47

589 11 0
                                    

Poszłam z Zuzą i Hanią na zakupy do galerii. Pod koniec tego tygodnia w końcu jechaliśmy do Les Orres. Czytaj Lezore. Kupiliśmy już stroje na narty. Dziewczyny mi w tym szczególnie doradziły, gdyż ja nie byłam nigdy na nartach i nie miałam pojęcia, co i jak

- I jak plany na przyszłość po batorym?- zapytała Zuza, kiedy w końcu bezsilnie opadłyśmy na pufy w maku.

- Ja pewnie pójdę na Politechnikę, ale jeszcze nie jestem pewna co do kierunku.- odpowiedziała Hania, rysując niewidzialne kółka palcem po stoliku.

- A ty Polka?- szturchnęła mnie Zuza, wyrywając mnie z zamyślenia.

- Ogólnie raczej dostanę stypendium na wiele uczelni. Ale myślę, że wybiorę albo WUM albo uniwersytet w Cambridge. To ogromna szansa.- powiedziałam i właśnie do mnie doszło jakie to ważne i jak bardzo wypływa to na moją przyszłość.

- Trzymam kciuki Pola.- uśmiechnęła się blondynka, łapiąc moją dłoń.- Mam aby nadzieję, że będziemy się trzymać ze sobą już zawsze. Ja, wy, chłopaki.

- Oby.- odparła Hania, głośno wypuszczając powietrze.

- Oby.- powtórzyłam, czując nagły przypływ nostalgii, gdyż bałam się, że w tym przypadku nadzieja okaże się matką głupich.






- Kurwa, wypierdole to auto!- krzyknęła Zuzia, gdy próbowałyśmy wyjechać z parkingu przy sklepie alkoholowym.

- Trzeba było nie psuć swojego nowego samochodu.

- Właśnie, teraz masz grata w prezencie.- siedziałyśmy w starym samochodzie rodziców Zuzy, którego właśnie używała, gdyż jej nowe trafiło do naprawy po tym jak jechała nieświadomie po krawężniku.- Włącz wsteczny.

- No nie mogę geniusze!- uniosła się, uderzając głową w kierownicę, przez co zatrąbiła. Dziewczyna zmieniła biegi i mimo tego, zamiast jechać do tyłu, auto jechało do przodu.

- Jakiś problem ze skrzynią biegów chyba.- mruknęłam, zastanawiając się jak sobie mamy z tym poradzić.- Doba Zuza. Zostań w środku za kierownicą, a ja z Hanią spróbujemy przepchnąć auto.

- Co?- zmarszczyła brwi Hania, ale ja już zdążyłam wysiąść.

- Musimy być niezależne.- zajrzałam przez okno i stanęłam przed maską, kładąc na nią swoje ręce. Po chwili obok pojawiła się Hania i na trzy, spróbowałyśmy popchnąć je do przodu, jednak ono ani drgnęło.

- Tyle z tej twojej niezależności.- westchnęła Hania, otrzepując dłonie.

- Zamknij się Hania. Poradzimy sobie.- krzyknęła Zuza, wychylając głowę przez uchylone okno.- Jeszcze raz majtki. Nie obijajcie się.

- Tak jest.- zasalutowałam i znów z Hanią, spróbowałam zrobić to co przed chwilą.

- Z tego wysiłku to prędzej jajo zniesiecie, niż przepchniecie to auto.- usłyszałam drwiący głos za plecami. Obejrzałam się gotowa się kłócić, jednak zauważyłam chłopaków.- Dobrze, że się spotkaliśmy. Co byście inaczej zrobiły.

- To raczej logiczne, że pod alkoholowym spotyka się żuli i meneli.- zarzuciłam włosy i znów położyłam dłonie na masce. Zobaczyłam jednak, że nie ma tam dłoni Hani. Spojrzałam na nią pretensjonalnie, ale ta aby pokręciła głową i spojrzała na mnie z politowaniem.

- Pola. Nie uda nam się.- powiedziała zrezygnowana. Przewróciłam oczami i odsunęłam się od samochodu, dając pole do popisu chłopakom.

- Patrzcie i się uczcie.- rzucił Franek, wiedząc że mnie tym zirytuje. Prychnęłam na nich i wsiadłam z powrotem do samochodu na tylnią siedzenia. Wzdrygnęłam się i po chwili auto się ruszyło i już nie było w poprzednim miejscu.

 PRESJA WYŻSZOŚCI || mataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz