46

950 51 7
                                    

Mikołajki. Byłam podekscytowana na ten dzień. Mniej ekscytujące było to, że miałam prezent dla Sługockiej, która ostatnimi czasy, sprawiła że moje życie wisiało na włosku. Jednak miałam też pare innych prezentów. Między innymi dla mojej rodziny i Michała. Wymknęłam się z pokoju wcześnie rano. Miałam nadzieję, że Kinga jeszcze śpi. Przeszłam przez korytarz po cichu i zeszłam na dół mieszkania, wkładając drobnostki do każdego z butów.

- Widzę, że mam pomocników.- usłyszałam śmiech mojej, która stała za mną trzymając garstkę prezentów.

- O co za spotkanie panie Mikołaju.- zaśmiałam się, odchodząc od butów. Kobieta puściła mi oczko i sama zajęła się wkładaniem prezentów. Ja za to z powrotem ruszyłam do swojego pokoju, przewalając całą zawartość mojej szafy, tylko po to żeby znaleść najbardziej kiczowaty świąteczny sweter. Cieszyłam się jak małe dziecko.

Po śniadaniu przyszedł czas na odparowywanie upominków, dostałam od rodziców dwie pomadki, które od jakiegoś czasu już mi się podobały i moje ulubione perfumy.

- Podoba ci się Kinia?- zapytałam dziewczynki, która siedziała przy stole zafascynowana nową zabawką,

- Tak!- krzyknęła, nie odrywając wzroku od lalki.

- Podziękuj świętemu Mikołajowi.- uśmiechnął się chytrze Maciek.

- Ty Maciek też podziękuj.- upomniała go mama, na co chłopak przewrócił oczami.

- Dziękuję.- mruknął, pokazując mu język, więc ja zrobiłam to samo.

- Ja też dziękuję!- dodała Kinga, unosząc głowę do sufitu. Odstawiłam talerz do zmywarki i ruszyłam do korytarza, gdzie założyłam buty i płaszcz, po czym chwyciłam swoją torbę i torebkę z prezentem dla Anieli. Po czym skierowałam się do wyjścia.

- Nie zapomniałaś o czymś?- zatrzymał mnie mój brat, machając moimi kluczami od auta.

- A właśnie. Daj.- wystawiłam rękę, jednak on cofnął swoją, kręcąc głową.- No debilu, przez ciebie się spóźnię.

- Magiczne słowo.- powiedział, prostując się dumnie. Przewróciłam oczami, jednak postanowiłam trochę z nim pożartować.

- Mój drogi bracie, proszę daj mi moje klucze od samochodu, które trzymasz w swej świętej dłoni i daj mi poznać swą łaskę.- złożyłam ręce, przysuwając się do niego.- Bracie. Bracie. Macieju. Proszę.

- Dobra, weź się ogarnij debilko.- odepchnął mnie, rzucając mi klucze, które na szczęście złapałam.

Wyszłam z mieszkania, kierując się w podskokach do windy. Nagle ciszę panującą w środku przerwał dzwonek mojego telefonu.

- Halo?- odebrałam w jeszcze lepszym humorze, wiedząc że dzwoni Matczak. Usłyszałam jak ziewa, na co się uśmiechnęłam.

- Jedziesz do szkoły autem?- zapytał, robiąc coś z telefonem, gdyż słyszałam szumy.

- Tak. Będę po ciebie jeśli o to chodzi. Tylko bądź już gotowy.- ostrzegłam go i zakończyłam połączenie, gdyż byłam w podziemnym parkingu i już wsiadałam do auta. Połączyłam telefon z autem i puściłam swoją świąteczną playlistę.





- All i want for christmas is youuuu..- zanuciłam, a drzwi samochodu się otworzyły i do środka naleciał nieprzyjemny chłód.

- Jesteś niemożliwa Pola.- Matczak pokręcił głową z niedowierzaniem i wsiadł na miejsca pasażera. Nachylił się w moją stronę i pocałował kącik moich ust, a potem mój nos.- Nie jesteś przeziębiona?

- Po czym niby?- zmarszczyłam czoło, jednak po chwili już sobie przypomniałam co chłopak miał na myśli.- O to chodzi. Nie. Jestem zdrowa.

- To dobrze. Woda nie była zbyt ciepła.- powiedział, zaciągając nosem. Gwałtownie się odwróciłam w jego stronę i ściągnęłam brwi.

 PRESJA WYŻSZOŚCI || mataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz