli tak bardzo się domagacie miejsca, to zostawię wam kilka siedzeń na przodzie.- odezwała się nasza wychowawczyni, grożąc im wskazującym palcem. Chłopcy się odsunęli, jednak jak kobieta odeszła z powrotem wrócili na swoje miejsce i na czele z Zuzą, ruszyli do autobusu i jestem pewna, że aż się zatrząsł.

- Debile.- mruknęłam pod nosem, wiedząc, że i tak usiądę na miejsce, o które właśnie walczą. Po prostu fajnie jest się poczuć mądrzejszą. Ale i tak ich kocham.

 PRESJA WYŻSZOŚCI || mataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz