część 66

205 2 1
                                    

- naprawdę go zdradziłeś? - uniosłem głowę z nad telefonu

- nie, Nie śmiał bym.  Za bardzo go kocham by móc to mu zrobić.

- to dlaczego powiedziałeś że go zdradziłeś?

- miałem dość jego zachowania! Chciałem tylko dobrze.

- doskonale cię rozumiemy. Jednak gdyby nie patrzeć on nie powinien na ciebie mówić Pomiot bo to jednak słowo które ranią ludzi. Mnie też by to zraniło, chociaż po części to zrobiło. - mówi Jin.

- nie przejmuj się, to co dotyczy mnie i Yoongiego  to tylko nasza sprawa, wy macie swoje życie i problemy nie przejmujcie się. - odparłem

- nie możemy się nie wtrącić. - westchnął NamJoon.

- taki już los, chciał bym abyście uszanowali moje słowa. Tak po za tym muszę wyjechać

- gdzie i na ile.

- co najmniej na dwa lata. Ale spokojnie będę miał tam opiekę.

- wyjeżdżasz! Znów to robisz. Znów nas zostawiasz.

-pójdę się spakować. - wstałem po czym odłożyłam telefon na stolik.

- nigdzie nie pójdziesz! I co teraz będziesz kurwa wyjeżdżał za każdym razem jak będziecie się kłócić!

- nie zaczynaj tematu. Muszę coś zrobić co zajmie mi dużo czasu. Dajcie mi spokój.

- w porządku, droga wolna. - krzyknął Hoseok

- dziękuję że się rozumiemy.

- już tu nie wracaj. Nie chcemy cię tu. - odezwał się tym razem Jin. Na co z bólem serca pokiwałem głową na znak zgody. Oczy mnie szczypały przez nadmiar słonych łez. Jednak nie chciałem dopuścić do siebie faktu że zostałem wygnany z  domu  którego sam kupiłem.

- nie możesz tego powiedzieć - krzyknął NamJoon.

- może, przecież to jego dom. - mrugnąłem

- nie prawda, kupiłeś go ty po tym jak Jin go sprzedał. Więc  on jest twój. - tym razem odezwał się Jungkook

- ale żeby żyć ze świadomością że macie dach nad głową to ja odchodzę. Trzymajcie się chłopaki. I pilnujcie proszę Yoongiego tylko o to was proszę.

- nie będziemy go pilnować, dlatego że ty nie po trafiłeś tego zrobić - krzyknął ponownie starszy.

- Jin zamknij się, mam dość! - Namjoon był na skraju wytrzymałości.

- nie kłóćcie się. Nie warto. Od dzisiaj się po prostu nie znamy tak będzie najlepiej.

Chwyciłem telefon w ręce po czym schowałem do kieszeni.

W miarę możliwości spakowałem swoje rzeczy. 

Z szedłem na dół z dwiema walizkami które były wypełnione po brzegi.

Stanąłem jeszcze raz na środku. Po czym spojrzałem na moich przyjaciół.

- jeżeli pozwolicie, zostawię część rzeczy  w pokoju. - głos mi się załamywał. A  warga drżała mi niemiłosiernie mocno.

Poczułem jak jeden z nich wbiega  w moje ramiona.

- nie odchodź proszę, Jin powiedział to pod wpływem emocji. Nie chciał tego powiedzieć.

- powiedział co chciał. Wystarczy już się na słuchałem. - mrugnąłem.

- nie odchodź.

- Tae nie utrudniaj mi tego. - chłopak trzymał się mnie rękami i nogami
Ale dla mnie zawsze było  święte słowo starszego więc musiałem to spełnić.

- uważaj na siebie, proszę wróć do nas. - załkał przytyrzymując moja dłoń.

Po woli ale i też ostrożnie wyrwałem swoją rękę.

Nie spoglądając już na żadnego z nich wyszedłem z  domu. Zapakowałem walizki do auta po czym zamknąłem  tylne drzwi. Podszedłem do drzwi kierowcy po czym chwyciłem za klamkę. Ostatni raz spojrzałem na okno pokoju w którym stał właśnie mój ukochany.

Samotna łza poleciała mi po polikach. Chciałem mu pomachać jednak  widząc zawód w jego oczach odechciało mi się.

Wsiadłem do samochodu po czym go odpaliłem.
Sok był z lekkim procentem  ale nie byłem na tyle pijany by nie widzieć na oczy byłem wręcz trzeźwy.

Kolejny raz spojrzałem na okno pokoju Yoongiego. Jednak tam nikogo już nie zastałem.

Zrezygnowany od jechałem z mojego dawnego domu.

Nie chciałem tak kończyć naszego związku byłem w nim naprawdę mocno zakochany. Nie chciałem dopuścić do siebie tego że straciłem miłość dlatego że chciałem pomoc osobie która dużo wycierpiała.

Koniec końców jeżeli chodzi o tego całego Baekhyun'ga. Siedzi we więzieniu a ja czekam za wiadomością że Lee Jung wyszedł już  z więzienia. Tylko to nic więcej.

Bad Boy ( YoonMin) Where stories live. Discover now