53

479 11 0
                                    

Boże. Czemu one muszą mnie tak wcześnie budzić. Za oknem jest ciemno, więc pewnie nie ma jeszcze siódmej, a one już nade mną stoją.

- Pola, wstawaj. Michał gdzieś sobie poszedł, a był najebany w cztery dupy. Musimy go znaleść zanim nauczycielka, go zobaczy i o wszystkim się dowie.- spanikowana Zuza, szturchała mnie w ramię budząc mnie z twardego snu.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zobaczyłam, że obok mnie nie ma już Michała, tylko Zuza, bez dziewczyn.

- To jakiś nieśmieszny żart?- zapytałam, odgarniając swoje roztrzepane włosy z twarzy.

- Nie. W ogóle od nas nie odbiera i nikt z innych klas go nie widział.- pokręciła głową, zrzucając ze mnie kołdrę.

- Boże, czego on jeszcze nie wymyśli..- wymamrotałam, szukając butów i kurtki. Założyłam czapkę i chwyciłam telefon z szafki, od razu wybierając numer Matczaka.- Pójdę go poszukać.

- Ale..- nie usłyszałam dziewczyny, bo zdążyłam już wyjść z pokoju. Zeszłam po schodach na główny hol i wyszłam jednym z bocznych wejść, chcąc uniknąć spotkania z pracownikami, którzy mogliby zawiadomić nasze nauczycieli i panią kierownik wycieczki.

Zobaczyłam, że pod ogrodzeniem stoją sanki, jednak obojętnie obok nich przeszłam. Chwilę później dotarło do mnie, że mogą mi się przydać. Łatwiej będzie ciągnąc nawalonego Michała na sankach niż go nieść, prawda? No więc już moment później szłam, ciągnąc za sobą sanki.

- Michał!- wolałam imię chłopaka, przechadzać przy witrynach zamkniętych sklepów. Zaglądałam w ślepe uliczki, jednak nigdzie go nie było. Postanowiłam zobaczyć jego lokalizacje na snapie. Wychodziło na to, że godzinę temu był niedaleko stoku narciarskiego, więc od razu ruszyłam w tamtą stronę.

Mijałam masę drzew, krzaków i w każdych szukałam chłopaka. W końcu nie wiadomo gdzie się wtoczył.

Byłam wtedy przejęta tym żeby jak najszybciej go znaleść. Później dotarło do mnie, że może się zbyt cienko ubrał i właśnie jego kończyny nadają się do odcięcia. Jeszcze później zwróciłam uwagę na to, jak strasznie jest w okolicach lasu o tej porze. Odpisałam na wiadomości Zuzy, która się pytała gdzie jestem i dowiedziałam się, że reszta właśnie wyszła z hotelu i też zaczęli go szukać.

- Michał, no!- krzyknęłam, ze złością siadając na sanki. Miałam ochotę się poddać. Było ciemno, zimno, a po nim ani śladu. W dodatku zaczął padać śnieg. W prost idealnie.

Nagły szelest wyrwał mnie z zamyślenia. Gwałtownie się podniosłam, odruchowo cofając się do tyłu. Przymrużyłam oczy, aby lepiej widzieć coś co kryje się w krzakach jednak nic się nie wyłoniło. Chwyciłam sznurek od sanek i razem z nimi zaczęłam odchodzić, uważając żeby nie sprowokować zwierzyny, która właśnie się na mnie czai.

- Mój palec kurwa mać, japierdole.- usłyszałam niewyraźne mamrotanie, dochodzące z tamtego miejsca. Pacnęłam się w czoło i z porotem równie szybko ruszyłam w tamtą stronę.

- Matczak?- zapytałam, odchylając suche gałęzie. Wyjęłam telefon i włączyłam latarkę. Oczywiście, że to on. Leżał w śniegu i mrużył oczy od rażącego światła.- Upolowałeś jakiegoś jelenia idioto? Co ty wyprawiasz? Wiesz jakie to nierozsądne? Możesz ruszać palcami?

- Tak średnio je czuje.- wyznał, a ja ledwo co zrozumiałam z tego co mówił. Pokręciłam zrezygnowana głową i wyciągnęłam do niego rękę, próbując go podnieść.

- Prędzej jeleń by upolował ciebie.- warknęłam pod nosem, kiedy prawie się wywróciliśmy przez jego stan nietrzeźwości.- Siadaj.

- Tak mamusiu.- wybełkotał, siadając na drewniane siedzenie z oparciem z tyłu. Przynamniej nie wypadnie. Mam nadzieję.

 PRESJA WYŻSZOŚCI || mataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz