55

484 13 0
                                    

Brunet właśnie zajadał się moim kawałkiem pizzy, którego już nie zdołałam zjeść. Znajdowaliśmy się w restauracji, gdzie zeszłego wieczoru, a raczej nocy, Matczak zostawił niemałe szkody.

- Może powinniśmy im powiedzieć, że to nasza wina i zapłacić im za wszystko co zostało rozwalone?- rzuciłam, opierając brodę na dłoni i jednocześnie obserwując Matczaka, który chyba nie wiedział, że to robię.

- Nie, no co ty!- od razu mnie zagnił, wycierając ręce o spodnie.

- Masz serwetki.- wręczyłam mu jedną, którą przyjął i odłożył obok swojego talerza.

- Dzięki, ale obeszło się bez.- wyszczerzył się, dopijając do końca sok pomarańczowy.- Nie przejmuj się, to nie twoja wina.

- Wiem, ale czuje się nie w porządku. Gdyby mi ktoś rozwalił ozdoby przed moją restauracją byłabym zwiedziona i wściekła. W dodatku nie wiadomo, czy to nie był dla nich duży wydatek. Nie wiemy, czy łatwo im utrzymać biznes.

- Oni też pewnie są wściekli, więc może lepiej nie ryzykować.- wzruszył ramionami, opadając na oparcie krzesła.- I myślę, że raczej biznes to im się kręci. Spójrz jak ona wygląda.- wskazał palcem na właścicielkę restauracji, która większość czasu spędzała w swoim gabinecie, na końcu korytarza z toaletami, jednak teraz spacerowała po sali, obserwując gości. Wracając. Brunetowi chodziło o jej ubiór. Na dłoniach ciążyły jej wielkie sygnety, jej twarz była lekko nastrzyknięta, a przed lokalem stał duży czarny mercedes.

- No może masz racje.- dopiłam do końca swój sok pomarańczowy i odwróciłam gwałtownie spojrzenie od kobiety, która nagle skupiła na mnie swoją uwagę. Zamiast tego skierowałam swój wzrok na Matczaka, który z przechyloną głową, lekko przymrużonym oczami i delikatnym uśmiechem na twarzy, mi się przyglądał.

Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc dlaczego tak patrzy. Jednak on chyba nie zrozumiał aluzji tego, że miał mi coś wytłumaczyć, bo kontynuował tą dziwną czynność.

- No co?- zapytałam w końcu, zakładając za ucho, wpadające mi na twarz włosy.

- Jesteś taka..- zaczął, szukając dobrego określenia.

- Jaka?- dociekałam, pochylając się lekko nad stołem, aby wywrzeć na nim presję i szybciej dostać odpowiedź.

- Nie wiem. Taka urocza, wrażliwa i niewinna.- wyrzucił w końcu, wzruszając ramionami. Uśmiechnęłam się szeroko, gdyż widziałam, jak się zawstydził.- Martwisz się wszystkim i nigdy nie zostawiasz nikogo bez pomocy. Ale czasami za bardzo się wszystkim przejmujesz. Musisz się trochę zdystansować i nie myśleć nadmiernie, a wiem, że masz do tego tendencje.

Poczułam, że na moje policzki wkradł się rumieniec. Odruchowo spuściłam wzrok, próbując nie pokazać, jaki wpływ mają na mnie jego słowa i właściwie wszystko co robi.

- Słodziutko wyglądasz.

- No żebyś, aby cukrzycy nie dostał.- przewróciłam oczami, gdyż wiedziałam, że próbuje mnie zdenerwować swoimi przesłodzonymi zaczepkami. Ale to był chyba trochę taki jego język miłości. Denerwował mnie, ale nie w ten zły sposób.- Chodźmy już.

- Dobrze mój pączusiu.- powiedział, składając usta w dziubek.

- Weź Matczak.- kopnęłam go pod stołem w nogę i wstałam zanim, zdążył zareagować.- Ubieraj się.


***

- Czyli każda z nas dziś była na randce?- podekscytowała się Hania, otwierając przed nami drzwi na baseny.

Chłopcy typowo, czekaj na nas przed nimi. Gdy w końcu się doczekali, aż wyszłyśmy, zaczęli się zbliżać w naszą stronę i to w dość szybkim tempie. Co było bardzo podejrzane.

- Kurwa.. Nie chciałam dziś moczyć włosów.- westchnęła Zuza, będąc gotowa na porażkę. Gdyż chwilę po tym Szczepan złapał ją za nogi i wskoczył do basenu. Reszta dziewczyn w ten sam sposób znalazła się w basenie, nie licząc mnie.

- Michał, stoisz za mną?- zapytałam, czując obecność bruneta. Dobrze wiedziałam, że nie dopuściłby takiej okazji żeby wrzucić mnie do basenu. Jednak nie odpowiedział mi jego głos. Raczej wszystko zostało zagłuszone przez mój krzyk kiedy złapał mnie pod kolanami, a drugą ręką pod plecy, biegiem zmierzając w stronę basenu.- Michał, nie!

- Trzymaj się!- krzyknął zanim, zdążyliśmy wskoczyć do basenu. Przymrużyłam oczy i ciaśniej objęłam jego szyję, chowając w jej zagłębieniu swoją twarz.

- Kurwa debile!- krzyknęła Zuza, dając w prezencie każdemu z chłopaków uderzenie pięścią w ramie.- Nie zapytaliście nas, czy może nie myłyśmy dziś włosów i czy mamy plan je moczyć?

- Nie wydaje mi się.- dodałam, ocierając twarz z wody.

Rozejrzałam się po bokach żeby znaleść Matczaka i go ochlapać, jednak nigdzie go nie było. Co oznaczało, że krążył gdzieś między moimi nogami pod wodą. Zrezygnowana spuściłam wzrok na dół i w tym samym czasie chłopak się wynurzył, posyłając mi swój szeroki uśmieszek, który chciałam mu zmyć z tej cwanej twarzyczki.

Zamachnęłam się ręką, przejeżdżając po tafli wody, która zaczęła się rozpryskiwać.

- Berek.- klepnęłam go, zanim zdążył otworzyć oczy i krzycząc do innych, razem zaczęliśmy przed nim uciekać.

- Nieładnie tak.- pociągnął mnie za rękę, przez co zmuszona byłam zatrzymać się. Nachylił się nade mną, chcąc złożyć na moich ustach pocałunek. I zrobił to, jednak po chwili się odsunął.- Gonisz.

- Ej!

 PRESJA WYŻSZOŚCI || mataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz